Kiedy Spielberg prawie poszedł popływać: Daa-dam, Daa-dam: 50 lat „Szczęk”
Kiedy „Szczęki” miały premierę 50 lat temu, niemiecki krajobraz kinowy nie był jeszcze zdominowany przez duże multipleksy, ale raczej przez wiele mniejszych kin. Ważnymi nośnikami reklamowymi były plakaty i zdjęcia wyświetlane w szklanych gablotach przy wejściu do każdego kina.
Plakat do filmu „Szczęki” jest jednym z najbardziej zapadających w pamięć: gigantyczna głowa rekina z otwartą paszczą pod pływającą kobietą.
Aby uczcić 50. rocznicę premiery filmu (w USA miał on premierę 20 czerwca 1975 r., a w Niemczech Zachodnich dopiero w grudniu 1975 r.), Universal Pictures ponownie wyświetla go w wybranych kinach w tym roku.
W połączeniu z opublikowanymi zdjęciami, 50 lat temu, zachodnioniemiecki uczeń szkoły podstawowej mógł sobie żywo wyobrazić horror filmu. Oczywiście obejrzenie filmu było niemożliwe — obowiązywał limit wiekowy 16 lat — ale obrazy wywołały w nim mentalne wyobrażenia.
Spowodowało to dłuższe przerwy przed kinem każdego dnia, zarówno w drodze do i ze szkoły.
Nie wiedząc o tym, było to już bardzo blisko istoty filmu: ponieważ w pierwszych 80 minutach sam rekin jest ledwo widoczny. Reżyser Steven Spielberg, mający wtedy zaledwie 28 lat, oparł się na dobrze znanym spostrzeżeniu gatunku horroru: strach nie jest generowany przez to, co się widzi, ale przez to, co się czuje.
Daa-dam. Daa-dam. Da-dum da-dum da-dum da-dum.W związku z tym ograniczył się głównie do wskazówek, takich jak muzyka Johna Williamsa z niepokojącym „Daa-dam, Daa-dam” czy podwodne ujęcia z perspektywy rekina.
Jedną z najlepszych scen jest ta, w której cały pomost rybacki zostaje zerwany siłą gigantycznej ryby i rzucony w morze — a następnie nagle odwraca się i rzuca się na rybaka, który wpadł do wody. Tutaj również nie ma śladu samego potwora.
Ten element stylistyczny jest kluczowym elementem atrakcyjności filmu — ale został w dużej mierze wykorzystany z czystej żenady. Siedmioipółmetrowy, oburzająco drogi mechaniczny manekin rekina, który został zbudowany na potrzeby filmu (wraz z dwoma mniejszymi), nie sprawdził się.
„Bruce”, jak Spielberg nazwał modela na cześć swojego prawnika, zatonął w morzu na początku kręcenia filmu, bulgocząc. „Jego ogon wystawał z wody, machając jak Flipper” – wspominał później Spielberg w wywiadzie telewizyjnym.
„Nastąpił kolejny wybuch i wszystkie kable pneumatyczne latały jak węże. Potem zrobiło się cicho. Nastąpiło ostatnie beknięcie bąbelków i to był ostatni raz, kiedy widzieliśmy rekina — przez około trzy tygodnie”.
Więc teraz musiał nakręcić film o rekinie bez rekina. A kiedy w końcu go odzyskał, miał zeza i jego szczęka nie zamykała się prawidłowo. Spielberg obawiał się, że „Bruce” stanie się pośmiewiskiem, więc postanowił pokazywać go jak najmniej.
I to nie wszystkie trudności: mniej więcej w połowie filmu akcja przenosi się z wybrzeża na otwarte morze. Jednak nikt wcześniej nie odważył się kręcić na morzu przez dłuższy czas — i jak się okazuje, miał ku temu powody.
Potrzebujemy Twojej zgody, aby wyświetlić
Zdjęcia kręcone latem 1974 roku u wybrzeży wyspy Martha's Vineyard na wschodnim wybrzeżu okazały się niezwykle stresujące. Nie dość, że aktorzy cierpieli na chorobę morską, to jeszcze był sezon regat, co oznaczało, że na horyzoncie nieustannie pojawiały się żaglówki.
A potem za każdym razem trzeba było przerywać zdjęcia, bo finałowa walka z rekinem miała wyglądać, jakby rozgrywała się w samotności oceanu. W tamtym czasie nie było możliwości wyretuszowania łodzi z tła.
Liczba dni zdjęciowych wzrosła trzykrotnie, podobnie jak koszty. Spielberg wspominał w dokumencie National Geographic, że był przekonany, że oznacza to koniec jego kariery. „Przez lata miałem koszmary. Nadal byłem na planie, a zdjęcia nigdy się nie kończyły”.
W rzeczywistości „Szczęki”, które w czerwcu weszły do kin w USA , wielokrotnie zwróciły koszty produkcji, stając się najpopularniejszym filmem w historii kina.
Z perspektywy czasu „Szczęki” — jak pierwotnie zatytułowano film — są uważane za narodziny letniego przeboju. Dziś prawie zapomniano, że do tego czasu często mówiono, że kina nie mają już przyszłości — ludzie mogli przecież oglądać filmy w telewizji.
„Szczęki” zapoczątkowały nową erę drogich produkcji hollywoodzkich, rozpoczętych bezprecedensową reklamą i generujących część przychodów z merchandisingu. Oglądanie ich stało się doświadczeniem możliwym tylko na dużym ekranie w towarzystwie wielu innych osób.
Dziś film zdaje się antycypować erę TrumpaNawet dziś, pół wieku później, ten thriller wciąż działa. Jeden z trzech głównych bohaterów, szorstki myśliwy rekinów Quint, wydaje się być zwiastunem ery Trumpa przez pryzmat roku 2025: odrzuca naukę biologa morskiego Matta Hoopera i wyśmiewa go jako rozpieszczonego mieszkańca miasta.
Podczas polowania na rekiny pochłaniają go fantazje zemsty i celowo zrywa wszelki kontakt ze światem zewnętrznym. Jego nieodpowiedzialne zachowanie powoduje zatonięcie łodzi – za co płaci własnym życiem.
Prawdziwą niesympatyczną postacią jest jednak burmistrz nadmorskiego kurortu, który z chciwości zysku chce za wszelką cenę utrzymać plaże otwarte. Dlatego komunistyczny przywódca kubański Fidel Castro opisał „Szczęki” jako „wspaniałą przypowieść o korupcji kapitalizmu”.
Aktywowane pierwotne lękiByć może najbardziej trwały wpływ filmu polegał na tym, że wywołał u niezliczonej liczby osób pierwotne lęki przed pływaniem w oceanie. To paranoja niewiedzy, co kryje się pod powierzchnią wody.
„Obejrzyj ten film, zanim pójdziesz popływać” – głosiły reklamy. W tym samym czasie rekiny, zwłaszcza rekiny białe, były demonizowane, co przyczyniało się do dziesiątkowania ich populacji.
Na szczęście w ostatnich latach sytuacja ta uległa zmianie, również dzięki wpływowi mediów: filmy udostępniane miliony razy w mediach społecznościowych pokazują nurków pływających z rekinami białymi bez zabezpieczeń, a nawet ich dotykających.
Staje się tutaj jasne, że zabójcza ryba Stevena Spielberga nie jest bardziej realna niż T-Rex z „Jurassic Park”, którego przeniósł na ekran 20 lat później. Pozostał wierny potworom — ale nigdy nie nakręcił kolejnego filmu o wodzie.
© dpa-infocom, dpa:250616-930-674786/1
Die zeit