Metalowe łańcuchy, które niszczą rafy koralowe: Film pokazuje stosowanie włoków dennych i stawia pytanie, dlaczego są one dozwolone na obszarach morskich chronionych


Znany brytyjski filmowiec przyrodniczy David Attenborough sprawił sobie wyjątkowy prezent na swoje 99. urodziny. 8 maja wydał film „Ocean” – odę do tego, co uważa za najważniejszą część naszej planety, morza. Jedna sekwencja w szczególności pozostawia trwałe wrażenie: po raz pierwszy zniszczenia spowodowane przez włok denny są pokazane z perspektywy ryby.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Przy dramatycznych dźwiękach strun widz zanurza się w dużej sieci ciągniętej po dnie morza przez statek. Przerażone ryby próbują uciekać we wszystkich kierunkach, ale nie ma ucieczki. Ciężki metalowy łańcuch przytrzymujący sieć na dnie wzburza osad i wielokrotnie uderza w głazy.
„Rozmyte obrazy wykorzystania takich sieci krążyły już wcześniej” — mówi biolog ochrony przyrody Callum Roberts z University of Exeter. „Ale dopiero te obrazy pozwalają zrozumieć, jakie szkody powodują”.
Rybacy zazwyczaj polują na jeden gatunek, a nawet trzy czwarte ich połowu jest wyrzucane – często obejmując gatunki zagrożone, takie jak żółwie, rekiny lub płaszczki. Trudno sobie wyobrazić bardziej marnotrawną formę połowu. Ponadto połowy denne pozostawiają ślady zniszczeń na dnie morza. Niemniej jednak są one dozwolone – nawet w wielu obszarach chronionych.
Na krótko przed rozpoczęciem Konferencji Oceanicznej ONZ , która odbędzie się w Nicei od 9 czerwca, sojusz organizacji pozarządowych, naukowców i przedstawicieli rybaków na małą skalę wzywa do zmiany tej praktyki. Złożyli petycję podpisaną przez ponad 250 000 osób do UE, wzywając do zakazu połowów dennych w morskich obszarach chronionych.
Już w XIV wieku pojawiały się skargiPetycja , jak na ironię, jest również jednym z najstarszych dokumentów dotyczących stosowania włoków dennych: Już w 1376 r. zaniepokojeni obywatele południowej Anglii skarżyli się królowi na rybaków, których sieci z żelaznymi końcówkami „poruszają się tak ciężko po dnie, że niszczą podwodne kwiaty, a także ikrę ryb”.
Ale rybołówstwo zmieniło się znacząco od czasów średniowiecza. Dzisiejsze włoki denne są czasami tak duże jak katedry i ważą kilka ton. Występują w różnych kształtach. Zazwyczaj są przytrzymywane na dnie za pomocą łańcuchów lub metalowych belek, podczas gdy urządzenia wypornościowe przymocowane do górnej części otworu naciągają sieć. Sieci, które mogą mieć do 100 metrów szerokości i 12 metrów wysokości, są holowane przez statki.
W przeciwieństwie do tego, do połowu krewetek używa się kilku małych sieci. Ich oczka są tak ciasno splecione, że prawie żadne żywe stworzenie nie ucieknie: do 90 procent połowu to przyłów. Tak zwane dragi wbijają się szczególnie głęboko w dno – sieci włokowe ze stalową konstrukcją przypominającą pług na spodzie, aby podnosić ostrygi lub przegrzebki z osadu.
Pascal Rossignol / Reuters
Zakres szkód wyrządzonych przez włoki zależy w dużej mierze od podłoża. Najbardziej dramatyczny efekt występuje, gdy przecinają rafy, wyjaśnia Callum Roberts: „Tam wycinają wszystkie formy życia rosnące w górę jak kosiarka do trawy”. Potrzeba dziesięcioleci, aby zniszczone siedliska, które są ważne dla wielu gatunków, się odrodziły.
Według Robertsa, prawie nie ma części szelfów kontynentalnych, pokrytych oceanem obszarów wzdłuż kontynentów, do których nie można było dotrzeć za pomocą włoków dennych lub pogłębiarek. Z odpowiednimi konsekwencjami: „W Europie kiedyś były rafy ostryg od Norwegii do Morza Śródziemnego” — mówi biolog. „Z powodu naszych destrukcyjnych praktyk połowowych, teraz wszystkie zniknęły”.
Emisja CO2 o połowę mniejsza niż światowy ruch lotniczyStaje się coraz bardziej oczywiste, że włoki denne powodują zupełnie inny problem: powodują zmiany klimatyczne. Ponieważ materia organiczna w oceanach stale opada na dno i jest tam zakopywana, dno morskie jest jednym z największych magazynów węgla na Ziemi. Kiedy włoki naruszają dno, część z niego jest przekształcana w CO2 i uwalniana do atmosfery.
Amerykańscy naukowcy niedawno ustalili , że włoki denne uwalniają do 370 milionów ton CO2 rocznie. Jest to około dwa razy więcej niż emisje z silników wszystkich statków rybackich na świecie i około połowa emisji z globalnego lotnictwa.
Silverback Films i Open Planet
Te nowe odkrycia prawdopodobnie będą również tematem dyskusji na nadchodzącej konferencji ONZ na temat oceanów. Zarówno ONZ, jak i UE postawiły sobie za cel ochronę 30 procent obszarów morskich do 2030 r., co ma przynieść korzyści bioróżnorodności, a konkretnie klimatowi.
Niektóre kraje europejskie, takie jak Niemcy, Belgia i Francja, już osiągnęły ten cel. Jednak, jak pokazuje petycja, którą teraz złożono, połowy denne są nadal praktykowane w prawie dwóch trzecich istniejących morskich obszarów chronionych w Europie.
Według Robertsa ta metoda połowu ryb musi być tam konsekwentnie zakazana. Konferencja Oceaniczna ONZ jest dobrym miejscem na ogłoszenia. „Mam nadzieję, że obrazy z nowego filmu Attenborough będą miały wpływ i że kraje zaczną teraz ustanawiać właściwe obszary chronione zamiast 'fałszywych sanktuariów'” – mówi.
Silverback Films i Open Planet
Biolog Gerd Kraus, dyrektor Instytutu Rybołówstwa Morskiego Thünen w Bremerhaven, widzi to nieco inaczej. „Dla każdego z tych obszarów chronionych określono konkretne cele ochrony” – wyjaśnia. Nie zostały one ustanowione w celu zapobiegania jakiejkolwiek działalności człowieka w ich obrębie. Na przykład na Morzu Północnym istnieją strefy poświęcone ochronie morświnów. Nie są tam dozwolone żadne sieci skrzelowe, które mogłyby zaplątać ssaki morskie. Połów włokiem dennym jest jednak dozwolony w niektórych obszarach.
Tak jest również w Parku Narodowym Morza Wattowego, który rozciąga się od Holandii przez Niemcy do Danii. Według Krausa zakaz połowów dennych w Morzu Wattowym byłby przekroczeniem granicy; oznaczałby koniec niemieckiego połowu krabów. „Gdzie podłoże jest piaszczyste, a silne prądy pływowe stale wzburzają osad, połowy denne są uzasadnione” – mówi.
Jednak według Krausa absolutnie konieczne jest unikanie ich gdzie indziej: „Na łąkach trawy morskiej lub zimnowodnych rafach koralowych, takich jak te występujące w Europie, włoki denne powodują ogromne szkody”.
Biolog opowiada się zatem za ukierunkowaną strategią: zamiast całkowitego zakazu połowów włokiem na istniejących częściowo chronionych obszarach, strefy naprawdę narażone powinny zostać objęte ścisłą ochroną, a natura powinna zostać pozostawiona samej sobie. Jak dotąd tylko kilka procent europejskich obszarów morskich ma ten ścisły status ochrony, chociaż UE dąży do 10 procent. „Istnieje pilna potrzeba podjęcia działań w tym zakresie” – mówi Kraus.
Jakie produkty rybne pochodzą z włoków dennychAle to nie tylko wina polityków. „Konsumenci też mają w tym swój udział”, mówi Isabel Jimenez, naukowiec zajmująca się tematyką morską z WWF Switzerland. Zwłaszcza że znaczna część produktów rybnych w naszych supermarketach i restauracjach pochodzi z połowów dennych. Należą do nich dorsz, morszczuk, mintaj i różne krewetki. „Zalecamy czytanie etykiet lub zadawanie pytań na ich temat, a następnie unikanie takich produktów”, wyjaśnia Jimenez.
Jednak nie zawsze jest to łatwe. Często metoda połowu wymieniona na opakowaniu to tylko bardzo szeroka kategoria „trałowanie”. A nawet ryby z etykietą MSC mogą pochodzić z włoka dennego. Według Jimeneza dobre zarządzanie i zmodyfikowany sprzęt połowowy mogą złagodzić skutki trałowania dennego. Ale najlepiej jest wybierać ryby złowione selektywnymi metodami, takimi jak wędki ręczne lub tyczki.
Osoby, które chcą odżywiać się w sposób przyjazny dla środowiska, powinny zostawiać ryby i owoce morza na specjalne okazje i wybierać gatunki, których produkcja ma mniejszy wpływ na środowisko, takie jak hodowlane karpie, sumy i małże lub dzikie ryby, takie jak sardynki i sardele.
Silverback Films i Open Planet
Jimenez uważa również, że należy rygorystycznie chronić więcej obszarów oceanicznych. To, co dzieje się w takich regionach, gdy ludzie przestają interweniować, pokazano również w filmie „Ocean”. Na Wyspach Normandzkich w Kalifornii i w strefie u wybrzeży południowej Francji obfitość życia we wszystkich jego formach powróciła do morza.
Rozwój w największym na świecie obszarze chronionym, Papahanaumokuakea na Hawajach, jest jeszcze bardziej imponujący: tam tuńczyki żółtopłetwe są ponownie w stanie rozmnażać się tak dobrze, że ich populacja wzrosła o 54 procent nawet w sąsiednich obszarach. I to również cieszy miejscowych rybaków.
Artykuł z « NZZ am Sonntag »
nzz.ch