Noam Yaron rezygnuje z wyzwania, jakim jest przepłynięcie z Calvi do Monako kilka kilometrów przed metą
Wyruszając z Calvi z ambicją dopłynięcia do Monako, bez bezpośredniego wsparcia silnika, Noam Yaron wiedział, że podejmuje się niezwykłego wyzwania wytrzymałościowego. Nie wyobrażał sobie jednak, jak bezlitosne potrafi być Morze Śródziemne, nawet w środku lata.
Szwajcar postawił sobie bezprecedensowe wyzwanie: dopłynąć do Monako, nie wychodząc z wody.
Trasa o długości 180 km miała być pokonywana nieprzerwanie przez kilka dni i nocy. Projekt ten wpisuje się w ekologiczne i naukowe podejście: ma na celu podniesienie świadomości społecznej na temat krytycznego stanu Morza Śródziemnego oraz zebranie próbek do badań fauny, planktonu i mikroplastiku.
W zeszłym roku Noam podjął już to wyzwanie, ale niesprzyjające warunki pogodowe uniemożliwiły mu osiągnięcie symbolicznego kamienia milowego – pokonanie 100 km.
Tym razem los okazał się jeszcze okrutniejszy dla 28-letniego sportowca, który musiał przerwać wyścig zaledwie kilka kilometrów od plaży w Méridien Beach Plaza Monaco, miejscu, które planowało powitać go po przyjeździe i w ten sposób sformalizować jego osiągnięcie.
Już od czwartkowego wieczora Szwajcar mógł widzieć wybrzeże Monako, ale nie mógł się do niego zbliżyć na tyle, by wytrzymać silne prądy morskie, a na pewno zmęczenie, które towarzyszyło mu w trakcie podróży.
„ Oddycha, mówi, lekarze się nim opiekują ” – skomentował jego zespół, wspominając nawet o kilku żartach między nim a jego matką, kiedy zabierała go łódź.
Po 5 dniach i 4 nocach, ponad 100 godzinach spędzonych na pływaniu, Noam Yaron będzie mógł wreszcie odpocząć i podsumować historyczne osiągnięcie sportowe, które wydaje się niedokończone.
Var-Matin