Trump ingeruje także w wolność prasy: zrywa z tradycją

Zaktualizowano 26 lutego 2025 - 08:58 Czas czytania: 3 min.
W przyszłości Biały Dom chce mieć większą kontrolę nad tym, którzy dziennikarze mogą zadawać pytania Prezydentowi. Pierwszeństwo będą miały media lojalne wobec Trumpa.
Jest to niespotykane dotąd w Stanach Zjednoczonych naruszenie wolności prasy: Biały Dom chce w przyszłości sam wybierać akredytowanych dziennikarzy. Stowarzyszenie Korespondentów Białego Domu (WHCA), założone w 1914 roku jako stowarzyszenie dziennikarzy akredytowanych przy Białym Domu, ma zostać częściowo pozbawione swojej władzy.
Pytania dziennikarzy, które wydają się zadawane na zamówienie, na przykład dotyczące osiągnięć prezydenta USA Donalda Trumpa w pierwszych dniach urzędowania, stały się częścią codziennego życia w Waszyngtonie . Trump jest bardziej wybiórczy w doborze osób zadających pytania, akredytacje prasowe zostały ponownie rozdysponowane, a ekskluzywne wywiady udzielane są głównie wewnętrznemu nadawcy Fox News. Teraz prezydent chce pójść o krok dalej i wziąć w swoje ręce proces selekcji dziennikarzy, który funkcjonuje od ponad stu lat i ma na celu zapewnienie wyważonego relacjonowania.
Niezależne stowarzyszenie miało dotychczas pełną kontrolę nad tzw. pulą korespondentów i w związku z tym decydowało, którzy reporterzy będą relacjonować wydarzenia w imieniu wszystkich akredytowanych dziennikarzy, gdy liczba miejsc była ograniczona. Agencja rządowa poinformowała, że decyzję w tej sprawie podejmie w przyszłości zespół ds. mediów Białego Domu. „WHCA od dawna dyktowała, którzy dziennikarze mogą zadawać prezydentowi Stanów Zjednoczonych pytania w sytuacjach o charakterze prywatnym – teraz to już przeszłość” – powiedziała rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt.
„Pula” składa się z wybranych reporterów, którzy są na miejscu – np. w przypadku wydarzeń, w których przestrzeń jest ograniczona – i przekazują swoje informacje wszystkim akredytowanym dziennikarzom zgodnie ze standardową procedurą. Dotyczy to na przykład wystąpień Trumpa w Gabinecie Owalnym Białego Domu czy jego lotu w kabinie prasowej samolotu prezydenckiego (Air Force One).
Stowarzyszenie dziennikarzy uważa działania Białego Domu za jawne naruszenie wolności prasy w Stanach Zjednoczonych. „W wolnym kraju kierownictwo nie powinno decydować o składzie sprawozdawców” – czytamy w oświadczeniu. Amerykańska gazeta „New York Times” opisała decyzję w oświadczeniu rzecznika Platformy X jako „próbę podważenia dostępu opinii publicznej do niezależnych, wiarygodnych informacji o najpotężniejszej osobie w Ameryce”.
Obecnym powodem decyzji Białego Domu jest trwający od tygodni spór z amerykańską agencją prasową AP, który obecnie również znalazł swoje rozstrzygnięcie w sądzie. Międzynarodowa agencja, ceniona na całym świecie za swą statutową neutralność, nie przyjęła nowego określenia Trumpa na Zatokę Meksykańską – „Zatoka Ameryki”.
Agencja AP nadal nazywa znany na całym świecie akwen wodny na południe od amerykańskiego wybrzeża Atlantyku jego 400-letnią nazwą. Dlatego reporterom AP odmówiono wstępu do Gabinetu Owalnego i prezydenckiego samolotu Air Force One. AP i WHCA podjęły w tej sprawie kroki prawne. Początkowo jednak sędzia nie wydał nakazu tymczasowego wobec Białego Domu.
Sam Trump stwierdził, że Associated Press jest częścią „radykalnej lewicy”. Nazwał anonimowego reportera AP „lewicowym radykalnym szaleńcem” i poskarżył się: „Oni nie traktują nas uczciwie”.
W odróżnieniu od wielu innych reporterów, grupa reporterów, która jest ustalana według określonych kryteriów i na zasadzie rotacji, ma bezpośredni dostęp do Prezydenta i dlatego często ma okazję zadawać mu bezpośrednie pytania. WHCA reguluje skład wody w basenie poprzez cyrkulację. Jak powiedział prezes Eugene Daniels, organizacja od ponad 100 lat nieustannie stara się zapewnić dostęp do jak największej liczbie profesjonalistów z branży medialnej.
Dla administracji Trumpa to nie wystarczy. Mają zostać dodane kolejne media, a wpływ mediów tradycyjnych najwyraźniej zostanie ograniczony. Nowością są lokalne stacje radiowe i telewizyjne, które są blisko ludzi i odzwierciedlają „tętno kraju”.
Wiele lokalnych nadawców należy do grupy medialnej Sinclair, która jest uważana za grupę silnie prawicowo-populistyczną i słynie z tego, że daje swoim dziennikarzom centralnie kontrolowane wytyczne dotyczące sposobu relacjonowania wydarzeń. Naukowcy zajmujący się mediami uważają je, obok stacji Fox News, za jeden z głównych filarów polityki dezinformacyjnej Donalda Trumpa.
t-online