„Czarny Szeryf”: wyjaśnienie pochodzenia i metafory politycznej

Kiedy prasa mówi o „Czarnym Szeryfie”, rzadko kiedy jest to prawdziwa osoba w mundurze. Raczej formuła ta odzwierciedla pewne rozumienie polityki: bezkompromisowe i zdecydowane. Chodzi o osoby, które reagują na przestępczość, migracje lub kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego stosując surowe środki. Termin ten przywodzi na myśl retorykę prawa i porządku oraz sygnał demonstracyjny: tutaj wszystko się porządkuje.
Termin ten wywodzi się z Monachium. Dokładniej rzecz biorąc, termin ten najwyraźniej pochodzi od nazwy firmy ochroniarskiej Ziviler Sicherheitsdienst (ZSD), założonej przez Carla Wiedmeiera w latach 70. XX wieku. Nazwa ta od dziesięcioleci symbolizuje wyjątkowe pojmowanie bezpieczeństwa w Bawarii. Umundurowani strażnicy w czarnych skórzanych kurtkach, czapkach, odznakach i o wyglądzie wojownika. Celowo zaaranżowane na wzór amerykańskich policjantów.
Wiedmeier, artysta sztuk walki i przedsiębiorca, rekrutował swoich ochroniarzy bezpośrednio ze swoich szkół sztuk walki. Karate, Judo, Ken-Jitsu – na papierze wszyscy byli odpowiednio trenowani. W praktyce często występuje nadmierna motywacja. Były szef policji w Monachium, Manfred Schreiber, mówił o „kowbojskim zachowaniu” i krytykował „pseudopolicyjny wygląd”, jak donosił „Spiegel ” w 1975 r. Ale to właśnie zwróciło uwagę ZSD. I kontrakty.

„Czarny Szeryf” przed siedzibą ZSD w Parku Olimpijskim w Monachium.
Źródło: IMAGO / HRSchulz
„Czarni Szeryfowie”, jak wówczas nazywano siły bezpieczeństwa, strzegli wioski olimpijskiej w Monachium, elektrowni jądrowych Isar I i II oraz patrolowali monachijskie metro. Mieli pokazać swoją obecność – i tak zrobili. Nierzadko ponad miarę. Już w latach 80. ZSD było krytykowane za nadużycia . Wielokrotnie zgłaszano przypadki przemocy fizycznej, zastraszania i przemocy.
„Czarni Szeryfowie” nie zniknęli ze zbiorowej pamięci. Wręcz przeciwnie: termin ten stał się metaforą. Za surowymi działaniami, czasami nawet nadmierną surowością, w każdym razie za polityką prawa i porządku. Dziś jest to nieodłączna część języka politycznego i medialnego – zwykle w odniesieniu do polityków zajmujących szczególnie stanowcze stanowisko w kwestiach bezpieczeństwa.
Prawdopodobnie to miał na myśli nowy lider klubu parlamentarnego CDU/CSU, Jens Spahn, gdy w wywiadzie dla RND chwalił ministra spraw wewnętrznych CSU Alexandra Dobrindta za bardziej sztywną politykę graniczną, oświadczając: „Jest teraz czarnym szeryfem Niemiec”.
W przeszłości etykietkę tę przypisywali politykom głównie dziennikarze. Krytyka i uznanie często spotykają się z równym odzewem.
Przeciwnicy polityczni również lubią posługiwać się tym słownictwem, aby przedstawić konkurentów w określonym świetle. Każdego, kogo określa się mianem „Czarnego Szeryfa”, szybko podejrzewa się o nadmierne nadużywanie władzy.
Jest wielu wybitnych noszących tę etykietę. Bawarski minister spraw wewnętrznych Joachim Herrmann (CSU) był wielokrotnie nazywany „Czarnym Szeryfem” – zwłaszcza gdy trafiał na pierwsze strony gazet, ogłaszając zaostrzenie przepisów dotyczących policji i deportacji. Taką etykietę otrzymali również byli politycy, m.in. Wolfgang Schäuble (CDU) i Manfred Kanther (CDU).
Pozostaje termin, który ma dwie strony. Z jednej strony kreuje wizerunek zdecydowanego stróża prawa. Z drugiej strony ostrzega przed takim rozumieniem bezpieczeństwa, które poszerza granice. „Czarny Szeryf” stał się metaforą polityczną – z jasnym przesłaniem i długim cieniem.
rnd