Przyjaciele z Francji, będziemy musieli nauczyć się iść na kompromis.

W Belgii, Niemczech i Holandii rządy są zawsze wynikiem negocjacji między kilkoma stronami. We Francji natomiast idea kompromisu wyraźnie nie jest częścią kultury politycznej, zauważa belgijski dziennik „De Standaard” po upadku rządu Bayrou.
Cóż za dziwna ironia. Często wyśmiewana za polityczny chaos i chroniczny brak rządu , Belgia jest obecnie postrzegana jako „oaza spokoju, podczas gdy znaczna część Europy zmaga się z burzami”, zauważa De Morgen .
Wystarczy spojrzeć na kraje sąsiednie: w Holandii rząd dwukrotnie upadł ; w Niemczech pozycja kanclerza Merza jest krucha; a teraz, we Francji, upadł nowy rząd. Po przegranej wotum zaufania, o które zabiegał w Zgromadzeniu, premier François Bayrou, odrzucony przez prezydenta, musi 9 września złożyć rezygnację.
Według gazety De Standaard , która w długim artykule opisuje kryzys o „karykaturalnych rozmiarach”, sedno problemu leży w niezdolności francuskich polityków do pójścia na kompromis.
W krajach z proporcjonalnym systemem wyborczym, takich jak Belgia, Holandia czy Niemcy, głosowanie nie wyłoni jednego zwycięzcy; wynik jest zazwyczaj rozdrobniony. Partie muszą zatem uzgodnić, że zdobędą większość mandatów i utworzą rząd.
Wcale nie tak miało się to, co wydarzyło się po przedterminowych wyborach parlamentarnych latem 2024 r. – zauważa wiodący flamandzki dziennik, f
Courrier International