Stany Zjednoczone: Dwa samoloty zmuszone przerwać lądowanie, aby uniknąć kolizji

We wtorek rano w ciągu kilku minut udało się potencjalnie uniknąć dwóch katastrof lotniczych nad Atlantykiem. Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA) poinformowała, że dwa samoloty zmuszone były przerwać lądowanie, aby uniknąć kolizji. Pierwszy samolot, linii American Airlines, leciał z Bostonu i miał lądować na lotnisku Washington National Airport. Podczas ostatniego zniżania w końcu odwołał manewr lądowania, aby ponownie wzbić się w powietrze i przyspieszyć oddalając się od lotniska.
Według oświadczenia Federalnej Administracji Lotnictwa, kontroler ruchu lotniczego poprosił pilotów samolotu o przerwanie lądowania, aby „zapewnić zachowanie separacji między tym samolotem a samolotem startującym z tego samego pasa startowego”. Około półtorej godziny później piloci lotu Southwest Airlines 2504 z Omaha zostali zmuszeni do odwołania lądowania na lotnisku Chicago Midway z powodu „samolotu biznesowego wjeżdżającego na pas startowy bez zezwolenia”.
Do obu incydentów doszło niecały miesiąc po zderzeniu samolotów nad stolicą USA, w którym zginęło 67 osób . Do zderzenia doszło między wojskowym śmigłowcem a samolotem pasażerskim linii American Airlines podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Ronald Reagan Washington National Airport nad rzeką Potomak w pobliżu Waszyngtonu. Samolot Bombardier CRJ700 z miasta Wichita w stanie Kansas w środkowych Stanach Zjednoczonych miał wylądować kilka sekund później. Według wojska śmigłowiec UH-60 Black Hawk odbywał lot szkoleniowy. Do zderzenia doszło na wysokości około 90 metrów, a samoloty rozbiły się w częściowo zamarzniętych wodach Potomaku. Nikt z 60 pasażerów i czterech członków załogi samolotu American Eagle Flight 5342, ani nikt z trzech żołnierzy znajdujących się na pokładzie śmigłowca, nie przeżył.
Według wstępnego raportu amerykańskiego organu nadzoru lotniczego FAA, liczba personelu w wieży kontroli lotów „nie była normalna dla tej pory dnia i natężenia ruchu”. Jak podano w raporcie, który wyciekł wkrótce po tragicznym wypadku, ruchem śmigłowców i samolotów pasażerskich zarządzał jeden kontroler ruchu lotniczego, a nie jak zwykle dwóch. Jak wynika z nagrania rozmowy w wieży kontroli lotów, przed zderzeniem kontrolerzy ruchu lotniczego ostrzegli śmigłowiec, że znajduje się na trasie lotu samolotu, a następnie poprosili go, aby „zszedł za” niego.
BFM TV