Dysmorfofobia: Oto powód, dla którego wiele osób uważa, że na zdjęciach wygląda głupio

Stało się to ponownie. Zdiagnozowałem u siebie dysmorfofobię. I stało się tak: zobaczyłem brata bliźniaka Günthera Oettingera . Starsi spośród nas będą pamiętać. Günther Oettinger był kiedyś premierem Badenii-Wirtembergii , komisarzem UE ds. różnych spraw i doradcą premiera Węgier Viktora Orbána . Uważa się, że to on wynalazł hamulec zadłużenia i szwabski dialekt w języku angielskim „ju anderschtänd”. Byłem jego bratem bliźniakiem.
Rozdzielono mnie tuż po urodzeniu – pomyślałem, gdy znalazłem zdjęcie w swojej poczcie e-mail. W mojej firmie wszyscy pracownicy musieli pozować przed kamerą i mieć nowe zdjęcie profilowe, ponieważ ludzie zmieniają się na przestrzeni lat. Od razu ogarnęło mnie dziwne przeczucie, bo fotograf nie chciał, żebym tam była, gdy będzie przeglądał na swoim laptopie zdjęcia, które mi właśnie zrobił. Teraz powód znalazł się w mojej skrzynce odbiorczej: Günther Oettinger.
Zaburzona percepcja ciała: coś więcej niż dziwactwoZ pewnością nie był to przypadek, że zmyliło mnie zdjęcie zrobione poprzedniego wieczoru – selfie, na którym byłam ja i moja najlepsza przyjaciółka w barze, na spotkaniu grupy dyskusyjnej naszej klasy kończącej szkołę. Wyglądałam, jakbym przybiegła do lady prosto po zabiegu dentystycznym, wciąż z tamponami w ustach i bliznami po znieczuleniu. Ledwo mogłem znieść swój widok. Uświadomiłam sobie, że nie potrafię już oglądać siebie na zdjęciach. Każda osoba, którą o to pytałam, uważała to za jedną z moich licznych dziwactw. Ja widziałem to inaczej, miałem poważny problem.
Kilka kliknięć w Internecie później i sprawa stała się jasna. Słownik dla osób z wykształceniem medycznym opisuje niepokojący obraz kliniczny, w którym osoby dotknięte tą chorobą mają zaburzone postrzeganie własnego ciała. Miałem szczęście, że uniknąłem poważnych konsekwencji. Na przykład błędne przekonanie, że wydzielasz nieprzyjemny zapach lub masz poważną chorobę skóry. Nie osiągnęłam jeszcze momentu, w którym próbowałam ukryć rzekomo oszpecone części mojej twarzy pod nadmiarem makijażu.
Słownik podaje, że to się nazywa niechoroba dermatologiczna. Albo dysmorfofobia. Musiałem koniecznie zapamiętać termin etiopatogeneza, ponieważ sprawia on wrażenie głębokiej wiedzy, choć tak naprawdę oznacza jedynie naukowy model wyjaśniający przyczyny, pochodzenie i rozwój chorób. W moim przypadku było to prawdopodobnie zaburzone intrapsychiczne przedstawienie ciała. Tak czy inaczej, nie musiałam tego znosić wiecznie; w Internecie można było znaleźć doniesienia o sukcesach w leczeniu.
W związku z tym zacząłem szukać różnych metod terapii, natrafiłem na szereg specjalistycznych klinik zajmujących się dysmorfofobią i w końcu na stronie internetowej jednej z takich placówek znalazłem informację, że problem można stosunkowo szybko rozwiązać, stosując terapię behawioralną. Muszę po prostu rozpoznać szkodliwe wzorce myślenia i zachowań i opracować alternatywy.
Więc to zrobiłem. Jak się okazało, z sukcesem. Zrozumiałem, że nie wszystko jest takie złe, jak się wydaje. Szacuje się, że na tę nieswoistą chorobę cierpi od dwóch do trzech procent populacji, przy czym więcej jest kobiet niż mężczyzn. Więc nie byłem sam. Albo jak ujął to mój brat bliźniak Günther Oettinger: Siedzimy wszyscy w jednej łódce.
Berliner-zeitung