Makabryczna śmierć w filmie grozy może być czymś o wiele więcej niż tylko bezsensowną masakrą — jeśli jest dobrze napisana

Gdybyś zapytał moich rodziców, jak byłem dzieckiem, używając tylko jednego słowa, wyrzuciliby „zaniepokojony”, zanim jeszcze skończyłbyś pytanie. Jak każde rozwijające się homoseksualne dziecko, przyszedłem wyposażony w gejowski pakiet startowy, który obejmował gadatliwość i ekstrawagancję. Ale te cechy ledwie się definiowały, gdy w grę wchodził mój niepokój , tratując moje inne cechy, jakby wszystkie rywalizowały o pierwsze miejsce w turnieju Riverdance. Kroczyłem przez życie jak zwierzęta, z dużą ostrożnością i pośpiesznym zwrotem w innym kierunku w chwili, gdy dostrzegłem zagrożenie. Filmy dawały ulotne poczucie komfortu, którego używałem, aby na chwilę wyjść z głowy i cieszyć się życiem przez kilka godzin w czyjejś skórze. Ale mój uporczywy, ukryty niepokój sprawił, że jeden gatunek pozostał ślepą plamką przez o wiele za długi czas: horror .
Kiedy gatunek ten okazuje się czymś świeżym i naprawdę pomysłowym, horror może wyjść poza rozrywkę, stając się ujściem dla naszego prawdziwego strachu, gdy nie mamy gdzie indziej go umieścić.
Jako dziecko spędziłem wystarczająco dużo czasu na wyginaniu cieni drzew spadających kaskadowo przez moje okno z zewnątrz w kształty seryjnych morderców lub krwiożerczych potworów, po co wkładać mi do głowy konkretne obrazy tych rzeczy? Unikałem horroru na każdym kroku. Kiedy miałem 10 lat, przegapiłem pierwszą półgodzinę filmu, ponieważ chowałem się w toalecie kina, aby nie zobaczyć zwiastuna „Blade: Trinity”. (Ktoś przyszedł mnie sprawdzić, tak. Twierdziłem, że mam nieregularne wypróżnienia, typowe dla 10-latków). Innym razem, po tym, jak udało mi się obejrzeć większość „ The Ring ” ze starszym kuzynem — w biały dzień, na moją prośbę — wybiegłem z domu w chwili, gdy film doszedł do 7. dnia, kiedy postać Naomi Watts miała umrzeć. Nie było horroru, którego nie mógłbym uniknąć. Po pewnym czasie zostałem MVP gry, w której byłem jedynym graczem.
Z czasem wyrosłam z tego głęboko zakorzenionego strachu przed, cóż, byciem w strachu. Ale nie obyło się to bez odpowiedniej terapii ekspozycji (i odrobiny dobrego, staromodnego dojrzewania). Kiedy próbuję zlokalizować punkt zwrotny, wracam pamięcią do pamiętnej nocy, kiedy oglądałam „Oszukać przeznaczenie 3” z kilkoma rówieśnikami. Makabryczna, nieprzewidywalna, przerażająca śmierć jest znakiem rozpoznawczym serii „Oszukać przeznaczenie”, w której seksowne studentki udaremniają przedwczesny koniec, tylko po to, by żelazny młot śmierci wytropił je i wykonał ich los, jedną po drugiej. Co dziwne, zamiana śmierci w niewidzialną siłę, a nie w jakiegoś nocnego prześladowcę o proteuszowej twarzy, rozpuściła część moich zwykłych obaw. Nadal się wzdrygnęłam i zasłoniłam oczy, ale według mojej własnej miary świetnie sobie z tym radziłam. Kiedy film dotarł do jednego z najsłynniejszych zabójstw w serii, śmierci w solarium , wiedza o tym, co nastąpi, pozwoliła mi po raz pierwszy w życiu cieszyć się horrorem. Nadal miałem koszmary, jasne, ale nie towarzyszyły mi one w życiu na jawie.
W kolejnych latach nabrałem prawdziwej słabości do horrorów, które z powodzeniem biorą powszechne obawy — takie jak lękliwe dziecięce przerażenie, że śmierć czyha za każdym rogiem — i zamieniają je w nawiedzające, dreszczyk emocji. Przestrzeń horroru niekoniecznie wymaga pomysłowości; nawet na najgorsze bzdury jest publiczność. Ale kiedy gatunek ten okazuje się czymś świeżym i naprawdę inteligentnym, horror może wyjść poza rozrywkę, stając się ujściem dla naszego prawdziwego strachu, gdy nie mamy gdzie indziej go umieścić.
Chcesz codziennie otrzymywać podsumowanie wszystkich wiadomości i komentarzy, jakie Salon ma do zaoferowania? Zapisz się na nasz poranny newsletter , Crash Course.
Miałem nadzieję, że nowy film Osgooda Perkinsa „ The Monkey ” zapewni podobny rodzaj uwolnienia. Oparty na opowiadaniu Stephena Kinga o tym samym tytule, „The Monkey” obiecał odrodzenie zawiłych śmierci z serii „Final Destination” w formie krwawego filmu o północy. Koncepcja jest taka, że przeklęta małpka-zabawka powoduje śmiertelne spustoszenie u kogoś za każdym razem, gdy klucz w jej plecach zostanie nakręcony, a akceptując, że małpki nie można zniszczyć, bohaterowie zgadzają się, że śmierć jest nieunikniona, bez względu na to, jak bardzo się z nią zmagają.
Gdyby istniał czas na bezsensownie krwawą metaforę tego, jak trudno jest wytrwać, wiedząc, że nie masz prawdziwej kontroli, byłby to właśnie ten moment, gdy każdy dzień przynosi nowy ogień, z którym trzeba się zmierzyć — często zbyt dosłownie! „Małpa” z pewnością ma wystarczająco prostą przesłankę, aby spełnić tę metaforę. Jeśli historia się powtórzy, może to zapewniłoby takie samo mrożące krew w żyłach pocieszenie, jakie „Oszukać przeznaczenie” zapewniło ludziom takim jak ja w czasach administracji Busha.
Theo James w „The Monkey” (za uprzejmością Neon) Albo przynajmniej tak sobie mówiłem, zanim pierwszy akt filmu niemal zmarnował tę obietnicę. „The Monkey” nie brakuje makabrycznych śmierci, ale są one w większości niezapomniane, poza kilkoma zabójstwami, które sprawiają wrażenie, jakby Perkins mówił „tak, i” do siebie, pisząc scenariusz. ( Gniazdo os żółtych znajduje się przed samochodem, a pistolet strzela przez przednią szybę, strzelając do gniazda, a owady wlatują przez dziurę w przedniej szybie, wlatują komuś do ust i zjadają go żywcem.) Film, który zaczyna się od wyprucia wnętrzności, nie powinien mieć innego wyjścia, jak tylko w górę. A jednak to od tej śmierci, która pojawia się w otwierającej sekwencji filmu, film osiąga plateau. Perkins nie rozwodzi się nad swoją teorią, że wszyscy jesteśmy głęboko w dupie. Zamiast tego siedzi w nim, zadowolony pozwalając, by zgnilizna gniła wokół jego filmu i jego widzów, aż śmierć przyjdzie i po nas. Mówiąc wprost: to beznadziejny, pozbawiony humoru film o śmierci, który jest tak cholernie nudny, że będziesz chciał umrzeć, żeby być gdzie indziej.
Ale to nihilizm Perkinsa naprawdę drażni. Podgatunek horroru, w którym ręka śmierci wybiera pozornie przypadkową ofiarę, ma potencjał, by być orzeźwiającym, ponieważ ujawnia nieustraszoność ludzkiego ducha. Nawet gdy stajemy w obliczu faktu, że umrzemy, nasze naturalne pragnienie zmiany naszego losu — lub przynajmniej jego przedłużenia — jest tym, co czyni nas ludźmi. Ta wola życia odróżnia nas od zwierząt i owadów; to ona napędza naszą empatię i czyni nas wyjątkowymi dla siebie nawzajem. To również sprawia, że filmy z serii „Oszukać przeznaczenie” są tak zabawne: niektórzy zginą, a jeden lub dwa inne będą unikać balkonów i ciężkiego sprzętu przez cały czas trwania filmu. Wytrwałość w tych filmach zawstydza Perkinsa. „Małpa” to nie film o akceptacji, że śmierć przyjdzie po nas wszystkich, to film o poddaniu się.
Shawnee Smith w „Pile” Jednakże byłoby zaniedbaniem, gdybyśmy nie wzięli pod uwagę filmów „ Piła ”, które znajdują się na drugim końcu spektrum pastiszu Perkinsa. „Małpa” łączy Rube'a Goldberga sekwencje śmierci z „Oszukać przeznaczenie” z rozpryskującą się krwią z „Piły”. Przez długi czas ta ostatnia seria była uważana za bezwartościowe porno tortur, ale w ostatnich latach filmy „Piła” przeżyły zasłużony renesans. Tak, spora ich część to bezpodstawne eksploatowanie horrorów, ale jeśli potrafisz przezwyciężyć te widoki, odkryjesz, że nawet najbardziej makabryczne części próbują kontynuować tradycję ukrytego komentarza społecznego serii. Najnowszy reboot serii z 2023 r. zatytułowany „Piła X” stanowił miażdżący akt oskarżenia wobec kompleksu branży opieki zdrowotnej, co stało się coraz bardziej aktualne, ponieważ coraz więcej Amerykanów próbuje rozwiązać kostkę Rubika w branży ubezpieczeń zdrowotnych.
Filmy „Piła” opowiadają o zabójcy o imieniu Jigsaw, który łapie swoje ofiary i zmusza je do poddania się serii potencjalnie śmiertelnych testów woli i wytrzymałości fizycznej. To jego sposób, aby jego zakładnicy docenili życie, które mają, a które jego zdaniem jest marnowane. (Filmy przedstawiają Jigsawa jako tak sympatycznego złoczyńcę, że często łapię się na myśli: „Wow, poglądy Jigsawa na temat uzależnienia są naprawdę problematyczne”, zanim przypomnę sobie, że torturuje również ludzi). Filmy „Piła” mogą być bezpośrednie w swoim przesłaniu i jeszcze bardziej bezpośrednie w swojej rzezi, ale są też zaskakująco pełne nadziei. Seria nie tylko szeroko gestykuluje w kierunku naszego zbiorowego cynizmu, ale stawia mu czoła. Filmom udaje się również w tym procesie wymyślić trochę ironicznego humoru, czego „Małpa” nie potrafi do końca pojąć. W filmie Perkinsa postać umiera, potykając się i dławiąc się waporyzatorem, którego nie może przestać zaciągać. To podobny zarzut do tego, jaki można zobaczyć w filmie „Piła” jako odrzut współczesnej kultury, tyle że o wiele bardziej okrutny i snobistyczny.
Gdybym pozostał tak wyczulony na nieuchronność śmierci, jak sugeruje „Małpa”, nigdy nie doceniłbym wszystkich wzlotów i upadków życia w momencie ich nadejścia.
Żeby być całkowicie uczciwym, gdyby Perkins chciał nakręcić film brutalny dla samej brutalności, to ja bym tu nie siedział i nie walił w klawiaturę. Przy tak przesyconej przestrzeni horroru, coraz większa widownia pragnie bezsensownych filmów krwawych. Nie musimy szukać dalej niż popularność filmów „ Terrifier ”, aby określić rynek dla antytezy współczesnego „podniesionego horroru”. Ludzie chcą być zszokowani i zniesmaczeni; początkowe pomruki wokół jednej przesadzonej sceny w zeszłorocznym „ In a Violent Nature ” skłoniły widzów do obejrzenia filmu, aby sprawdzić, czy spełni on swoje odpychające obietnice.
Ale to samo w sobie stanowi problem. Obecnie istnieje znaczna widownia głównego nurtu dla filmu splatter. Filmy te nie są już relegowane do undergroundowego statusu filmów klasy B, co sprawia, że podgatunek gore-forward jest bardziej prawdopodobny do przejęcia przez tych, którzy chcą wziąć udział w akcji, ale nie do końca rozumieją jego atrakcyjność. „The Monkey” nosi skórę jednego z tych makabrycznych slasherów, a zabójstwa próbują podnieść puls widza odrobiną innowacji. Ale odrobina nie wystarczy w filmie Perkinsa. Ma zbyt wiele na głowie, aby pozwolić tej małpie naprawdę zwariować, a jego niezdecydowanie sprawia, że nihilistyczny punkt widzenia filmu wydaje się jeszcze bardziej pusty i wymuszony.
„The Monkey” jest pełen luźnych końcówek, pomysłów na temat nieobecnych ojców i traum z dzieciństwa, których emocjonalny wpływ zostaje rozszarpany na strzępy przez wypadki z kosiarką i strzały z broni śrutowej. Perkins nie jest ani szczery, ani bezduszny, a jego brak zaangażowania powstrzymuje „The Monkey” przed osiągnięciem przerażających wyżyn swoich rówieśników. To, co mogłoby być sprytnym pocieszeniem, gdy najbardziej go potrzebujemy, jest tylko kolejnym rozczarowaniem dodawanym do stosu. Na szczęście reboot serii „Final Destination” jest tuż za rogiem pod koniec tej wiosny, więc wszystko, co musimy zrobić, to zachować głowy do tego czasu.
To właśnie myślałem, wychodząc z seansu „The Monkey” i wchodząc w przerażające oświetlenie górne windy, która natychmiast utknęła na 12. piętrze. Jakoś nigdy mi się to nie przytrafiło, mimo że zawsze wiedziałem, że tak się może zdarzyć. Ale podczas gdy inni obok mnie wydawali się widocznie zdenerwowani, byłem zaskoczony tym, jak zrównoważony pozostałem przez dwie minuty, zanim maszyna znów ruszyła. 30-letnia wersja mnie poradziła sobie z tym zupełnie inaczej niż dzieciak, który zostałby zniszczony przez nagłe wrzucenie go do własnego horroru — mojego najgorszego koszmaru, który się spełnił.
Chwilowe uwięzienie w ciasnej przestrzeni było nadal przerażające i nawet trochę ekscytujące, ale przede wszystkim było prawdziwe. Było to upokarzające przypomnienie, że sprawy mogą pójść źle szybciej, niż kiedykolwiek myślimy, i sprawiło, że zacięcie się windy stało się trzymającym w napięciu wydarzeniem. Gdybym cały czas tkwił w tym stanie umysłu, nadmiernie świadomy nieuchronności śmierci, jak sugeruje „Małpa”, nigdy nie doceniłbym wszystkich wzlotów i upadków życia, gdy się zdarzają. Szczerze mówiąc, zbyt wiele moich wspomnień z dzieciństwa jest przesiąkniętych smutną wiedzą, że to wszystko pewnego dnia się skończy. Właśnie dlatego uważam kilka okropnych dawek rzezi na ekranie za dziwnie pocieszające: pozwalają mi pamiętać, że ta egzystencja jest skończona, więc mogę zaakceptować ten fakt, zanim pójdę dalej żyć. Uwierz mi, gdy mówię, że siedzenie w tej ponurej rzeczywistości przez cały czas nie uwolniłoby nas, uczyniłoby nas absolutnie nieszczęśliwymi.
salon