Dlaczego Inter nie może i nie powinien bać się Paris Saint-Germain


Lautaro Martinez kontra Gigio Donnarumma, jedno z wyzwań finału Ligi Mistrzów (zdjęcie Getty Images)
Arkusz sportowy
Muzyka Ligi Mistrzów przez cały rok zmieniała drużynę Nerazzurri. Talent jest, potrzeba tylko cierpliwości
Dawno, dawno temu Mediolan rozświetlał się, gdy „słyszano muzykę”, by posłużyć się koncepcją bliską Adriano Gallianiemu. I właśnie przy tej melodii Inter Simone Inzaghiego szukał schronienia przez cały rok, pozwalając, by Scudetto uciekło mu niczym liść, który wpadł do górskiego strumienia , całkowicie skupiając się na piłce nożnej i tracąc mistrzostwo, które wszyscy uważali za w zasięgu ręki. „Kiedy widzimy piłkę Ligi Mistrzów, budzimy się” – powiedział Davide Frattesi kilka dni temu, mimowolnie jeszcze bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że jest to drużyna o dwóch twarzach, zacięta w Europie, bardziej roztargniona we Włoszech, być może zadowolona ze Scudetto drugiej gwiazdy, które zdobyła dwanaście miesięcy temu.
Inter wspiął się na bardzo wysokie góry. Zdobyli już Monako, gdzie rozegrano finał, i zaciekle bronili tej przewagi w meczu rewanżowym; Zatrzymał falę przypływową na Jamale, wykorzystując wszystko, co miał do dyspozycji, od słupków na San Siro po ręce Yanna Sommera. Znalazła się przyparta do muru, ale wyszła z tego obronną ręką i zdobyła niespodziewane i nieprzewidywalne bramki, pozostawiając Barcelonę bez tchu . Przeplatał porywającą grę w piłkę nożną momentami wyczerpującej, przypominającej wojnę okopową obrony. A jeśli dwa lata temu finał przeciwko Manchesterowi City wydawał się przesądzony, bez względu na to, co mówiło boisko, tym razem odnosi się wrażenie, że przepaść nie jest aż tak duża. Nie jest już Paris Saint-Germain wśród światowych gwiazd i być może właśnie dlatego dotarł do finału: Luis Enrique już w ubiegłym roku znalazł kwadraturę koła, także w wersji z Mbappé , a tylko los pozbawił go finału z Realem Madryt, odchodząc w podwójnym półfinale z Borussią Dortmund, w którym przez długi czas dominował. Ale będziemy potrzebować najlepszego Interu, skoncentrowanego, zaciętego i dopracowanego.
To ciekawe i paradoksalne, ale rywalizacja między Simone Inzaghim i Luisem Enrique będzie rozgrywana wokół tego, co może być jednocześnie mocnymi i słabymi stronami ich zespołów . Pomyślcie tylko o pojedynku Hakimi-Dimarco, pełnym emocji, jeśli chodzi o atak, i zdecydowanie mniej trafionym, jeśli chodzi o obronę: Inter będzie próbował manipulować grą w momentach, w których PSG zwiększy pressing (a będzie ich sporo), próbując za pomocą krążenia piłki i gry trójki graczy: Bastoniego, Mkhitaryana i Dimarco, wyjść i uderzyć za plecami najlepszego obrońcy wieczoru, być może za pomocą podania Thurama, który uwielbia otwierać pole gry z lewej strony. Ale Paryżanie będą chcieli zrobić to samo: przez cały sezon Dimarco był słabym ogniwem w defensywnym systemie Inzaghiego, dlatego należy uważać na fazy, w których PSG będzie przeciążać tę strefę, wykorzystując ciągłe wymiany między trzema napastnikami, aby stworzyć przestrzeń na akcje Hakimiego. Pojedynek na drugim torze grozi jeszcze większym blokowaniem, ponieważ starcie Dumfriesa z Nuno Mendesem zapowiada się na szaloną rywalizację, ryzykując zneutralizowanie Holendra, jednej z nieskutecznych broni tej europejskiej jazdy Interu. Ale bądźcie ostrożni, bo numer 2 Interu potrafi bardzo skutecznie wykorzystywać stałe fragmenty gry, aspekt gry, w którym PSG wydaje się najbardziej kruche: Arsenal próbował zmienić wynik półfinału, nawet wykorzystując rzuty z autu wykonywane bezpośrednio w pole karne, Inter zbudował część swoich triumfów, maksymalnie wykorzystując rzuty rożne i wolne, o czym dobrze wiedzą Bayern i Barcelona.
Inter będzie musiał wykazać się starożytną sztuką cierpliwości: będą momenty, w których PSG zamieni finał w koszmar, wówczas będą chcieli kontrolować grę dzięki groźnemu trio Joao Nevesa, Vitinhy i Fabiana Ruiza, a Nerazzurri nie mogą dać się rozproszyć. Acerbi nie będzie miał się na kim wzorować, bo PSG nie ma klasycznego wzorca: nie ma Haalanda, nie ma Kane'a, nie ma nikogo, komu mógłby narzucić swoje bardzo osobiste podejście do Ludovica. Będą musieli być trzema ciałami i jedną duszą, Pavardem Acerbim Bastonim, wszyscy trzymają się razem, w desperackiej potrzebie, by nie dać się ogłuszyć ruchom Doué, Dembelé i Kvaratskhelii, przyzwyczajonych do oszukiwania obrony przeciwnika poprzez pojawianie się i znikanie w razie potrzeby. Valdano stwierdził, że „piłka nożna rozwijała się podobnie jak ruch uliczny: kiedyś poruszanie się było łatwe, teraz stało się piekłem”. Gdy są pewni siebie, PSG potrafi prześlizgnąć się przez ten ruch niczym skutery w wielkim mieście . Inter będzie musiał podkopać to zaufanie, będzie musiał spróbować odsłonić dwóch środkowych obrońców, tak jak zrobił to w przypadku wspaniałego gola Lautaro w meczu z Bayernem Monachium. A potem, aby dotrzeć do celu, będzie musiał pokonać największego potwora gier wideo, czyli Gigio Donnarummę, który w wyniku krytyki, często niesprawiedliwej, stopniowo stawał się coraz większy, z twarzą naznaczoną bitwami i nadprzyrodzoną zdolnością do powalenia swojego ogromnego ciała na ziemię w ułamku sekundy. Rozegrał mecz w Lidze Mistrzów, w którym zdobył Złotą Piłkę, a także obronił tyle strzałów, że można by nimi opisać całą karierę przeciętnego bramkarza. Arsenal, który pokonał Real Madryt, jakby to było nic, uwierzył, że z łatwością poradzi sobie również z Paryżanami: obrony Donnarummy wywołały wśród „Kanonierów” wyraźną frustrację.
A potem dochodzimy do rzeczy nieuchwytnych, do tego, co nie wchodzi w skład statystyk, a jednak prawie zawsze decyduje o wyniku finału, zwłaszcza na tym poziomie. Będziemy potrzebować Interu czujnego, zmotywowanego, stale mającego piłkę, który nie straci spokoju w obliczu negatywnego zdarzenia, jakie w piłce nożnej zawsze mogą czyhać. Nie będzie łatwo, bo w lidze Nerazzurri praktycznie na każdym rozdrożu, na jakim stanęli w ostatnim czasie, wybrali złą drogę, co pokazał mecz Interu z Lazio, w którym Inzaghi i jego ludzie stracili Scudetto, które nagle stało się w zasięgu ręki po tygodniach, w których Napoli w pełni decydowało o swoim losie. Będziemy potrzebować dojrzałego zespołu, który będzie w stanie wykazać, że przetworzył ten ból, zinternalizował go i przekształcił. Będzie musiał przekuć je w paliwo napędzające silnik zwycięstwa, gdyż nić łącząca sezon bez trofeów z sezonem, który zostanie przekazany potomnym, jest tak cienka, że może się rozpaść w jednej, fatalnej chwili nieuwagi.
Więcej na te tematy:
ilmanifesto