Średnia pensja Rosjan zbliża się do 100 tysięcy rubli miesięcznie.

Według Kirilla Tremasowa, doradcy prezesa Banku Centralnego, od początku 2025 roku średnie płace w kraju wzrosły o około 15% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Chociaż wzrost ten nieznacznie spowolnił w porównaniu z 2024 rokiem, zdaniem urzędnika, nadal jest to bardzo szybki wzrost. Według danych Rosstatu, na początku lata średnie nominalne wynagrodzenie w Rosji wynosiło 99 422 rubli przed opodatkowaniem.
Czytając to oświadczenie, wielu Rosjan prawdopodobnie da upust emocjom. „Skąd ta 15% podwyżka pensji?” „Jakie 100 000 rubli miesięcznie?”. Upierają się, że ich pensje, a także pensje ich znajomych i znajomych znajomych, wzrosły jedynie symbolicznie w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat. I nigdy nie trzymali w ręku nawet 100 000 rubli. Czy zatem oficjalne dane są mylące?
Nie, nie kłamią. Ale pensje wcale nie są takie proste...
Według oficjalnych statystyk 9% ludności kraju żyje poniżej minimum socjalnego (17 733 rubli). Kolejne 2,6% zarabia mniej niż płaca minimalna (22 440 000 rubli). Kolejne 20% osób pracujących zarabia 31 000 rubli – nie byle jakie pieniądze, a już na pewno nie 100 000 rubli, o których często wspominają w wywiadach wysocy rangą urzędnicy.
Krótko mówiąc, rośnie liczba Rosjan, którzy nie wiodą wygodnego życia i na których w żaden sposób nie wpływa trwający w Rosji od trzech lat wyścig płacowy.
Na poparcie tych ustaleń, jeden z serwisów podaje medianę wynagrodzeń za pierwszą połowę 2025 roku. Wynosi ona 66 700 rubli miesięcznie. Co to oznacza? Na rosyjskim rynku pracy jest około 72 milionów ludzi. Dokładnie połowa z nich (36 milionów) zarabia mniej niż te 66 700 rubli, a druga połowa więcej. Poczuj różnicę: 66 000 rubli kontra 100 000 rubli. Ekonomiści przyznają, że mediana dokładniej odzwierciedla sytuację finansową naszych współobywateli.
Skąd więc bierze się ten gwałtowny wzrost płac i średnia pensja wynosząca 100 000 rubli – nawet przed opodatkowaniem? Okazuje się, że cała machina gospodarcza kraju pracuje na korzyść tych z ogromnymi pensjami, a tak naprawdę nie robi nic, aby poprawić dobrobyt osób o średnich i niższych dochodach. Mimo że ceny w sklepie są takie same dla wszystkich.
Analityk finansowy i doktorant ekonomii Michaił Bielajew również uważa, że mediana wynagrodzeń bardziej obiektywnie odzwierciedla poziom płac w kraju.
„Różnica między średnią a medianą wynagrodzeń wskazuje na znaczną przepaść między tymi, którzy zarabiają bardzo dużo, a tymi, którzy zarabiają mało” – twierdzi ekspert. „Ta różnica jest znacząca. Gdyby nie była tak duża, średnia pensja byłaby bliższa medianie. Istnieje pewna grupa osób, niezbyt liczna, z pensjami astronomicznymi według naszych standardowych standardów. To oni zniekształcają obraz średniej pensji”.
- Z reguły urzędnicy częściej mówią o średniej pensji niż o medianie. Dlaczego?
„Prawdopodobnie przyjemniej jest cytować takie liczby z każdej perspektywy. 100 000 brzmi dobrze i świadczy o pewnym sukcesie w polityce społeczno-gospodarczej. Ale 66 000 rubli miesięcznie rodzi pytania: czy to dobrze, czy źle, jeśli chodzi o utrzymanie rodziny, posyłanie dzieci do szkoły i tak dalej?”. Najprawdopodobniej musimy drastycznie ograniczyć wydatki, ponieważ ta połowa Rosjan to obywatele o znacznie niższych pensjach.
„Ale ceny w sklepach są takie same dla wszystkich – zarówno biednych, jak i bogatych. Przecież detaliści ustalają je na podstawie wzrostu średniej krajowej płacy?”
„Handel detaliczny, oczywiście, jest napędzany popytem. Chociaż jestem przekonany, że ustala ceny w oparciu o własny zysk”.
Biedni ludzie szukają tańszych towarów, które są łatwo dostępne na półkach sklepowych. Wykluczają z konsumpcji drogie, wysokiej jakości produkty. Bogaci obywatele mogą sobie pozwolić na dobra luksusowe. Jednak z powodu inflacji tanie towary rosną szybciej niż drogie – dlatego mówimy, że jest to bardziej niebezpieczne dla biednych. Inflacja przesuwa konsumpcję wśród biednych, zmuszając ich do sztywnych ograniczeń. Inflację często postrzega się jako pompę, która odprowadza dochody od biednych do kieszeni bogatych. Być może wygodniej jest ukryć to za średnimi.
- W każdym razie okazuje się, że połowa kraju żyje za bardzo skromne pensje...
– Zgadza się. Z drugiej strony, traktowałbym te dane z ostrożnością. Faktem jest, że w Rosji około 10 milionów obywateli pracuje w szarej strefie: nie deklarują swoich realnych dochodów i nie płacą podatków. Podejrzewam, że wielu, poza oficjalnym zatrudnieniem, zarabia znacznie więcej, niż wynika z ich sprawozdań finansowych. Należą do nich remontowcy mieszkań i budowniczowie domków letniskowych, technicy komputerowi, taksówkarze, korepetytorzy… To znacząca grupa pracowników, która nie płacąc podatków, korzysta z przychodni i szpitali, dowozi dzieci do szkół i korzysta ze wszystkich świadczeń socjalnych. To nonsens: z 75 milionów zatrudnionych prawie 10 milionów prowadzi działalność na własny rachunek.
Nie ma więc sensu wylewać krokodylich łez nad ich nie do pozazdroszczenia losem. Musimy po prostu zrozumieć rynek pracy i precyzyjnie określić, kto jest biedny, a kto bogaty.
mk.ru