Dlaczego Republikanie chcą tłumić głosy własnych wyborców?


Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
Młody mężczyzna zgłasza się do urzędu miejskiego, aby zarejestrować się do głosowania na 30 dni przed wyborami prezydenckimi. To ostatni dzień rejestracji. Właśnie przeprowadził się do nowego miasta, aby znaleźć pracę i od tygodni pracuje na dwa etaty w fabryce. Kiedy dociera do urzędu miejskiego, dowiaduje się, że będzie potrzebował dokumentów potwierdzających obywatelstwo. Niestety, zgubił akt urodzenia podczas przeprowadzki, nigdy nie miał paszportu, a prawo jazdy mu nie wystarcza.
Kiedy po raz pierwszy zaangażowałem się w ochronę praw wyborczych Demokratów, zawsze zakładaliśmy, że ten głos, czy jakikolwiek inny, który został zignorowany, prawdopodobnie należał do nas. Większa rotacja głosów była korzystna dla Demokratów, a wyborcy, którzy musieliby się zmagać z uciążliwymi formalnościami, byli po naszej stronie. Ale w 2024 roku, kiedy kierowałem działem ochrony praw wyborczych w Krajowym Komitecie Demokratycznym, walcząc o prawa wyborcze wszystkich Amerykanów, zacząłem dostrzegać wiele przypadków, w których republikańskie taktyki zniechęcania do głosowania przeradzały się w samookaleczenie.
Przed 2016 rokiem, kiedy Republikanie zaostrzyli zasady głosowania, działało to na ich korzyść. Chociaż te środki często mają na celu i skutkują utrudnieniem głosowania mniejszościom rasowym, w dobie obecnej szkodzą one wszystkim, którzy dysponują mniejszymi środkami. Dla Republikanów sprzed 2016 roku miało to podwójne znaczenie: utrudnienia głosowania nieproporcjonalnie szkodziły mniejszościom rasowym i białej klasie robotniczej, która również głosowała na Demokratów.
Jednak od tego czasu elektorat uległ zmianie , a Republikanie pozyskali ogromną liczbę białych wyborców z klasy robotniczej. Wyborcy ci nadal odczuwają silny wpływ republikańskich taktyk tłumienia głosów, ale zmieniające się koalicje partii oznaczają, że ataki te mają teraz znaczący wpływ na wyborców Republikanów.
Republikanie rozpoczęli teraz nową kampanię mającą na celu utrudnienie głosowania.
W marcu prezydent Trump wydał rozporządzenie wykonawcze, które ma zmusić obywateli do przedstawienia dokumentu potwierdzającego obywatelstwo podczas rejestracji do głosowania za pośrednictwem federalnego formularza rejestracji wyborców. Rozporządzenie Trumpa, oprócz tego, że jest (w najlepszym razie) wątpliwe pod względem legalności, jest swego rodzaju afiszem, ponieważ zdecydowana większość osób korzysta z formularzy stanowych podczas rejestracji. (Formularz krajowy jest najczęściej wykorzystywany przez duże organizacje krajowe w kampaniach rejestracji wyborców).
Republikanie chcą jednak pójść o wiele, wiele dalej. W kwietniu kontrolowana przez Republikanów Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę SAVE, która obecnie znajduje się w Senacie. Ustawa ta zmusiłaby stany do akceptowania wyłącznie rejestracji z dokumentem potwierdzającym obywatelstwo, co w przypadku wszystkich stanów z wyjątkiem pięciu nie obejmuje prawa jazdy. Chociaż do niedawna ustawa utknęła w Senacie, w sierpniu konserwatywni aktywiści rozpoczęli ogólnokrajową kampanię mającą na celu jej uchwalenie. Ostatecznie oznaczałoby to więcej czasu na grzebanie w szufladach w poszukiwaniu paszportu, więcej zamieszania związanego ze znalezieniem kserokopiarki i więcej kłopotów z wypełnianiem dokumentów niezbędnych do skorzystania z konstytucyjnego prawa do głosowania.
W przeciwieństwie do poprzednich wersji środków ograniczających głosowanie, ten dodatkowy problem nieproporcjonalnie zaszkodzi Republikanom. Sondaże pokazują, że liberałowie znacznie częściej niż konserwatyści posiadają paszport. Środek ten ma również wpływ na kobiety zamężne, ponieważ zmiana nazwiska utrudnia udowodnienie obywatelstwa. Badania exit poll pokazują, że większość zamężnych kobiet poparła Trumpa w ostatnich wyborach, a kobiety zamężne, które zmieniły nazwisko, są prawdopodobnie bardziej konserwatywne niż te, które tego nie zrobiły.
Ten autosabotaż ze strony Republikanów wykracza poza walkę o dowód obywatelstwa.
Ponieważ Demokraci przenieśli głosowanie korespondencyjne w czasie pandemii, Republikanie zaczęli je atakować. Ataki te czasami prowadzą do wprowadzenia nowych przepisów ograniczających głosowanie korespondencyjne, ale również do masowego odejścia wyborców republikańskich od głosowania korespondencyjnego. Do 2024 roku Republikanie uznali to za tak duże zagrożenie dla swoich perspektyw, że znaleźli się w niezręcznej sytuacji, atakując głosowanie korespondencyjne jako źródło powszechnych oszustw – jednocześnie namawiając swoich wyborców do wyjścia i głosowania korespondencyjnego.
Podobnie, kłamstwa o sfałszowanych maszynach do głosowania przeniosły się na republikanów, którzy domagali się ręcznego liczenia głosów w swoich lokalnych jurysdykcjach. Doprowadziło to do kosztownych i obarczonych błędami procesów w okręgach o skrajnie republikańskich poglądach. Każdy głos stracony lub odrzucony z powodu błędu w okręgu o przeważającej przewadze republikanów z dużym prawdopodobieństwem będzie głosem republikanów.
Dlaczego więc Republikanie uparcie dążą do wprowadzenia ograniczeń w głosowaniu, nawet jeśli szkodzą one ich własnym wyborcom?
Każda z tych polityk ma na celu wzmocnienie kłamstw Trumpa na temat tego, dlaczego przegrał wybory w 2020 roku lub dlaczego przegrał w głosowaniu powszechnym w 2016 roku. Republikanie forsują fałszywe twierdzenie, że „miliony nielegalnych imigrantów” głosowały w 2016 roku, a maszyny do głosowania i głosowanie korespondencyjne zostały sfałszowane w 2020 roku. Służy to trzem celom. Po pierwsze, są one argumentem dla wyborców, którzy teraz domagają się, aby coś zrobić z tymi ogromnymi wadami naszego systemu. Po drugie, są grą przeciwko samemu Trumpowi; wprowadzając te polityki, Republikanie zapewniają Trumpa, że mu wierzą i że wygrał. Po trzecie, kładą podwaliny pod zmianę wyników kolejnych wyborów. Tak więc, zamiast dążyć do tłumienia głosów, prawdziwym celem wydaje się być skonstruowanie argumentu, aby Republikanin (lub może sam Trump) objął urząd prezydenta w 2029 roku, niezależnie od wyniku głosowania w 2028 roku.
Jest w tym wszystkim jakaś pozytywna strona. Obecnie Republikanie są zbyt mocno uzależnieni od Trumpa, by zrezygnować z ograniczeń w głosowaniu, nawet jeśli szkodzą one ich własnym perspektywom. Ale Trump pewnego dnia zniknie ze sceny. A kiedy to nastąpi i jeśli gorączka minie, rzeczywistość, że tłumienie głosów nie jest już korzystne dla Republikanów, może dać początek nowej, lepszej dynamice: takiej, w której żadna z partii nie będzie aktywnie próbować utrudniać obywatelom korzystania z prawa do głosowania.
