Przetestowaliśmy dla Ciebie dni odkrywania w szkole toczenia drewna w Aiguines.

Nauka toczenia drewna w szkole Escoulen w Aiguines wydawała się poza moim zasięgiem. Znałem renomę tej placówki i pamiętałem, że widziałem wiele wysokiej jakości dzieł sztuki, zarówno technicznej, jak i estetycznej, autorstwa osób, które przez nią przeszły. Dlatego z lekkim niepokojem skontaktowałem się z Alexisem Arsac, obecnym dyrektorem, aby zapisać się na jednodniowy kurs wprowadzający do toczenia drewna.
Uspokaja mnie: „Ten dzień jest otwarty dla wszystkich, nawet dla początkujących, którzy nigdy nie mieli do czynienia z tokarką. Chodzi o to, żeby dobrze się bawić i wyjść z ładnym przedmiotem, który zrobiliśmy”. To dobrze, bo jestem kompletnym nowicjuszem i nie jestem majsterkowiczem. Martwię się jednak… Nie chcę zrobić sobie krzywdy ostrym narzędziem!
Waham się. Jestem gotowy zrezygnować, a może nawet zmienić współpracownika na bardziej odważnego.
Dzień jak żaden innyW końcu, po dobrze przespanej nocy, ruszyłem w drogę do Aiguines. W końcu, czyż może być lepsze miejsce niż szkoła Escoulen, by nauczyć się tej sztuki? Toczenie drewna jest znane od końca XVI wieku w tej wiosce słynącej z produkcji „boules cloutées”, przodków pétanque.
Przybywam o 8:30 przed warsztaty, gdzie Alexis mnie wita. Proponuje mi kawę na powitanie, podczas gdy czekam na przybycie trzech kolejnych stażystów. Trener szybko wprowadza nas do warsztatu. Nie ma czasu do stracenia; dzień zapowiada się bogaty w zajęcia!
Pierwsze bezpieczne okrążeniaMoje pierwsze kroki? Załóż okulary ochronne i maskę przeciwpyłową… Potem Alexis obsypuje mnie gradem rad i wyjaśnień. Pokazuje mi, jak wybrać odpowiednią wysokość tokarki spośród różnych dostępnych w warsztacie rozmiarów. Następnie opisuje jej części: silnik, wentylator uchwytu narzędziowego, uchwyt… Nic nie rozumiem. Ale uspokaja mnie (ponownie): „ Pomogę ci wybrać odpowiednią pozycję i znaleźć właściwy sposób trzymania narzędzi. Wkrótce będziesz mógł toczyć i formować kształty za pomocą dłuta profilującego”.
Wątpliwości i pierwsze ćwiczenieSzczerze mówiąc, w tym momencie nie sądzę, żebym był w stanie cokolwiek wycisnąć z tokarki, poza wiórami! To pewne: wiórów na pewno będzie mnóstwo. Ale przede wszystkim boję się, że skaleczę się tymi cholernymi, strasznie ostrymi dłutami.
To robi wrażenie, ale kiedy zaczynam ciąć drewno, uświadamiam sobie, że ryzyko odniesienia obrażeń jest niewielkie, jeśli będę przestrzegać zaleceń. Uff.
Pierwszy dłuto, którego używam, służy do zgrubnego wyfrezowania, a pierwszy cylinder wycinam w kwadracie z drewna lipowego. To dość miękkie drewno, które jest „wytrzymałe na pierwsze ćwiczenia” , jak twierdzą bardziej doświadczeni tokarze z sąsiedniego warsztatu, których spotykam podczas przerwy.
Nie nazwałem siebie złotą rączką za żadne skarby... Ale w końcu wydawało mi się, że wyjęcie cylindra nie będzie stanowiło problemu.
RozczarowanieAle kiedy wracam do tokarki, jestem rozczarowany. Instruktor właśnie pokazał, jak formować kształty, a tu... masakra! Zbyt mocno uderzam ostrzem w kawałek drewna. Wibruje i wyrywam włókna. To pewne: źle ustawiam dłuto, niezgrabnie trzymam uchwyt, a narzędzie podskakuje, bo nie umieszczam go prawidłowo na wentylatorze.
W końcu było pewne: nic nie osiągnę! Alexis przyszedł mi z pomocą. Był świetnym nauczycielem i pomógł mi skorygować ruchy i znaleźć odpowiedni kąt, żeby uzyskać „ładne wióry”.
Magia. Wszystko wydaje się prostsze. Ale gdy tylko zostaję sam, katastrofa jest bliska. Koncentruję się i w końcu tworzę drugi element na podstawie tego samego modelu.
Postęp i satysfakcja.Przed lunchem wymieniłem drewno, żeby zrobić jajko z drewna wiśniowego. Efekt nie był zły, a godzinna przerwa obiadowa z innymi stażystami pozwoliła nam podzielić się naszymi zmaganiami!
Te wymiany dodają mi energii i kiedy wracam do koła, robię drugie jajko z większą łatwością niż pierwsze. Naprawdę czuję, że jestem w stanie zrobić postępy po raz pierwszy dzisiaj. Ten sukces bardzo mnie cieszy. Mógłbym na tym poprzestać, ale Alexis sugeruje, żebyśmy poszli dalej...
Za jednym zamachem demonstruje kompletne wykonanie soliflore. Rozumiem, że oczekuje większego zaangażowania. Dlatego umieszczam blok jesionu, którego środek obrotu wyraźnie zaznaczyłem. Ten trzeci rodzaj drewna oferuje mi inne wrażenia niż dwa poprzednie w kontakcie z wyżłobieniami. Ku mojemu zaskoczeniu, robię duże postępy w tym dziele i szybko przechodzę do wykańczania papierem ściernym o różnej gradacji, a na koniec polerowania. Przyglądając się bliżej, pod połyskiem, dostrzegam wiele defektów na powierzchni…
Cholera, wciąż nie jestem ekspertem! No dobra, jeden dzień to trochę za mało, żeby osiągnąć perfekcję i mistrzostwo, ale daję sobie ostatnią szansę, żeby stworzyć najlepszy wazon dnia.
Tym razem inspiruję się nordyckim wzornictwem. Efekt wciąż niedoskonały, ale o wiele bardziej satysfakcjonujący. Mam wrażenie, że gdybym wziął udział w zajęciach drugiego dnia, nauczyłbym się jeszcze więcej. Cholera! Czy zasmakowałbym w tokarstwie? W każdym razie, ta dyscyplina przyprawiła mnie o zawrót głowy...
Nice Matin