Kłopoty w Unii: Dla kanclerza spraw zagranicznych Merza manifest SPD jest katastrofą

Czy to zemsta tych, których oszukano i zignorowano? Rolfa Mützenicha , który po okresie pełnienia funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego SPD nie został nawet przewodniczącym komisji? Norberta Waltera-Borjansa, byłego przewodniczącego partii, który może komentować tylko z zewnątrz? Czy też są to po prostu niezachwiane przekonania, które krytycy uważają za niezrozumiałe po ponad trzech latach wojny na Ukrainie, ale które wielu socjaldemokratów uważa za część swojego pacyfistycznego DNA?
Być może manifest SPD , który ostatnio dominuje na pierwszych stronach gazet, jest dokładnie tym, co nazywa go Ralf Stegner : „ważnym wkładem do debaty”.
Czymkolwiek to jest lub czym ma być: artykuł, w którym Mützenich, Walter-Borjans i Stegner, wraz z dziesiątkami innych towarzyszy, dystansują się od polityki bezpieczeństwa rządu federalnego, pojawia się w nieodpowiednim momencie dla Friedricha Merza . Kanclerz, który chce zrobić sobie nazwisko jako minister spraw zagranicznych w Europie i na świecie, musi teraz martwić się o siły odśrodkowe swojej koalicji. Wydaje się to niemal prowincjonalne. Jednak wydawało się, że istnieje zgoda: niemieckie wydatki na obronę powinny zostać znacznie zwiększone, z setkami miliardów euro dla Bundeswehry.
Teraz, jak stwierdza gazeta polityków SPD, w Niemczech i większości krajów europejskich zwyciężyły siły, które szukają przyszłości „głównie w strategii konfrontacji militarnej i setek miliardów euro na zbrojenia”. Trudno stworzyć znacznie większy dystans językowy od partnera koalicyjnego bez alienacji — nie wspominając o własnym kierownictwie partyjnym.
Liczy na jedność, odpowiedział Kanclerz w środę. Brzmiało to powściągliwie, cierpliwie. Ale nie trzeba być ekspertem Merza, żeby zgadnąć, że nie jest zadowolony z entuzjazmu Stegnera i innych do debaty. Jego rzecznik powiedział, że postrzega rząd jako „bardzo, bardzo zjednoczony” w kwestii obrony i odstraszania. Zjednoczony i zjednoczony, innymi słowy, zupełnie inny niż koalicja sygnalizacji świetlnej, która nie znalazła wspólnego gruntu w sprawie pomocy dla Ukrainy i ostatecznie nie była w stanie zebrać nawet dodatkowych trzech miliardów euro. Rzeczy będą inne pod rządami Merza niż pod rządami Olafa Scholza, przynajmniej tak brzmiała obietnica. Została ona wdzięcznie przyjęta na Ukrainie, w UE i wśród partnerów NATO.
Ale czy to się utrzyma? Czy też socjaldemokraci wahają się, jak oskarżano Scholza przez lata, a Merz musi się wyginać, żeby zapobiec upadkowi rządu?
Manifest SPD: Kłopoty szefa dyplomacji CDUTreść dokumentu SPD wcale nie jest zaskakująca. Krytykuje on „wojskową retorykę alarmową”, wzywa do rozmów z Rosją i wstrzymania stacjonowania nowych amerykańskich pocisków średniego zasięgu na niemieckiej ziemi. To, że towarzysze tacy jak Stegner i Mützenich tak myślą, nie jest niczym nowym; ich stanowiska są dobrze znane. W koalicji sygnalizacji świetlnej Stegner była odpowiedniczką Marie-Agnes Strack-Zimmermann, która niezmiennie wzywała do zwiększenia broni. Popularna para w talk-show, często widziana, często oburzona. A Mützenich, który kiedyś uzyskał doktorat na temat „stref wolnych od broni jądrowej”, był tym, który rozważał na głos w Bundestagu, że wojny również można zamrozić.
W tym czasie Mützenich przemawiał jeszcze jako przewodniczący frakcji parlamentarnej Bundestagu, a więc nie tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu socjaldemokratów jako partnera koalicyjnego sygnalizacji świetlnej. Nawet wtedy Zieloni byli zszokowani, tak jak są dzisiaj. Ale było oczywiste, że Mützenich nie mógł mówić całkowicie swobodnie; odpowiedzialność za swoją frakcję parlamentarną, a także za rząd, go oswoiła. Dziś może.
Patrzy się na ten manifest z „niedowierzaniem”, mówi czołowy polityk CDU . Jednak został on napisany tylko przez „byłych”, czyli ludzi wczorajszych. Mützenich, Walter-Borjans i Stegner, nie są już warci wzmianki? W każdym razie dokument jest uważany za „niezbyt istotny dla przebiegu rządu federalnego”, powiedział polityk CDU. Socjaldemokraci, tacy jak Adis Ahmetović, rzecznik ds. polityki wewnętrznej w Bundestagu, brzmieli w podobnym, choć mniej pejoratywnym tonie. Powiedział, że zwrócił uwagę na opinie pięciu z 120 członków klubu parlamentarnego. Znaczna część jego treści jest wątpliwa i nie znajdzie większości na federalnej konferencji partyjnej.
Fakt, że artykuł został opublikowany tuż przed konferencją partyjną SPD, nie jest oczywiście przypadkiem, co potwierdził Norbert Walter-Borjans w Frankfurter Allgemeine Zeitung. Następnie mówił o „koncentracji władzy” w SPD, którą, nawet jeśli nie powiedział tego wprost, najwyraźniej widzi w Larsie Klingbeilu, swoim następcy w kierownictwie partii. Z pewnością w SPD jest więcej zwolenników kursu rozbrojeniowego, niż sugerowałaby lista początkowych sygnatariuszy manifestu. I z pewnością nie jest niczym niezwykłym, że dokumenty stanowisk są publikowane w celu wpłynięcia na konferencje partyjne. Aby z wyprzedzeniem nadać ton.
W każdym razie eksperci od polityki zagranicznej CDU/CSU opisują manifest jako „katastrofalny dla reputacji Niemiec w Europie Środkowej i Wschodniej”. A jeden człowiek, ponad wszystko, reprezentuje politykę niemieckiego rządu: Friedrich Merz. Jednak CDU/CSU twierdzi, że ufają „procesom samookreślania” w SPD. Pozostaje więc pytanie, jak odporne jest to zaufanie.
Berliner-zeitung