Floryda próbowała zakazać literatury klasycznej, nazywając ją „pornografią”. Co o tym sądzi Sąd Najwyższy?


Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
Ben Franklin słynie z miłości do książek, żarłocznego nawyku czytania i przekonania, że czytanie książek jest nieodłącznym elementem demokratycznego życia. Franklin, ojciec amerykańskich bibliotek publicznych, wierzył , że biblioteki pomogą „zwykłym rzemieślnikom i rolnikom stać się równie inteligentnymi, jak większość dżentelmenów z innych krajów”.
Już w 1740 roku Franklin argumentował , że każda szkoła powinna mieć własną bibliotekę. Jego wiara i inspiracja przyczyniły się do rozbudzenia w Ameryce obsesji na punkcie bibliotek i przekonania, że są one kluczowe dla ducha wolności i demokratycznej architektury tego kraju.
Bez nich prawo do czytania, od dawna będące częścią naszej tradycji wynikającej z Pierwszej Poprawki , byłoby zarezerwowane dla osób dysponujących środkami na zakup książek. Amerykańskie Stowarzyszenie Bibliotekarzy (American Library Association) podaje , że obecnie w Stanach Zjednoczonych działa 124 903 bibliotek różnego rodzaju, z czego 97 000 to biblioteki szkolne.
W zeszłym tygodniu sędzia Carlos Mendoza pokazał , że jest bratnią duszą Bena Franklina, gdy unieważnił ustawę Florida House Bill 1069 , zakazującą książek, podpisaną dwa lata temu przez gubernatora Rona DeSantisa.
Ustawa ta między innymi zakazała w bibliotekach szkolnych i klasowych wszelkich materiałów zawierających „pornografię”, które „przedstawiają lub opisują treści seksualne”, i nakazywała ich usunięcie. Daleko idąca interpretacja ustawy na Florydzie zdewastowałaby biblioteczne półki. Ustawa HB 1069 to tylko jeden z elementów krucjaty przeciwko zakazywaniu książek w Słonecznym Stanie, prowadzonej przez gubernatora DeSantisa, ale orzeczenie sędziego Mendozy stanowi kluczowy sprzeciw wobec tego niebezpiecznego programu.
W roku szkolnym 2022–2023 zakazy książek miały miejsce w 153 okręgach szkolnych w 33 stanach. Ponad 40% wszystkich zakazów książek miało miejsce w okręgach szkolnych na Florydzie – a z ponad 1400 zarejestrowanymi przypadkami zakazów książek, Floryda miała najwyższą liczbę zakazów książek i największą liczbę okręgów szkolnych (33) usuwających książki w porównaniu z jakimkolwiek innym stanem.
Jak zauważono w raporcie PEN America, „na drugim miejscu znalazł się Teksas, gdzie zakazów książek wprowadzono 625 w 12 okręgach; Missouri, gdzie zakazów było 333 w 14 okręgach; [oraz] Utah, gdzie zakazów było 281 w 10 okręgach”.
Chociaż zakazywanie książek stało się stałym elementem strategii MAGA w republikańskich stanach w całym kraju, próby zakazywania książek w Stanach Zjednoczonych są starsze niż sama republika. Pierwszy taki zakaz miał miejsce w 1637 roku w Massachusetts. Zakazaną wówczas książką była „Nowa Angielska Kanaan” . Władze purytańskie uznały ją za heretycką. Zakazy książek były kontynuowane przez południowe stany niewolnicze, które usiłowały usunąć „Chatę wuja Toma” z półek.
Te okresowe amerykańskie zakazy książek nie zawsze kończyły się sukcesem w sądach. W 1933 roku sędzia federalny w Nowym Jorku odrzucił atak na słynną powieść Jamesa Joyce'a „ Ulisses ”. Sędzia John Woosley orzekł, że „w »Ulissesie«, pomimo jego niezwykłej szczerości, nie dostrzegam nigdzie pożądliwości sensualisty”.
Zauważył, że choć „Ulisses” „nie jest łatwą książką do czytania ani zrozumienia… Słowa krytykowane jako wulgarne to stare saksońskie słowa znane niemal wszystkim mężczyznom, a – ośmielam się – również wielu kobietom. Sądzę, że są to słowa, które naturalnie i zwyczajowo byłyby używane przez ludzi, których życie, fizyczne i psychiczne, Joyce stara się opisać”.
„Czy komuś podoba się taka technika, jaką stosuje Joyce, to kwestia gustu” – kontynuował – „a spór lub dyskusja na ten temat są bezcelowe, ale poddawanie tej techniki standardom innej techniki wydaje mi się niemal absurdalne”.
Jednak w Ameryce Trumpa absurd stał się normą. W ostatnich latach grupy religijne i polityczne starają się oczyścić kulturę, pozbywając się z niej idei i obrazów, które uważają za obraźliwe.
Jak pokazuje projekt ustawy HB 1069 na Florydzie, udało im się pozyskać ambitnych polityków do realizacji swoich celów. Najbardziej kontrowersyjne wydają się te książki, które poruszają kwestie rasy i płci oraz przedstawiają pozytywny obraz różnorodności.
Sędzia Mendoza już na początku swojej opinii oddaje skalę wysiłków podejmowanych przez Florydę:
Kiedy JH, uczeń trzeciej klasy liceum publicznego w Orange County, poszedł do biblioteki szkolnej, żeby wypożyczyć książkę Jacka Kerouaca „W drodze” , nie było jej nigdzie. …Nie wypożyczono jej; zdjęto ją z półek. …To samo przydarzyło się RK, uczniowi ostatniej klasy liceum publicznego w Volusia County, który próbował wypożyczyć książkę Toni Morrison „Najbardziej niebieskie oko” .
Mendoza nie stwierdził, że skoro książka została opublikowana, musi być częścią zbiorów biblioteki szkolnej. Niepokoiło go to, że zgodnie z prawem obowiązującym na Florydzie książki są usuwane z półek „nie dlatego, że bibliotekarze szkolni, wykorzystując swoją wiedzę specjalistyczną, uznali je za nieodpowiednie dla dzieci, ale dlatego, że fragmenty ich treści zostały zakazane na mocy ustawy HB 1069”.
Pozew, który uznał za nieważny, został wniesiony przez wydawców książek i autorów zakazanych książek, Gildię Autorów oraz rodziców. Twierdzili oni, że przepisy na Florydzie wykorzystują terminologię pornograficzną do przedstawienia szerokiego zakresu materiałów, które sponsorzy uznali za „szkodliwe dla nieletnich”.
Ich zdaniem, chodziło o narzucenie ograniczeń merytorycznych, które są zakazane przez Pierwszą Poprawkę. Mendoza dał się przekonać.
Zignorował i uznał za nielogiczne twierdzenie państwa, że zakazując książek, angażuje się w formę wypowiedzi rządowej i że gdyby sąd uchylił taki zakaz, byłoby to ingerencją w prawo rządu do wolności słowa.
Powołując się na sędziego Samuela Alito z Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych dla Trzeciego Okręgu, Mendoza wyjaśnił, że nawet w kontekście szkolnym wolność słowa może być regulowana tylko wtedy, gdy „znacznie zakłóca funkcjonowanie szkoły lub narusza prawa innych osób”. Skrytykował również ustawę HB 1069 za to, że daje ona „rodzicom prawo do sprzeciwu wobec materiałów w oparciu o zasadę »wiem, kiedy to widzę«”.
Sędzia przypomniał, że sama obecność treści seksualnych w książce nie oznacza, że jest ona pornograficzna. Jego zdaniem stan Floryda zignorował liczne orzeczenia Sądu Najwyższego, które wymagają analizy całości dzieła przed wydaniem orzeczenia o jego obsceniczności.
Zauważył absurdalność zaliczania do kategorii materiałów pornograficznych wielu książek, które „są klasykami, współczesnymi laureatami nagród i są sprawdzane na egzaminach AP”.
Podobnie jak orzeczenie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 1982 r. w sprawie Island Trees Sch. Dist. v. Pico by Pico , które również unieważniło zakazy książek w bibliotekach szkolnych, orzeczenie Mendozy nie wpłynęło na swobodę bibliotekarzy szkolnych i rad szkolnych w zakresie „wyboru książek do bibliotek swoich szkół”. Mendoza jasno dał do zrozumienia, jak Sąd Najwyższy orzekł cztery dekady temu, że urzędnicy stanowi „nie mogą usuwać książek z bibliotek szkolnych tylko dlatego, że nie podobają im się idee w nich zawarte i poprzez ich usunięcie dążą do „określenia, co jest ortodoksyjne w polityce, nacjonalizmie, religii lub innych kwestiach opiniotwórczych”.
Ostatecznie, gdy dym opadł, Mendoza upierał się, że ograniczenia nałożone w ustawodawstwie Florydy należy oceniać „w świetle celu, dla którego istnieją biblioteki szkolne”. Tam, podobnie jak w innych bibliotekach, prawo do czytania ma pierwszorzędne znaczenie.
Ben Franklin byłby bez wątpienia zadowolony.
