„Eksterminacja całych narodów”: naukowiec Maria Vyushkova liczy poległych w wojnie rdzennych mieszkańców Rosji

Na swoim kanale w serwisie YouTube Maria Vyushkova opisuje siebie jako „naukowczynię z zawodu, Buriatkę z pochodzenia” oraz „aktywistkę antywojenną i dekolonialną w sferze zaangażowania społecznego”.
W ciągu trzech lat od pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, Wiuszkowa, która ma doktorat z chemii, stał się wiodącym ekspertem w zakresie zaangażowania rdzennej ludności Rosji i mniejszości etnicznych w wojnę.
Podczas gdy rdzenni aktywiści od dawna alarmowali o nieproporcjonalnej mobilizacji mniejszości na rzecz wojny, Vyushkova jako pierwsza poparła te twierdzenia twardymi danymi i rzuciła światło na prawdziwą skalę dysproporcji etnicznych w potwierdzonych ofiarach po stronie rosyjskiej.
Dziennik „The Moscow Times” rozmawiał z Vyushkovą o wykorzystywaniu wiedzy naukowej w aktywizmie, micie „Buriatów w Buczy” i pozornie niemożliwym zadaniu policzenia ofiar wśród rdzennej ludności.
Wywiad został zredagowany pod kątem długości i przejrzystości.
MT: Kiedy po raz pierwszy wykorzystał Pan swoją wiedzę naukową w działalności aktywistycznej?
MV: Na długo przed inwazją na Ukrainę.
Kiedy w 2012 roku [prezydent Rosji Władimir] Putin nakazał zainstalowanie kamer w lokalach wyborczych, aktywiści [prodemokratyczni] postanowili to wykorzystać. Pobrali nagrania, aby policzyć, ile osób faktycznie zagłosowało w wyborach i sprawdzić, czy w procesie liczenia głosów nie wystąpiły żadne nieprawidłowości. Byłem jednym z wolontariuszy, którzy to robili… i widziałem na tych nagraniach wiele okropnych rzeczy.
MT: Dołączyłeś do Fundacji Wolna Buriacja wraz z rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji…
Tak, byłem jednym ze współzałożycieli .
MT: …i rozkwitła Twoja umiejętność łączenia nauki z aktywizmem.
Okazało się, że nikt inny w fundacji nie miał doświadczenia w pracy z danymi… Przeglądałem więc nekrologi [żołnierzy], śledziłem liczbę zmarłych, starałem się zrozumieć, dlaczego tak wielu z nich pochodziło z Buriacji i tak dalej.
Pogłoski o tym, że to Buriaci zabili cywilów w ukraińskim mieście Bucza podczas jego okupacji przez Rosję, odegrały ważną rolę w kształtowaniu mojej twórczości.
Uczyłem się w bardzo szanowanej szkole naukowej, gdzie uczono mnie, że prawdziwy naukowiec musi wszystko kwestionować. Zacząłem więc badać te plotki, ponieważ nikt inny ich nie kwestionował , a ja chciałem zrozumieć, co się za nimi kryje i jak to wszystko właściwie wydarzyło się.
Przyjrzałem się listom poległych żołnierzy sporządzonym przez wolontariuszy Mediazony , aby sprawdzić, kto zginął w mieście Bucza w marcu 2022 r. Okazało się, że przez cały miesiąc umierali tam głównie spadochroniarze z Pskowa [regionu Rosji sąsiadującego z Estonią, Łotwą i Białorusią], co nie do końca pokrywało się z obrazem przedstawianym przez media. Więc pomyślałem: „OK, coś tu nie gra”.
Kontynuując gromadzenie dowodów, porównywanie źródeł i sprawdzanie zeznań więźniów, uświadomiłem sobie, że byli to rzeczywiście spadochroniarze z 76. Pskowskiej Dywizji Powietrznodesantowej — do takiego samego wniosku doszedł również Zespół Wywiadu Konfliktowego, a potwierdzają go nagrania z monitoringu i inne materiały opublikowane przez Ukrainę.
MT: Ale mit o „Buriatach w Buczy” żyje nadal, prawda?
Tak, rozprzestrzeniło się szeroko i stało się bardzo popularne — nie tylko w Rosji, ale także na Ukrainie i na Zachodzie. Czy pamiętasz kontrowersyjne oświadczenie papieża ?
Za każdym razem, gdy media wspominają o rosyjskich zbrodniach wojennych, nadmiernie skupiają się na przedstawicielach azjatyckich grup etnicznych. Nikt nie chce poruszać tego niewygodnego tematu — ludzie boją się, że oskarżanie Ukraińców [o rasizm] może zostać odebrane jako moralnie niewłaściwe. Ale ten problem trzeba rozwiązać.
Niektóre dowody od więźniów sygnały , że jeńcy wojenni z Buriacji na Ukrainie są traktowani gorzej niż jeńcy rosyjscy. To niepokojąca tendencja. Oznacza to, że nie możemy już dłużej namawiać żołnierzy buriackich do poddania się, ponieważ nikt nie wie, co może się z nimi stać.
Obawiam się również, że rosyjska propaganda może wykorzystać ten trend, aby zachęcić mieszkańców Buriacji — i innych azjatyckich republik — do przyłączenia się do wojny i zemsty za śmierć swoich krewnych.
MT: Czy mógłby Pan opisać proces zbierania informacji o składzie etnicznym ofiar po stronie rosyjskiej w wojnie na Ukrainie?
W Fundacji Wolna Buriacja skupiamy się na trzech obszarach geograficznych zamieszkiwanych przez Buriatów: Republice Buriacji, obwodzie irkuckim oraz rejonie agińskim obwodu zabajkalskiego.
Zebraliśmy nekrologi z mediów społecznościowych, wpisy zamieszczone przez krewnych, informacje przesłane nam w wiadomościach prywatnych oraz reportaże w lokalnej telewizji.
MT: Wiele rdzennych mieszkańców przyjęło rosyjskie imiona i nazwiska w wyniku polityki rusyfikacji i chrystianizacji prowadzonej przez Moskwę na przestrzeni wieków. Jak więc dokładnie określić czyjąś przynależność etniczną?
Ja i moi koledzy wolontariusze nie patrzymy tylko na imię i zdjęcie. Sprawdzamy, co jest napisane w nekrologu, skąd pochodziła dana osoba, w jakim języku są napisane komentarze, czy mają one charakter względny itd.
Przynależność etniczna jest bardzo złożonym zagadnieniem i jej rozszyfrowanie nie jest proste. Nie da się zautomatyzować tego procesu.
W badaniu opublikowanym w czasopiśmie „Journal of Computational Social Science” Aleksiej Biesudnow z University of Exeter wykorzystał sztuczną inteligencję do wyszukiwania nazw „etnicznych” na listach sporządzonych przez Mediazonę . Ale szczerze mówiąc, nie zgadzam się z jego wnioskami.
MT: Ostatnio skupił się Pan na liczeniu strat wśród nielicznych społeczności tubylczych Syberii i Północy. Co Cię do tego skłoniło?
Nikt o nich nie mówi, ale jeśli uszeregować grupy etniczne pod względem liczby zgonów na mieszkańca, to Czukcze, Udegowie, Eskimosi i Nieńcy znacznie wyprzedzają na przykład Buriatów i Tywanów. Niewielkie społeczności tubylcze są nadreprezentowane na wszystkich listach, w tym na listach żołnierzy rekrutowanych w więzieniach — najprawdopodobniej rolę odgrywa także nadmierne osadzanie tych osób w więzieniach.
Na przykład w przypadku Nieńców [których populacja w Rosji wynosi około 50 000] straty na mieszkańca są mniej więcej takie same jak w przypadku Tywanów [których populacja wynosi 295 000].
Inny przykład: wieś Jelabuga w obwodzie chabarowskim. Mieszka tam osiemdziesiąt rodzin tubylczych, a piętnastu mężczyzn z tych rodzin zostało zmobilizowanych, podczas gdy kolejnych dziesięciu rzekomo podpisało umowy jako „wolontariusze”. To przerażające liczby.
Społeczności te potrzebują mężczyzn, aby utrzymać swój tradycyjny styl życia, co oznacza, że w wyniku tej wojny mogą całkowicie utracić swoją tożsamość kulturową. To w zasadzie eksterminacja całych narodów. To przerażające.
MT: Monitorujesz także ogólne trendy w stratach wojennych Rosji; Czy mógłby Pan nam powiedzieć, co najnowsze dane mówią o sytuacji na linii frontu?
Nie będę pierwszy, który to powie, ale rok 2024 był najkrwawszym rokiem tej wojny. Tempo wzrostu liczby zgonów drastycznie wzrosło.
Drugim zauważalnym trendem jest przesunięcie strat w kierunku zachodu [Rosji]. Oznacza to, że Buriacja nie znajduje się już w czołówce regionów pod względem liczby ludności. Zamiast tego na szczycie znajdują się… Baszkiria i Tatarstan, a także obwody swierdłowski i czelabiński.
Sytuacja w Baszkirii i Tatarstanie jest katastrofalna. Liczba ofiar wciąż rośnie i nie widać jej końca. Obie republiki to duże regiony pod względem liczby ludności — zwłaszcza w porównaniu z Buriacją — ale i tak plasują się na 20. miejscu pod względem liczby zgonów na mieszkańca spośród 83 regionów i kilku terytoriów okupowanych. Oznacza to, że straty w przeliczeniu na mieszkańca są już znacznie wyższe od średniej krajowej. Wyprzedzili nawet republiki Sacha (Jakucja) i Kałmucja.
Ten wzrost strat zaczął się po mobilizacji… Kiedy w październiku 2023 r. rozpoczął się szturm na Awdijiwkę, zauważyłem gwałtowny wzrost strat w Baszkirii. Wtedy przewidziałem, że Baszkiria obejmie prowadzenie w liczbie porażek – i ta prognoza się sprawdziła.
Obwód moskiewski znalazł się obecnie na czwartym miejscu pod względem strat — czego wcześniej nie widzieliśmy. Mimo że w regionie stacjonuje wiele jednostek wojskowych, aż do pewnego momentu wojny nie brały one większego udziału w aktywnych walkach. Wygląda na to, że [władze] celowo starały się uniknąć strat [wśród żołnierzy] z Moskwy i okolic, ale teraz i oni trafiają na mieliznę.
MT: Co czujesz, gdy przetwarzasz wszystkie te listy i dane statystyczne?
Naprawdę ciężko na to wszystko patrzeć. Mam wrażenie, że w jednej osobie poznałem co najmniej 500 zmarłych ludzi, podczas gdy ręcznie przetwarzałem wszystkie te informacje.
To przerażające.
Zwłaszcza jeśli chodzi o niewielkie społeczności tubylcze, które są w 100% ofiarami tej sytuacji, gdyż są silnie uzależnione od rządu i często nie mają dostępu do wykwalifikowanej pomocy prawnej.
Żaden z nich nigdy nie próbował kwestionować [otrzymania wezwania do mobilizacji wojskowej] w sądzie — mimo że istniały ku temu podstawy — po prostu dlatego, że nie mogą uzyskać dostępu do kompetentnego prawnika, który byłby na tyle odważny, aby zająć się taką sprawą. To jest pierwszy problem.
Drugim problemem jest ich katastrofalna zależność od państwa, ponieważ ich tradycyjny styl życia został w zasadzie uznany za niezgodny z prawem. Rosyjskie prawo ochrony środowiska nie tylko nie chroni przyrody, ale jest również tak skonstruowane, aby zrobić z tych ludzi przestępców.
Straszne jest być świadkiem śmierci mężczyzn z tych społeczności, ponieważ uświadamiasz sobie, że w ciągu jednego lub dwóch pokoleń całe kultury mogą z łatwością zniknąć – a nikt o tym nie wie i nikt się tym nie przejmuje.
Wiadomość z The Moscow Times:
Drodzy czytelnicy,
Stoimy w obliczu niespotykanych dotąd wyzwań. Prokuratura Generalna Rosji uznała gazetę The Moscow Times za organizację „niepożądaną”, kryminalizując naszą pracę i narażając nasz personel na ryzyko wszczęcia postępowania karnego. Jest to kontynuacja naszego wcześniejszego niesprawiedliwego określenia nas mianem „agenta zagranicznego”.
Działania te są bezpośrednią próbą uciszenia niezależnego dziennikarstwa w Rosji. Władze twierdzą, że nasza praca „dyskredytuje decyzje rosyjskiego kierownictwa”. My widzimy to inaczej: staramy się dostarczać rzetelne i obiektywne informacje na temat Rosji.
My, dziennikarze The Moscow Times, nie damy się uciszyć. Ale żeby kontynuować naszą pracę, potrzebujemy Twojej pomocy .
Twoje wsparcie, bez względu na to, jak małe, ma ogromne znaczenie. Jeśli możesz, wesprzyj nas co miesiąc wpłatą już od 2 dolarów . Założenie konta jest szybkie, a każda wpłata ma znaczący wpływ.
Wspierając The Moscow Times, bronisz otwartego, niezależnego dziennikarstwa w obliczu represji. Dziękujemy, że jesteście z nami.
themoscowtimes