Rząd proponuje ograniczenie działalności dziecięcych influencerów oraz wyznaczenie koordynatora ds. intymności do filmowania wszelkich scen o charakterze seksualnym.

Niektórzy mogą nadal nie do końca rozumieć, co to znaczy być influencerem . Albo co robią. Ale rząd chce to jasno powiedzieć: to praca . Dlatego Yolanda Díaz, druga wiceprezydent i minister pracy i gospodarki społecznej, przedstawiła dziś, w poniedziałek, propozycję, która po raz pierwszy ma na celu uregulowanie wielokrotnego tworzenia treści przez nieletnich w mediach społecznościowych. Konkretnie, projekt królewskiego dekretu, który aktualizuje poprzedni z 1985 r., planuje zakazać niezależnej pracy dzieci: zawsze musi być zatrudniona przez kogoś innego i w firmie, która przyjmuje odpowiedzialność. Będą również przedziały wiekowe oraz ograniczenia czasowe i okresowe: najmłodsi będą mogli być influencerami tylko w weekendy, podczas przerw szkolnych lub wakacji.
„Widzimy dzieci pracujące w swoich pokojach, robią to na Instagramie i w reklamach, nagrywają filmy i prowadzą transmisje na żywo. To nieletni, którzy uczestniczą w przemyśle kulturalnym, nie mając takich samych praw jak inni pracownicy” – zauważyła Díaz podczas dzisiejszej prezentacji w Madrycie, jak donosi agencja prasowa Efe. Jej reforma, negocjowana już od miesięcy z sektorem, rozpoczyna obecnie fazę konsultacji społecznych. Następnie, jako dekret królewski, może zostać zatwierdzona przez Radę Ministrów, bez konieczności przechodzenia przez Kongres.
Celem całościowego rozporządzenia jest modyfikacja „stosunku pracy artystów, techników i asystentów w sztukach widowiskowych, audiowizualnych i muzycznych, który obowiązuje od 40 lat”. Obejmuje to na przykład diety i koszty podróży w kontekście tras koncertowych, ale porusza również kwestie, które cztery dekady temu w ogóle nie istniały: w przypadku dziecięcych influencerów ustanawia się „szczególny system uczestnictwa nieletnich w działalności artystycznej i ich zezwoleń [...], z jasnymi i jednolitymi zasadami dla całego terytorium, aby uniknąć nadużyć lub nieuczciwej konkurencji między firmami”, zgodnie z komunikatem prasowym zarządu.
Ponadto nałożono ograniczenia na generatywną sztuczną inteligencję, która może wykorzystywać dzieła, głosy lub wizerunki autorów wyłącznie za ich zgodą i za wynagrodzeniem. Proponuje się również, aby obecność koordynatora ds. intymności – postaci zawodowej, która zyskała popularność w ostatnich latach w związku z rozwojem ruchu Me Too – była obowiązkowa podczas filmowania scen intymnych lub seksualnych. Koordynator ten jest odpowiedzialny za zapewnienie, że wszyscy aktorzy są zadowoleni i komfortowo czują się w zgodzie z wymaganiami reżysera i scenarzysty.
„Kultura nie spada z nieba, nie jest improwizowana, nie jest obdarowywana, nie jest klonowana: jest owocem pracy tysięcy ludzi, którzy wykonują wspaniałą i fundamentalną pracę i którzy muszą mieć prawa” – dodała Díaz. Wiceprezydent wreszcie zbliża się do spełnienia obietnicy , którą często powtarzała w ostatnich miesiącach, że reforma wkrótce zostanie zatwierdzona. W ten sposób zbliża się do mety jednego z głównych punktów Statutu Artysty, który wciąż czeka na zatwierdzenie, zestawu około 60 środków mających na celu dostosowanie przepisów prawa pracy, podatkowego i ubezpieczeń społecznych do specyfiki sektora kultury, zaczynając od jego zwyczajowego, okresowego charakteru. Ostatecznym celem jest to, aby sztuka nie była już kojarzona „z niepewnością zatrudnienia” – podkreślił minister kultury Ernest Urtasun, który był obecny na wydarzeniu.
Kongres powołał podkomisję ds. Statutu Artysty i jednogłośnie zatwierdził jej raport w 2018 roku: zatwierdzono niektóre środki, takie jak kompatybilność emerytur i tantiem, czy doraźny zasiłek dla bezrobotnych, promowany przez samą Díaz na rok 2022. Aktualizacja dekretu królewskiego również rozpoczyna drogę od nadziei do rzeczywistości. Z drugiej strony, znacznie obniżony limit samozatrudnienia czy ulgi podatkowe dla profesjonalistów w tym sektorze pozostają niepewne siedem lat później.
Z drugiej strony, hamulce sztucznej inteligencji nie mogły dłużej czekać. W rzeczywistości wielu twórców narzeka, że jest już za późno i że maszyny nielegalnie pochłonęły miliony dzieł, aby się wyszkolić, a następnie stały się konkurencją dla artystów. Dekret królewski ma na celu zakazanie tego, przynajmniej na przyszłość. „ Kultura nie da się sprowadzić do algorytmów; za każdym obrazem , każdą frazą i każdą nutą kryje się człowiek, który ma prawa. Do tej pory sztuczna inteligencja była rodzajem ptaka drapieżnego, prawem dżungli w świecie bez reguł. Wielu wykorzystywało ją do zarabiania pieniędzy. Talent przekształcono w archiwum, w dane, w coś, co można kopiować i wklejać, wszystko bez zezwolenia, i to się skończy” – oświadczył wiceprezes.
W tym celu reforma ma na celu nakazanie, aby kwestia ta nie była uwzględniana nawet w umowach o pracę artystów i techników z firmami ani w ich delegowaniu do osób trzecich. Wykorzystanie generatywnej sztucznej inteligencji jest proponowane jedynie „w określonych przypadkach, zawsze ograniczone do produkcji – w jej różnych fazach – oraz do eksploatacji i promocji zleconego dzieła lub projektu artystycznego, pod warunkiem, że nie wiąże się to z rażącym podszywaniem się pod pracowników”. Innymi słowy, powinna ona służyć jako sojusznik, a nigdy jako wróg. W przeciwnym razie każdy, kto chce wykorzystać talent twórcy, będzie musiał zastosować najbardziej odwieczną i oczywistą zasadę: poprosić o pozwolenie i zapłacić. Zasada ta obowiązuje od wieków w odniesieniu do ludzi. Wkrótce będzie ona dotyczyć również maszyn.
EL PAÍS