Makabryczna zbrodnia w Legnicy. Zatłukł kijem bejsbolowym przyszłego teścia?
Do mrożącej krew w żyłach zbrodni doszło 15 września 2024 r. na przystanku autobusowym przy ul. Piłsudskiego w Legnicy na Dolnym Śląsku. Morderca zadał panu Jackowi kilkanaście ciosów kijem bejsbolowym. Zabójca miał na głowie kominiarkę, lecz prokuratura twierdzi, że sprawcą tej zbrodni jest Kamil F., niedoszły zięć ofiary.
Motywy zbrodni są niejasne. Oskarżony próbował później wyrobić sobie alibi, nakłaniając znajomych, aby potwierdzili, że w chwili zabójstwa umacniał wały nad Kaczawą, bo tego dnia miasto broniło się przed powodzią. Jednak świadkowie nie zgodzili się na złożenie fałszywych zeznań.
Oskarżony został zatrzymany po ponad dwóch tygodniach, w czasie pobytu w szpitalu we Wrocławiu. Później został tymczasowo aresztowany przez sąd.
Podczas przesłuchania mężczyzna usłyszał łącznie cztery zarzuty: zabójstwo niedoszłego teścia, znęcanie się fizyczne nad partnerką, grożenie świadkowi i nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań. Przed sądem nie przyznał się do żadnego z zarzutów.
Okoliczności zbrodni są szokujące. Na kolejnej rozprawie zeznania składali córka i syn ofiaryOskarżony zakuty w kajdanki w asyście policji został wprowadzony na salę rozpraw. Trwała ona kilka godzin. Sąd przesłuchał syna i córkę ofiary. Magdalena M. i Kamil F. przez 10 lat byli parą. Kobieta złożyła przed sądem obszerne zeznania w sprawie zarzutu stosowania wobec niej przemocy przez byłego partnera.
— Cokolwiek bym nie zrobiła, zawsze było źle, były wyzwiska. Przed dłuższy czas było dobrze po przeprowadzce z Prochowic do Legnicy. Później zaczęła się piekło, były dzień w dzień awantury niemiłosierne. Rzucał we mnie wszystkim, co miał po ręką. Niejednokrotnie na ścianach lądowały soki i napoje. Gdy mu się stawiałam, skończyło się limem pod okiem — zeznała przed sądem była partnerka oskarżonego.
— Jak byłam w zaawansowanej ciąży, potrafił mnie ciągnąć za włosy przez pół pokoju. Jak się po tych awanturach chowałam w łazience, żeby się wypłakać, to wchodził i krzyczał, że jak coś się stanie dziecku, to wyłącznie moja wina. Była też taka sytuacja, gdy wieczorem leżeliśmy w łóżku, byłam w ósmym miesiącu ciąży, to zrzucił mnie z tego łóżka prosto na brzuch, tylko dlatego, że poprosiłam go, żeby kawałek się przesunął. Ja nie miałam prawa mu się przeciwstawić. Jak powiedział, tak musiało być — wyjaśnia w dalszej części przesłuchania przed sądem pani Magdalena M.
— Niejednokrotnie przy dziecku też nie potrafił się pohamować i uderzył mnie, gdy obok dziecko leżało w łóżeczku. Oskarżony po alkoholu bywał agresywny, dość bardzo i dość często. Gdy zabrano jego rzeczy do ekspertyzy, wtedy uświadomił sobie, że jest podejrzany o zabójstwo mojego taty. Były wyzwiska, ty k***o, s****o, d****o i nieudaczniku. Siniaki próbowałam tuszować fluidem. Byliśmy ze sobą dziesięć lat. Ostanie cztery, to były awantury — kontynuowała swoje zeznania.
Kobieta odniosła się również do wcześniej złożonych w sprawie nagrania z telefonu ofiary, gdzie słychać męskie głosy w trakcie ataku na pana Jacka. — Jestem na sto procent pewna, że to jest głos mojego taty i oskarżonego — dodała na koniec córka ofiary.
Do zeznań swojej byłej partnerki odniósł się również oskarżony, składając oświadczenie. — To, co zeznała świadek nie jest prawdą. Ona również była wobec mnie agresywna i na każdym kroku mnie kontrolowała łącznie z moim telefonem. Do tej pory mam na dłoni jej ślad po paznokciach po tym, jak się na mnie rzuciła — zeznał przed sądem oskarżony. — Pewnego razu poszedłem do pracy na 6 i wróciłem o 22, to nie było obiadu. Jak się zapytałem, gdzie jest posiłek, to usłyszałem, żebym sobie zamówił kebab — dodał na koniec były partner Magdaleny M.
Kamilowi F. grozi do 30 lat pozbawienia wolności.
Zobacz też:
Brutalna egzekucja na przystanku w Legnicy. Powódź miała być jego alibi
Zadał pani Danucie wiele ciosów nożyczkami. Przed sądem w Legnicy zakończył się proces
Kamil F. opuszcza salę rozpraw.
/6
Prokurator podczas rozprawy.
fakt