Recenzja: Mistrzostwa mogą nie być złą rzeczą dla St Johnstone... pod warunkiem, że będą trwały tylko jeden sezon

Przez PAUL FORSYTH
Opublikowano: | Zaktualizowano:
Szesnaście długich i wspaniałych lat dobiegło końca, kiedy St Johnstone zakończyło sezon Premiership porażką 2-0 z Dundee na McDiarmid Park.
Tyle czasu klub z Perth grał w Premiership, zdobywał trofea, grał w Europie i ogólnie rzecz biorąc, przewyższał swoją wagę w sposób, który wcześniej uważano za niemożliwy.
Po wywalczeniu awansu w 2009 r. nieprzerwana obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej przyniosła drużynie dwa Puchary Szkocji, jeden Puchar Ligi , sześć europejskich przygód i osiem miejsc w pierwszej szóstce, w tym jedno trzecie miejsce.
Żegnamy się ze wszystkim, co było bolesne dla kibiców, zwłaszcza tych młodych, którzy nie pamiętają, jak to było oglądać grę St Johnstone w niższych ligach, nie mówiąc już o wspieraniu najniższej ligi, i niemal zbankrutować, jak to było w latach 80.
Simo Valakari i jego zawodnicy wiedzieli na długo przed ostatnim dniem, że nie będzie wielkiej ucieczki. Ich spadek został potwierdzony w zeszłą środę wieczorem przez kontrowersyjną karę Ross County w doliczonym czasie gry na Dens Park.
Choć był to brutalny sposób na upadek, prawda jest taka, że spadek do Championship był w planach od miesięcy, a nawet lat. Spokojne dni St Johnstone's skończyły się w momencie, gdy zdobyli dublet pucharowy w 2021 roku i nie wiedzieli, jak sobie z tym poradzić.

Simo Valakari ogląda, jak jego drużyna, która spadła z ligi, przegrywa 2-0 z Dundee w ostatnim dniu sezonu

Valakari ściska dłoń trenera Dundee Tony’ego Docherty’ego po meczu w McDiarmid Park
Byli narażeni, na boisku i poza nim, kiedy drużyna się rozpadła. Stabilność i ciągłość, które były ich siłą przez tak długi czas pod rządami rodziny Brown, zniknęły i nie było infrastruktury, aby je odtworzyć.
Kilka lat temu, gdy większe kluby były karane za nieodpowiedzialne wydawanie pieniędzy, oszczędność prezesa Steve'a Browna została nagrodzona, ale nie mogła trwać wiecznie, zwłaszcza gdy otaczający ich ludzie przechodzili na modernizację.
Wszystko w St Johnstone wymagało inwestycji, począwszy od operacji rekrutacyjnych – o której właściwie nie było mowy – poprzez sieć wsparcia dla graczy, aż po obiekty stadionowe, działalność komercyjną i stronę internetową klubu.
Dlatego Adam Webb zidentyfikował niewykorzystany potencjał, gdy został ich nowym właścicielem latem ubiegłego roku. Amerykanin już wprowadził kosmetyczne ulepszenia, takie jak nowa tablica wyników i odznaka, ale w przygotowaniu jest jeszcze wiele innych, mających na celu zwiększenie przychodów.
W centrum miasta ma powstać nowy sklep i muzeum. Sztuczne boisko naprzeciwko głównej trybuny ma zostać przebudowane, ogłoszono nowych sponsorów koszulek, a przed kolejnymi meczami domowymi mają powstać strefy dla kibiców.
Webb mógłby obejść się bez spadku pod koniec swojego pierwszego sezonu, nie w ostatniej kolejności dlatego, że nadszarpnie to jego plan biznesowy o 2 miliony funtów. Nie zmienia to jednak jego ambicji wobec klubu ani ogólnej strategii, której kluczowym elementem jest menedżer.
Poza Perth istniały pewne wątpliwości, czy Valakari pozostanie na swoim stanowisku. Ale dzień po spadku Saints, Webb w zarodku ukrócił wszelkie wątpliwości, spiesząc się z oświadczeniem, w którym stanął po stronie swojego człowieka.
Valakari nie spisywał się najlepiej od października, kiedy zastąpił Craiga Leveina, ale odziedziczył po nim kiepski skład i zasługuje na szansę zbudowania własnego zespołu.
Jego osobowość jest orzeźwiająca, podobnie jak chęć do gry pozytywnymi podaniami, szczególnie w klubie, w którym wypracowywanie wyników stało się sposobem na życie.
W rzeczywistości Valakari mógłby być idealnym trenerem, z którym można by atakować Championship. Podobnie jak bardziej wyrozumiałe środowisko mogłoby być idealne dla tak bardzo potrzebnego resetu klubu za kulisami, tak samo mogłoby pomóc menedżerowi w jego wysiłkach na rzecz wprowadzenia głęboko zakorzenionych zmian.
Styl gry „buduj z tyłu”, który zbyt często był karany w Premiership, będzie miał trochę więcej miejsca na rozwój w niższej dywizji. I będzie okazja dla młodych, wychowanych w domu graczy, takich jak Fran Franczak i Taylor Steven, aby się rozwinąć.
Ale nierozsądnie byłoby traktować Championship jako miękki dotyk. Jeśli St Johnstone ma powstrzymać takie drużyny jak Partick Thistle, Ayr United i Dunfermline Athletic, a także przegranych finału play-off tego sezonu, będzie musiał znaleźć mentalność wygrywania co tydzień, która była obca klubowi przez 16 lat jako słabszy, który zaprzeczał oczekiwaniom.
Pomimo rezygnacji będą musieli również grać lepiej na boisku niż w ostatnich miesiącach.

Karny Lyalla Camerona dał Dundee dwupunktową przewagę w meczu, który zapewnił im status Premiership
Oznacza to konieczność przekształcenia niezrównoważonego składu i podniesienia standardu.
To będzie ogromne zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że niektórzy z najlepszych zawodników Valakari, tacy jak bramkarz Andy Fisher i środkowy obrońca Zach Mitchell, zostali wypożyczeni w styczniu i nie wrócą do drużyny.
To wywiera na niego presję, aby zrobił to dobrze. Jest zwolniony z dużej części winy za degradację klubu, ale nie będzie miał gdzie się ukryć, jeśli z własną drużyną, letnim oknem transferowym i pełnym okresem przygotowawczym nie ruszy do przodu, biegnąc o poziom niżej.
Po tak długim czasie w najwyższej klasie rozgrywkowej fani Saints z niecierpliwością czekają na zmianę otoczenia, brak niedzielnych meczów i świat bez VAR. Wygrywanie kolejnych meczów powinno być również nieoczekiwaną przyjemnością.
W rzeczywistości Mistrzostwa nie byłyby dla klubu złą rzeczą... pod warunkiem, że trwałyby tylko jeden sezon.
Jeśli zrobią to częściej, pojawia się niebezpieczeństwo, że wpadną w spiralę spadających płac, zmian na stanowiskach kierowniczych i kurczącej się kadry.
Rok temu Livingston przyjechało na boisko z silną drużyną pod wodzą Davida Martindale'a, ale w walce o tytuł przegrało z Falkirk i teraz liczy na awans w finale play-off.
Łatwo powiedzieć, że się wraca przy pierwszej próbie. Ale zrobić to jest inna sprawa.
Daily Mail