Poinformowali o rozstaniu, zalała ją fala skandalicznych wiadomości. Nie wytrzymała
W 2018 r. Robert Burneika pochwalił się fanom, że jest w szczęśliwym związku. Jego serce skradła młodsza o 16 lat Kaja Kędzierska. Para doczekała się dwóch córek — Gai (ur. w 2019 r.) i Mai (ur. w 2020 r.). W czerwcu ubiegłego roku "Hardkorowy Koksu" oświadczył się partnerce.
We wtorek 17 czerwca Robert Burneika i Kaja Kędzierska za pośrednictwem Instagrama poinformowali, że ich związek to już przeszłość. Rozstanie ogłosili w bardzo kulturalny sposób, podkreślając, że była to przemyślana decyzja, pełna wzajemnego szacunku i troski. Kulturysta zaznaczył, że nikt nikogo nie zdradził, tylko po prostu przestali się dogadywać.
"Choć nasze drogi jako partnerów się rozchodzą, na zawsze będziemy połączeni naszą dwójką wspaniałych dzieci. Nadal razem będziemy dla nich rodzicami, dbając o ich bezpieczeństwo, spokój i szczęście [...]" — pisała w sieci Kaja Kędzierska.
Kaja Kędzierska cała we łzach. "To, jak wyzywacie mnie [...], to po prostu coś okropnego"Po publikacji oświadczenia kobieta zderzyła się z falą hejtu. Na Instastory pojawiło się smutne nagranie, na którym zapłakana Kaja opowiedziała, z czym przyszło jej się mierzyć.
— Zastanawiałam się z milion razy, czy drążyć ten temat i coś tutaj poruszać, ale nie mogę dać przyzwolenia na to, co się aktualnie dzieje w internecie. Powiem wam jeszcze, że to okropne, że człowiek człowieka potrafi tak niszczyć w taki sposób. Straszne, że teraz tyle tragedii się dzieje i tyle młodych ludzi odbiera sobie życie przez hejt — mówiła Kaja Kędzierska.
— Ja wczoraj pierwszy raz w życiu czułam się tak, jak się czułam. Dostałam jakiegoś ataku paniki. Staram się tego nie czytać i nie widzieć, ale po prostu się nie da. Poinformowaliśmy was o tym w taki normalny sposób, nikt z nas nie chciał robić żadnych dram, nikt z nas nie tworzył tu żadnej afery. Z pełnym szacunkiem do nas obojga, do dzieci, do wszystkiego. To, co teraz się pojawia, to, jak wyzywacie mnie i piszecie komentarze na mój temat, to po prostu coś okropnego — kontynuowała.
Kaja Kędzierska zaznaczyła, że do rozstania doszło dużo wcześniej. — Nikt z was nie wie, co się działo, nie wie, jak wyglądało nasze życie, jak żyliśmy, nikt z was nie był u nas w domu i nikt z was nie wie, co tak naprawdę się działo i co stworzyło taką sytuację, jaka jest. To nasza wspólna decyzja, którą podjęliśmy już dawno, bo my się nie rozstaliśmy wczoraj czy przedwczoraj. Tylko teraz o tym poinformowaliśmy — mówiła.
— To, co widzicie w internecie, to jest procent tego, co się dzieje w naszym życiu. Jest mi cholernie przykro i marzy mi się tylko, żeby ludzie przestali siebie tak hejtować i żeby przestali tak niszczyć drugiego człowieka, bo nie wszyscy sobie z tym poradzą — wyznała.
Kaja Kędzierska podkreśliła, że w trudnej sytuacji może liczyć na wsparcie byłego partnera. Zapowiedziała też, że pod postem z oświadczeniem wyłączy komentarze i tak też zrobiła.

Potem opublikowała też apel do hejterów. "To, że ktoś pokazuje swoje życie w Internecie, nie oznacza, że daje zgodę na hejt, obrażanie czy ocenianie. I nie, nie mówcie, że to są konsekwencje tego, że »żyjemy w social mediach«. Komentarze typu »su*a«, »ku**a« [...] czy inne wyzwiska, nie powinny mieć miejsca [...] Przez nienawistne wiadomości i komentarze, które dla niektórych są tylko »opinią«, wiele osób doświadcza ataków paniki, depresji, a nawet podejmuje próby samobójcze. Znamy wiele takich przypadków w internecie. [...] Zastanów się dziesięć razy, zanim coś napiszesz. Twoje słowa mogą być dla kogoś czymś, po czym się nie podniesie [...]" — pisała. Kędzierska pokazała też trzy przykładowe wiadomości, które przeczytała pod swoim adresem.

Robert Burneika nie pozostawił tego, co się dzieje, bez komentarza. Kulturysta był w szoku. — Nie spodziewałem się, że będzie taki hejt odnośnie do Kai. Słuchajcie, nikt nikogo nie oszukał, nikt nie szukał kasy [...] Mieliśmy super siedem lat, no ale gdzieś na końcu drogi się rozeszły. Wszystko rozeszło się w dobry sposób, nie było rzucania się hejtem. [...] Nikt tu nikogo nie oszukał ani na kasę, ani na nic — mówił.
— Chciałem tylko poprosić was, żebyście zatrzymali hejty. Ja mam je gdzieś, ale dziewczyny zawsze bardziej się przejmują tym wszystkim. Kto będzie pisał głupoty, będzie miał do czynienia ze mną — zapowiedział.
przegladsportowy