„Bridget Jones – Szaleję za nim” w kinach

Czasami czwarta część serii filmowej może dorównać jakością oryginałowi. Niedawno udowodniono to w filmie „Matrix Resurrections”; Po dwóch słabszych sequelach, część czwarta powróciła do poziomu części pierwszej pod względem tonu, konstelacji postaci i gęstości treści. „Bridget Jones: Szaleję za nim” pokazuje, że taka możliwość istnieje także w przypadku komedii. Kiedy w połowie lat 90. brytyjska pisarka Helen Fielding wymyśliła fikcyjną postać Bridget jako alter ego na potrzeby swojej kolumny w gazecie o trzydziestoletnich singielkach, poświęciła jej sporą dawkę autoironii. W książce, która powstała w 1996 r. na podstawie jej felietonów, autorka zainspirowała się Jane Austen i stworzyła historię miłosną będącą współczesnym hołdem dla „Dumy i uprzedzenia”, w której kobiety, które dzięki własnej pracy wyemancypowały się finansowo, nadal są zmuszane do powrotu do starych ról przez swoje rodziny i społeczeństwo, stawiając im najróżniejsze wymagania.
Kiedy w 2001 roku ukazał się pierwszy film, Renée Zellweger , grająca rolę Bridget Jones, zmagała się z pułapkami pracy biurowej, flirtowała ze swoim szefem Danielem (Hugh Grant), a następnie zdecydowała się związać z bogatym i powściągliwym panem Darcym (Colin Firth). Ponad dwadzieścia lat później Bridget żyje jako wdowa (prawniczka zajmująca się prawami człowieka Darcy zmarła w Sudanie) z dwójką dzieci w Londynie. Minęły cztery lata od śmierci ukochanego męża, a ona nadal nie może się z nim pogodzić. Kiedy idzie na kolację, którą przyjaciele organizują ku jego pamięci, on dołącza do niej. Fakt, że jest on tylko duchem, wytworem jej wyobraźni, staje się jasny, gdy lokaj otwiera drzwi, a ona staje w nich sama.
Wieczorem wyciąga z półki swój stary pamiętnik. Ostatni wpis dotyczy śmierci męża. Po czterech latach milczenia znów bierze długopis do ręki i kontynuuje swoje życie. Czy to nie brzmi zbyt smutno jak na komedię? (Producenci filmu przez długi czas nie odważyli się sięgnąć po książkę Fieldinga z 2013 r. o tym samym tytule, ponieważ uważali ją za zbyt mroczną). To właśnie równowaga między mroczną tematyką a lekkim humorem daje początek zwrotowi akcji, dzięki któremu „Bridget Jones: Szaleję za nim” jest o wiele lepsza niż dwa poprzednie filmy z gatunku slapsticku.
Oczywiście, Bridget nadal potyka się o życie jako antybohaterka. Spaghetti, które chce zrobić dla dzieci, zapala się. Dziewięcioletni Billy tak regularnie wyłącza alarm przeciwpożarowy, że jest jasne: to nie pierwszy raz, kiedy to robi. A gdy Bridget w końcu odprowadziła dzieci do szkoły, jedna z dziewczynek wskazała na jej bluzkę i zapytała matkę, dlaczego ta kobieta chodzi w piżamie w biały dzień. Bridget stara się jak może być dobrą matką – jej miłość widać, gdy tańczy po mieszkaniu z córką i synem do utworu Bowiego „Modern Love” – ale czasami jest tak przytłoczona nieustanną opieką nad dziećmi, że zamyka się w łazience. W pewnym momencie nawet jej ginekolog (Emma Thompson gra ginekologa, oświeconego lekarza, którego każda kobieta chciałaby mieć) radzi jej, aby ponownie poszukała pracy. A ponieważ jest to komedia lekka, Bridget wraca do swojej starej pracy producentki telewizyjnej bez przechodzenia przez długi proces rekrutacyjny. A znacznie młodszy strażnik parku (Leo Woodall) także zaczyna się do niej zalecać.
Film oferuje fanom liczne nawiązania do pierwszej części, które zostały tu z miłością zaktualizowane. Bridget nadal spotyka się ze swoją zastępczą rodziną przyjaciół: głośna Shazzer prowadzi teraz podcast, nieśmiała Jude awansowała na szefową, a jej przyjaciel gej Tom żyje z tantiem za piosenki i jest coachem życiowym. A ponieważ komedie romantyczne zawsze pokazują świat takim, jakim chcielibyśmy go widzieć, Bridget nawiązała bliską przyjaźń ze swoim byłym chłopakiem Danielem. Kiedy zdesperowana dziewczyna dzwoni do niego, zostawia swoją młodszą dziewczynę, modelkę, i pędzi swoim kabrioletem, aby zająć się dziećmi.
Hugh Grant wyraźnie cieszy się, że może rozwinąć swoją rolę amanta w postać czarującego srebrnego lwa, którego suche powiedzenia wciąż trafiają do ludzi („Pokazałem im filmik z poezji i od razu zasnęli”). Ale scenariusz dodaje mu też więcej głębi: jako zastępczy wujek opiekuje się dziećmi, ponieważ jego syn dorastał bez niego po nieudanym związku. Syn Bridget po raz pierwszy rozmawia z nim o śmierci ojca. W trakcie nagłego wypadku medycznego Daniel zdaje sobie sprawę, że życie playboya nie zapewniło mu towarzystwa osób, które mogłyby go wesprzeć w trudnych sytuacjach.
Bridget Jones dorosła; problemy, które ich dotyczą, są poważniejsze, humor, który Zellweger zawsze wnosi do sedna sprawy – czy to w formie slapsticku, czy gry słów – pozostał delikatnie autoironiczny, a na dodatek znajdziemy w nim odrobinę hołdu dla Jane Austen. Jednym z metażartów Helen Fielding było nadanie Darcy'emu w jej pierwszej książce imienia bohatera Dumy i uprzedzenia, a także obsadzenie go w filmie razem z Colinem Firthem , mężczyzną, który grał pana Darcy'ego w adaptacji powieści Austen wyprodukowanej przez BBC. Sławę tej ekranizacji przyniosła przede wszystkim scena, w której Firth wychodzi ze stawu w mokrej koszuli. W najnowszym filmie oddaje się hołd tej scenie za pomocą pięknie oświetlonej sceny nurkowania, aby uratować szczeniaka z basenu podczas ogrodowego przyjęcia, w trakcie którego partner Bridget wyłania się z wody w sposób, jaki wolno robić tylko dziewczynom Bonda.
Frankfurter Allgemeine Zeitung