Nowy rząd USA: To były pierwsze tygodnie Donalda Trumpa

Prezydent USA Donald Trump w krótkim odstępie czasu podpisał liczne dekrety i zainicjował ważne projekty, które przyciągnęły uwagę nie tylko w Ameryce. Niektóre z nich znów są na krawędzi. Przegląd.
Ministerstwo Sprawiedliwości jest jednym z centralnych miejsc przewrotów nowego rządu. Nie chodzi tu wyłącznie o ustalenie nowych priorytetów politycznych, do czego ma prawo każdy rząd po zmianie władzy: odejścia od polityki równości i egzekwowania bardziej rygorystycznych norm środowiskowych na rzecz np. walki z nielegalną migracją i ścigania karteli narkotykowych. Prokurator generalna Pam Bondi nie ograniczyła się do zemsty na prawnikach zaangażowanych w ściganie Donalda Trumpa i szturm na Kapitol 6 stycznia 2021 r.
Departament Sprawiedliwości, który tradycyjnie cieszy się niezależną pozycją w rządzie, postrzega siebie pod rządami Bondiego jako narzędzie egzekwowania programu prezydenta. Stało się to jasne, gdy na przykład minister nakazał rozwiązanie grupy zadaniowej, której zadaniem było egzekwowanie sankcji wobec rosyjskich oligarchów. Trump, który zadeklarował chęć utrzymania dobrych stosunków z Władimirem Putinem, chce znieść te sankcje po zawarciu „porozumienia” mającego na celu zakończenie wojny na Ukrainie.
Szczególnie sprawa Erica Adamsa pokazała, że amerykańska praworządność jest zagrożona. Demokratyczny burmistrz Nowego Jorku został oskarżony o korupcję. Jego własna partia namawiała go do rezygnacji. Adams zabiegała o względy Trumpa po jego zwycięstwie w wyborach. Po objęciu urzędu przez Trumpa Departament Sprawiedliwości nakazał prokuratorowi Nowego Jorku umorzenie sprawy przeciwko Adamsowi. Takie rozumowanie doprowadziło do rezygnacji w biurze prokuratora okręgowego na Manhattanie i w Departamencie Sprawiedliwości w Waszyngtonie: Po pierwsze, zeszłoroczny pozew był przypadkiem politycznej sprawiedliwości, ponieważ Adams ośmielił się skrytykować politykę migracyjną ówczesnego prezydenta Joe Bidena.
Po drugie, Trump potrzebuje poparcia burmistrza, aby móc przeprowadzić masowe deportacje nielegalnych imigrantów. Danielle Sassoon, mianowana przez Trumpa tymczasowym prokuratorem okręgowym, zaprotestowała, twierdząc, że wycofanie pozwu z powodu oczekiwania na poparcie polityczne ze strony oskarżonego było błędem. Nie powinno być żadnego „coś za coś”. Ona wzięła kapelusz.
Imigracja była głównym tematem kampanii Trumpa. Już na początku swojej kadencji amerykański prezydent przedstawił szereg posunięć, które jeszcze bardziej utrudniły przebieg jego pierwszej kadencji. Trump chce wywierać podwójną presję: na osoby przebywające nielegalnie w Stanach Zjednoczonych oraz na miasta i władze, które odmawiają wykonywania jego poleceń. Najbardziej krytykowanym dekretem był ten, który odmawiałby obywatelstwa amerykańskiego dzieciom urodzonym w Stanach Zjednoczonych przez imigrantów, którzy nie mieli legalnego pobytu po 19 lutego, co według powodów stanowiłoby naruszenie 14. poprawki. Jak dotąd trzech sędziów federalnych w stanie New Hampshire, stanie Waszyngton i stanie Maryland zablokowało to zarządzenie na czas nieokreślony. Do tej pory pozwy wniosło około pół tuzina grup interesów.
W zasadzie rząd amerykański skutecznie zablokował najpopularniejsze szlaki imigracyjne. Dotyczy to na przykład aplikacji CBP-One, która może być wykorzystywana do umawiania wizyt na przejściach granicznych i składania wniosków o azyl. Zniesiono również wyjątki humanitarne dla migrantów z Kuby, Haiti, Nikaragui i Wenezueli. Każdy, kto czeka na decyzję o azylu w Ameryce, będzie musiał ponownie czekać w Meksyku, tak jak miało to miejsce w pierwszej kadencji Trumpa.

Akcje wymierzone w przestępców-migrantów, intensywnie reklamowane w mediach społecznościowych w pierwszych tygodniach, nie postępują w tempie oczekiwanym przez Trumpa. W połowie lutego Trump zdegradował dwóch wysokich rangą funkcjonariuszy ICE odpowiedzialnych za operacje. Według agencji Reuters, najnowsze dane Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego pokazują, że Trump deportował około 37 tys. migrantów w pierwszym miesiącu swojej kadencji, czyli o około 20 tys. osób mniej niż jego poprzednik Joe Biden deportował średnio miesięcznie. Administracja Trumpa uzasadnia to wzrostem nielegalnej imigracji za rządów Bidena.
Pierwszego dnia Trump ogłosił stan wyjątkowy, co pozwoliło na rozmieszczenie wojsk na granicy i przeznaczenie pieniędzy podatników na odpowiednie działania. Liczba nielegalnych przekroczeń granicy spadła gwałtownie do 47 000 w grudniu ubiegłego roku, po osiągnięciu rekordowego poziomu ok. 250 000. Jak podają doniesienia medialne, kontrowersyjny plan umieszczenia 30 000 migrantów w amerykańskiej bazie morskiej w Zatoce Guantanamo na razie nie będzie kontynuowany. Rozstawione namioty najwyraźniej nie spełniają norm więziennych. Przez krótki czas w pustych ośrodkach detencyjnych przebywało około 170 migrantów.
Trump, który w ostatnich latach przedstawiał się jako ofiara upolitycznionego systemu sprawiedliwości w obliczu licznych pozwów przeciwko niemu, już wiosną 2023 r. obiecał swoim zwolennikom, że będzie ich „sprawiedliwością” i „zemstą”. Na prawicowej konferencji CPAC w Waszyngtonie w zeszłym tygodniu powtórzył to już jako ponownie wybrany prezydent. „Oszuści, kłamcy, globaliści i biurokraci głębokiego państwa zostaną wypędzeni do piekła” – powiedział w swoim przemówieniu. Uczestnicy szturmu na Kapitol, którym ułaskawiono karę, również bili mu brawo z widowni. Jednym z pierwszych oficjalnych działań Trumpa było ułaskawienie niemal wszystkich osób skazanych 6 stycznia 2021 r., nawet tych, którzy stosowali przemoc wobec funkcjonariuszy policji. Opisał ich jako ofiary prześladowań o podłożu politycznym.
Pod koniec stycznia Trump zwolnił ponad tuzin zawodowych urzędników Departamentu Sprawiedliwości, ponieważ, według agencji, odegrali oni „znaczącą rolę w ściganiu Trumpa”. W oficjalnym liście napisano, że nie można im zaufać, że „wiernie” wdrożą program prezydenta. Dotknięci tym byli byli pracownicy specjalnego prokuratora Jacka Smitha, który kierował śledztwem przeciwko Trumpowi w związku ze skandalem dokumentalnym i wydarzeniami z 6 stycznia 2021 r.
Ponadto, obecnie prowadzone jest śledztwo przeciwko prokuratorom nadzorującym postępowania karne związane ze szturmem Kapitolu. Walcząc ze swoimi przeciwnikami politycznymi, Trump wycofał również ochronę osobistą byłych pracowników, z którymi w międzyczasie popadł w konflikt. Wśród nich znaleźli się były przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Mark Milley, jego były sekretarz stanu Mike Pompeo i ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Trumpa John Bolton – wszyscy oni, według informacji wywiadowczych, są zagrożeni przez reżim irański.
We wtorek Biały Dom ogłosił, że przejmie kontrolę nad wyborem dziennikarzy odpowiedzialnych za szczegółowe relacjonowanie wydarzeń prezydenckich. Dotychczas tzw. pulę 13 przedstawicieli mediów organizowało Stowarzyszenie Korespondentów Białego Domu. Jednakże rzeczniczka Trumpa Karoline Leavitt ogłosiła, że stowarzyszenie korespondentów „nie będzie już miało monopolu”. Dziennikarze, którym „odmówiono dostępu przez długi czas”, zostaną dodani do grupy. Wcześniej agencja informacyjna AP straciła akredytację w Białym Domu, ponieważ nadal mówiła o „Zatoce Meksykańskiej” zamiast o „Zatoce Amerykańskiej”.
Prezydent Trump uwielbia cła, co wielokrotnie podkreślał. Ale szczególnie lubi groźbę ceł. Dlatego zaskakujące jest, że pomimo całej retoryki, nałożył dotychczas jedynie nowe cła na cały import z Chin, wynoszące zaledwie dziesięć procent. Podczas kampanii wyborczej mówiło się o 60 procentach. Cła w wysokości 25 procent na import z Kanady i Meksyku mogą wejść w życie na początku marca. Nadal nie jest jasne, czy tak się stanie. Na początku lutego Trump przyznał dwóm sąsiadom odroczenie wyroku, ponieważ zastosowali się oni do jego żądania zaostrzenia ochrony granicy. Cła na stal i aluminium mogą zostać wprowadzone pod koniec marca. W kwietniu nadchodzi poważny cios: wzajemne cła.
Zasadniczo Trump chce odpowiedzieć cłami co najmniej tak wysokimi jak cła nakładane przez inne kraje na towary amerykańskie. Ponieważ wbił sobie do głowy, że podatek od wartości dodanej, który obowiązuje w UE, ale nie w USA, jest także rodzajem cła, amerykańskie cła mogą być jeszcze wyższe. Ostatecznie przeszkodą dla Trumpa może być biurokratyczny potwór, którego musiałby stworzyć, aby oceniać i reagować na cła na tysiące towarów ze 180 krajów. Teoretycznie chęć wzajemności mogłaby skłonić Stany Zjednoczone i niektórych partnerów handlowych do obniżenia ceł nałożonych na siebie nawzajem. Można jednak wątpić, czy Trump ma właśnie taki zamiar.
Wielokrotnie dawał jasno do zrozumienia, że najlepszym sposobem dla firm na uniknięcie ceł jest przeniesienie produkcji do Stanów Zjednoczonych. Ponadto w perspektywie średnioterminowej chce zastąpić przynajmniej część amerykańskiego podatku dochodowego przychodami z ceł. Ma na myśli również dodatkowe cła na samochody i półprzewodniki. Konsumenci, rynki akcji i firmy reagują teraz niepewnością. Wskaźniki nastrojów konsumentów sygnalizują rosnące obawy, że z powodu taryf nieuchronnie nastąpi nowa fala inflacji. Najważniejsze indeksy giełdowe spadły, ponieważ Trump ponownie podniósł w tym tygodniu cła na Kanadę i Meksyk. Przedsiębiorstwa prowadzące działalność międzynarodową wstrzymują się z inwestycjami, ponieważ nie wiedzą, na jakich warunkach będą mogły w przyszłości eksportować i importować.
Zaledwie kilka dni po swoim zwycięstwie w wyborach w listopadzie Trump ogłosił zamiar powołania „Departamentu Efektywności Rządowej”, czyli „DOGE”. Obiecał Elonowi Muskowi, prawdopodobnie swojemu najważniejszemu i najbardziej hojnemu zwolennikowi w kampanii wyborczej, wiodącą rolę w tej grupie roboczej. Już wtedy Trump i Musk jasno dali do zrozumienia, że „DOGE” powinien być narzędziem dezorganizacji. Trump powiedział, że chce „zdemontować rządową biurokrację”, podczas gdy Musk obiecał „fale uderzeniowe”. W dniu zaprzysiężenia w styczniu Trump oficjalnie uruchomił „DOGE” dekretem.
Musk natychmiast zabrał się do pracy, namawiając kolejne agencje do drastycznych cięć budżetowych, a jak w przypadku agencji pomocy rozwojowej USAID, do ich całkowitej likwidacji. Kilka dni temu na konferencji jasno wyraził, jak postrzega swoje zadanie, przyjmując od prezydenta Argentyny Javiera Milei piłę łańcuchową i z entuzjazmem pozując z nią do zdjęcia.

Od czasu objęcia urzędu przez Trumpa, Musk używał „DOGE”, aby szerzyć strach i terror w rządzie. Masowo anulowano zamówienia, a kilka tysięcy pracowników rządowych zostało zwolnionych. Niedawno Musk wywołał poruszenie, prosząc wszystkich pracowników rządowych o przesłanie drogą mailową listy osiągnięć z ostatniego tygodnia. Dodał do tego groźbę zwolnienia. Akcja ta wywołała pewne zamieszanie, a niektóre władze nakazały swoim pracownikom nie reagować. Rzeczniczka Białego Domu poinformowała, że ponad milion pracowników zastosowało się do prośby Muska.
Musk obiecał „maksymalną przejrzystość” inicjatywy, ale system „DOGE” pozostaje w dużej mierze niejasny.
Doniesienia medialne wzbudziły również wątpliwości co do dotychczasowych oszczędności, które na specjalnie utworzonej stronie internetowej „DOGE” oszacowano na 65 miliardów dolarów. Nie ma też prawie żadnych oficjalnych informacji o tym, kto wchodzi w skład grupy roboczej. Doniesienia medialne ujawniły, że oprócz wieloletnich powierników Muska, zatrudniono także szereg bardzo młodych pracowników, w tym byłych stażystów w firmie Muska. Rola Muska również nie jest jasno określona. W tym tygodniu Biały Dom ogłosił, że Amy Gleason jest oficjalną szefową projektu „DOGE”, ale publiczną twarzą jest Musk. Miał również wziąć udział w pierwszym posiedzeniu gabinetu Trumpa w środę.
Krytyka „DOGE” wśród amerykańskiej opinii publicznej rośnie. Niektórzy republikańscy członkowie Kongresu byli ostro atakowani przez wyborców na różnych wydarzeniach, a jeden z nich zaapelował później o ostrożniejsze podejście. Trump najwyraźniej nie widzi takiej potrzeby. W zeszły weekend wezwał nawet Muska, aby stał się „bardziej agresywny”.
Walcząc z rzekomą „przebudzoną” postawą administracji swojego poprzednika, Trump w pierwszych tygodniach swojej kadencji uciekł się do presji społecznej. Po wydaniu rozporządzenia wykonawczego nakazującego zakończenie wszystkich programów różnorodności (DEI) w agencjach federalnych, poprosił również pracowników o zgłaszanie kolegów, którzy sprzeciwiają się temu zarządzeniu. Jednak w ubiegły piątek sędzia federalny wstrzymał wykonanie zarządzenia nakazującego agencjom federalnym zaprzestanie finansowania projektów promujących różnorodność, integrację i równość. Może to naruszać konstytucję, w tym wolność słowa. Pozew został złożony przez miasto Baltimore i kilka grup interesów reprezentujących uniwersytety.
Drugim ważnym problemem Trumpa, oprócz DEI, jest walka z „ideologią płci”. Pierwszego dnia ogłosił, że w przyszłości będą tylko dwie płcie: męska i żeńska. W 2022 roku administracja Bidena zezwoliła na wpisywanie znaku X w paszportach w odpowiedzi na pytanie o płeć. Dwa tygodnie temu Departament Stanu Trumpa nakazał biurom paszportowym, aby nie rozpatrywały tego typu wniosków. Ponadto osoby transpłciowe nie będą już mogły służyć w wojsku, gdyż ich orientacja seksualna „sprzeczna jest z obowiązkiem żołnierza do prowadzenia honorowego, prawdomównego i zdyscyplinowanego trybu życia, także w życiu prywatnym” – oświadczył Biały Dom. Po tym, jak sędzia zakwestionowała zarządzenie, które zostało już kilkakrotnie zaskarżone, Departament Obrony złożył w zeszłym tygodniu skargę o niewłaściwe postępowanie sędzi.
Na prośbę rządu kobiety transseksualne przebywające w więzieniach federalnych będą w przyszłości osadzane w bloku męskim. W kilku przypadkach sędziowie zapobiegli temu; W przeciwnym wypadku istnieje duże ryzyko napaści na tle seksualnym. Trump nazywa zabiegi zmiany płci „chemicznym i chirurgicznym okaleczeniem”. Pod koniec stycznia nakazał władzom federalnym wstrzymanie finansowania placówek oferujących takie leczenie osobom poniżej 19. roku życia. W odpowiedzi na pozew złożony przez sześć nieletnich osób transseksualnych, sędzia federalny nakazał, aby fundusze federalne były nadal wypłacane na razie: Celem dekretu jest ich ochrona, „ale wydaje się, że naraża te dzieci na skrajne ryzyko”.
Frankfurter Allgemeine Zeitung