<em>Obcy: Ziemia –</em> streszczenie odcinka 5

Przespanie się z Weyland-Yutani to naprawdę wyrok śmierci, prawda? Jeśli nie ksenomorfy cię zabiją, to udręka życia w głębokiej przestrzeni kosmicznej cię wykończy.
Po nieudanym czwartym odcinku z zeszłego tygodnia, Alien: Earth powraca z nieporównywalnie lepszym piątym odcinkiem, „In Space, No One...”. Chociaż jest to w zasadzie prequel, który rozkoszuje się makabrycznymi szczegółami tego, jak USCSS Maginot stał się grobowcem, który rozbił się w Nowym Sajgonie, ten nowy odcinek i tak odkrywa mnóstwo napięcia, grozy, a nawet cierpienia, nie wspominając o tym, że dokładnie wiemy, jak ta podróż się skończy: gwałtownie.
W odcinku śledzimy losy Morrowa (Babou Ceesay) jako głównego bohatera, którego poruszająca historia przedstawia jego bezwzględność w sposób budzący sympatię. „Obcy: Ziemia” udowadnia, że jest serialem, który zasługuje na szum medialny i szum medialny, uznając go za najlepszy produkt na małym ekranie. To, że ( na razie ) nie ma dużej konkurencji, nie ma tu znaczenia.
W tym tygodniu mamy do śledzenia praktycznie tylko jedną historię: jak Morrow przetrwał uderzenie ogromnego pocisku zmierzającego w kierunku Ziemi. Jak więc to zrobił? Zachowując się jak prawdziwy sukinsyn. Oto, co wydarzyło się w 5. odcinku „Obcego: Ziemia” .

Babou Ceesay błyszczy w piątym odcinku serialu Obcy: Ziemia zatytułowanym „W kosmosie nikt…”
Siedemnaście dni przed planowanym przybyciem USCSS Maginot na Ziemię, oficer ochrony Morrow zostaje wybudzony z hiroszimu z powodu pewnego problemu: kapitan nie żyje.
Pożar doprowadził do ucieczki „ośmiornicy o długich palcach”, która zaatakowała dwóch członków załogi, w tym kapitana Maginota . Nie ma sposobu, aby je zdjąć, a one krwawią kwasem. Podczas gdy połowa załogi wciąż śpi, rozbudzona połowa zastanawia się, co robić – od ustalenia nowego łańcucha dowodzenia po to, co dokładnie jest priorytetem misji.
Tymczasem Morrow ma własną misję „od samej Yutani”: zabezpieczyć ładunek i dowiedzieć się, kto wzniecił pożar. Morrow, wciąż w bieliźnie, zostaje wciągnięty w plotki na statku przez gadułę Chibuzo (Karen Aldridge), która informuje go, że oficer wykonawczy Zoya Zaveri (Richa Moorjani) i kolega z załogi Bronski (Max Rinehart) są w namiętnym romansie. Można odnieść wrażenie, że Morrow ma to gdzieś, z wyjątkiem tego, że przelotne romanse współpracowników są naruszeniem przepisów, które potencjalnie mogą postawić Morrowa na czele załogi nad Zaveri.
Nawet Matka się zgadza. Kiedy Zaveri konsultuje się z komputerem pokładowym – elementem serii Obcy, który teraz wydaje się przewidywalny w stosunku do naszej obecnej gamy chatbotów – Matka informuje ją, że „przetrwanie ładunku jest priorytetem”. Ich życie może być stracone, ale gatunek, który odzyskali, nie. Matka grozi Zaveriemu, że „potwierdzi” rozkaz, aby miejscowy oficer ochrony (wygodnie, bo to Morrow) nie przejął dowództwa. Zaveri nie chce jednak dać Morrowowi satysfakcji z uzasadnionego buntu.

Załoga Maginota , która zginęła na początku pierwszego sezonu, w końcu dostaje trochę czasu, by zabłysnąć w odcinku „prequelowym”.
Przez większą część godzinnego odcinka Morrow prowadzi śledztwo, aby namierzyć sabotażystę. Na szczęście scenarzyści serialu nie każą długo czekać na odkrycie sprawcy. Po około 40 minutach odcinka okazuje się, że to Petrovich (Enzo Cilenti) dokonał sabotażu korporacyjnego na zlecenie Boya Kavaliera.
Najwyraźniej Petrovich, który czuł się urażony swoją wieloletnią pracą dla Weyland-Yutani, która zakończyła się tym, że owady złożyły jaja „w oczach mojej kobiety”, najwyraźniej był aż nadto gotowy sprzedać swoich pracodawców i nie tylko się wzbogacić, ale także wejść w nowe ciało dzięki przełomowej hybrydowej technologii Prodigy.
Przypomnijmy sobie, że w prologu serialu kapitan Drisdale wspomniał o uszkodzeniu dzienników komunikacji statku, co Pietrowicz zaproponował zbadać. Teraz wiemy dlaczego: Pietrowicz prowadził tajną rozmowę z Boyem Kavalierem, a uszkodzenie plików było jego sposobem na zatarcie śladów. Ale ponieważ kapitan zlecił Morrowowi naprawienie tego zgodnie z protokołem, cóż, cały sabotaż Pietrowicza na statku nagle nabrał sensu.
Ale prawdziwą esencją historii Morrowa jest dygresja w stronę jego życia osobistego. Jak opowiada emocjonalny montaż do utworu „We'll Meet Again” zespołu The Ink Spots, Morrow spędza czas na przeglądaniu listów z domu, gdzie zostawił małą córeczkę. To wizualny spektakl w najlepszym wydaniu, gdzie listy przeskakują od prymitywnych rysunków kosmitów (zwiastujących nieuniknione pojawienie się ksenomorfa pod koniec) do bazgrołów nastolatka o rozważaniu pójścia na Harvard. A potem cios w samo serce: córka Morrowa nagle zginęła w pożarze domu. Miała dziewiętnaście lat. Nagle Morrow nie ma do kogo wrócić.
To wcale nie sprawia, że jego obecny wygląd Slightly'ego jest mniej dziwny. Ale świadomość, że oglądamy człowieka, który dosłownie nie ma nic do stracenia – i który ma w sobie całą złość na świat – jest naprawdę poruszająca i sprawia, że od teraz trudno mu kibicować .

A nie dzięki Alien: Earth . Ostatnio nerwowo sprawdzałem każdy napój, który piłem, czy nie ma w nim robaków.
Pierwszy odcinek „ Obcego: Ziemia” zachwycił nas wszystkich, oddając klimat oryginału Ridleya Scotta z 1979 roku. Ale odcinek 5 podnosi poprzeczkę, będąc kompaktową, telewizyjną odsłoną „Obcego”, która wcale nie sprawia wrażenia „stworzonej dla telewizji”.
Jak pisałem wcześniej w moim podsumowaniu odcinka pilotażowego , prolog sprawił, że Maginot wydawał się żywy, z wystarczająco dobrze zarysowanymi postaciami i napięciem, które sprawiło, że czuliśmy się, jakbyśmy weszli w coś in media res. „In Space, No One…” nie tylko odnosi sukcesy we wszystkich aspektach, jakie powinien spełniać dobry odcinek telewizyjny – od tempa akcji po znakomite kreacje aktorskie, przede wszystkim Babou Ceesay – ale także przekracza własne granice jako „prequel”, który wciąż trzyma w napięciu pomimo wszystkich zwrotów akcji. Widzieliśmy już, jak ten statek rozbija się i płonie w Nowym Sajgonie. Wiemy już, że Morrow jest jedynym ocalałym. Ale to wcale nie zmniejsza dotkliwości kilku zgonów załogi.
Nawet obrzydliwe momenty w serialu nie są mniej makabryczne. Zakażone butelki z wodą, robaki pełzające po odsłoniętych organach – „Obcy: Ziemia” staje się ulubieńcem entomologów. Tak, seria „Obcy: Ziemia” zawsze była brutalna i dość obrzydliwa, ale nigdy nie była odrażająca . „Obcy: Ziemia” powoli odnajduje swoją tożsamość jako serial, który sprawił, że wizja kosmosu w „Obcym” wydawała się przytłoczona pasożytami i obrzydliwymi pełzaczami. To przypomnienie, że trzeba zaopatrzyć się w środek owadobójczy, jeśli go zabraknie.
„W kosmosie nikt…” to po prostu to, czego każdy powinien szukać w serialu o Obcym. Uderza w te same nuty, których można się spodziewać po tym serialu, bez powtarzania znanych momentów (patrz: Obcy: Romulus ). Obcy: Ziemia to… odnajdując swój własny grunt jako pełna emocji saga, w której uczucia takie jak miłość i strata nie są całkowicie bez znaczenia w zimnym, okrutnym, zdominowanym przez kapitał świecie. Czasami to jedyne, co może nas uratować.
esquire