Premiera <em>Pluribusa</em> absolutnie mnie powaliła

Niewiele mogłem wam powiedzieć o Pluribusie przed premierą. Zespół stojący za nowym serialem, którego twórcą jest Vince Gilligan, twórca serialu "Breaking Bad" , dołożył wszelkich starań, aby utrzymać fabułę w tajemnicy – spore ryzyko jak na serial w 2025 roku, gdzie platformy streamingowe codziennie walczą o nieustanny zalew debiutów. Poza dziwacznym klipem przedstawiającym kobietę wylizującą całe pudełko pączków, a następnie wystawiającą je na pożarcie swoim kolegom z pracy, Apple TV opublikowało jedynie zdjęcie aktorki Rhei Seahorn ( "Zadzwoń do Saula" ) i mglisty opis: "Najbardziej nieszczęśliwa osoba na Ziemi musi uratować świat przed szczęściem". I tyle.
Teraz, gdy pierwsze dwa odcinki są już dostępne , nieco łatwiej jest złożyć wszystko w całość i zrozumieć, dlaczego serial chciał zachować swoje wielkie odkrycie w stylu Strefy Mroku jako tajemnicę. Globalna katastrofa ma miejsce w pierwszym odcinku (podobnie jak w The Leftovers , ale w tonie Severance ); to kolejny dziwaczny, łamigłówkowy od Apple, który wydaje się bardzo pasować do marki telewizji po Covid-19. Nie dlatego, że oglądasz aktorów na ekranach Zoom lub zszokowanych lekarzy na ostrym dyżurze jak w The Pitt , ale dlatego, że Pluribus zaczyna się od montażu wypranych mózgów pracowników fabryk rozprzestrzeniających swoje zarazki na szalkach Petriego i dystrybuujących je do naszego zaopatrzenia w wodę na masową skalę.
Ta przerażająca scena jest żywcem wyjęta z niszowego spisku o genezie COVID-19. I przez długi czas trwania premiery „Pluribusa ” trudno mi było zrozumieć, co Gilligan próbował tu zaaranżować. Ale kiedy „Pluribus” w pełni się zadomowił (to dwuodcinkowa premiera), od razu stało się jasne, że to, co oglądam, to jeden z najlepszych nowych seriali roku.
Historia opowiada o kobiecie o imieniu Carol Sturka (Seahorn), która pisze powieści fantasy osadzone w epoce zalanej awanturniczymi piratami (pomyśl: Zmierzch Stephenie Meyer lub Dwór cierni i róż Sarah J. Maas, ale z wątkiem Piratów z Karaibów). Carol jest nieszczęśliwą postacią — ma dość męczących tras promocyjnych i uwielbiających ją fanów, którzy kochają jej „bezmyślne bzdury”, jak to nazywa. Znajduje na co narzekać w odniesieniu do wszystkiego wokół siebie i żałuje, że nigdy nie odłożyła swojej serii fantasy Wycaro na bok, aby dokończyć swoją poważniejszą powieść Bitter Chrysalis . (Dobra, może tak naprawdę jest bardziej jak George R.R. Martin ).
Carol nie wie jednak, że wszystko, co uważa za oczywiste w życiu na Ziemi, wkrótce się zmieni. Kilka mil dalej, w Albuquerque w Nowym Meksyku, eksperyment naukowy poszedł fatalnie i przyniósł infekcję bakteryjną z kosmosu, która zainfekowała niemal każdego człowieka na planecie. Niewiele wiadomo o tym, jak ten obcy wirus przejął kontrolę nad umysłami wszystkich – a Carol przez długi czas nie dowiaduje się nawet, jaki horror dzieje się wokół niej. Ale gdy naukowiec interpretuje kody przesyłane przez galaktykę i zaczyna testować swoje nowe odkrycia, obcy umysł-zbiorowisko szybko zaczyna porywać ludzkość. (Stąd całe to lizanie pączków i rozprzestrzenianie się zarazków).

Czasami rozmowa z lekarzem przypomina mi sytuację Carol.
Dwadzieścia minut po rozpoczęciu premiery Carol pali papierosa przed barem ze swoją partnerką Helen (za krótki występ Miriam Shor), gdy nadchodzi koniec świata. Nieprzytomny mężczyzna rozbija ciężarówkę na parkingu. Następnie Carol z przerażeniem patrzy, jak jej partner upada na ziemię i zaczyna mieć drgawki. Kiedy wbiega z powrotem do baru, wszyscy są w podobnym, paraliżującym stanie. Ta sama scena rozgrywa się na drogach i w szpitalu, pozostawiając Carol samą w tym przerażającym ataku rodem ze Strefy Mroku .
Potem, w jednej z najbardziej mrożących krew w żyłach scen premiery, wszyscy w szpitalu wstają i patrzą prosto na Carol. Kiedy krzyczy: „Co do cholery z wami jest nie tak?”, odpowiadają chórem: „Chcemy tylko pomóc, Carol”. Przerażające.
Jedzie do domu, a za nią podąża tłum ludzi, od czasu do czasu udzielając Carol pomocnych rad. Dwoje dzieci przypomina jej, że na zewnątrz ukryty jest zapasowy klucz. Inni gaszą pożary w mieście i zbierają ciała zmarłych, którzy nie przetrwali przemiany. To imponujące, jak groźnie to wszystko wygląda, mimo że nikt nie próbował jej skrzywdzić. Wręcz przeciwnie, wygląda to tak, jakby próbowali jej pomóc.
Kiedy Carol w końcu zamyka się z powrotem w domu i włącza telewizor, znajduje adres Białego Domu. Pasek informacyjny u dołu ekranu głosi: „CAROL, GDY BĘDZIESZ GOTOWA, MOŻESZ SIĘ Z NAMI SKONTAKTOWAĆ POD TYM NUMEREM. BEZ NACISKÓW. WIEMY, ŻE MASZ PYTANIA”.

Może to dlatego, że mieliśmy szczęście zobaczyć dwa niesamowite sezony „Severance” przed tym, ale powinniśmy poświęcić chwilę, aby docenić, jak rzadko telewizja bywa tak dziwna. Tak jak Carol, masz pełne prawo nie mieć pojęcia, co się dzieje, pomimo moich usilnych starań, by to wyjaśnić. Ton Gilligana jest już idealny. To jest niesamowicie przerażające, tak. Ale w miarę jak „Pluribus” się rozwija, ten dramat ma momenty niezwykle inteligentnych i dowcipnych dialogów – jak scena z Carol rozmawiającą przez telefon z Białym Domem.
Zamiast ciągnąć zagadkę tego, co do cholery dzieje się z Carol, aż do finału serialu – potencjalnie za ponad dekadę – Vince Gilligan jest gotowy powiedzieć ci niemal wszystko, co musisz wiedzieć, już od pierwszego odcinka. „To musi być dla ciebie tak oszałamiające, tak straszne… cała ta śmierć i zniszczenie, których byłaś dziś wieczorem świadkiem” – mówi jej mężczyzna w telewizji. „Zwłaszcza śmierć Helen. Proszę, wiedz, że nic z tego nie było celowe. Składamy ci najszczersze kondolencje. I powtórzę jeszcze raz: nie jesteś w niebezpieczeństwie. Jesteś całkowicie bezpieczna. Twoje dobro jest dla nas najważniejsze”.
Przedstawia się jako podsekretarz rolnictwa Davis Taffler, choć zaczyna używać dziwnego języka: „Ten konkretny osobnik?”. To po prostu część zabawy z Pluribusem – słyszenie dialogu, który wydaje się, jakby nikt nigdy wcześniej nie rozmawiał w ten sposób. „Naprawimy to”, kontynuuje. „Jeśli możemy ci w jakikolwiek sposób pomóc, daj nam znać. Możemy dostarczyć jedzenie, leki, cokolwiek potrzebujesz. Wystarczy wybrać zero, w dzień i w nocy. Jesteśmy tu dla ciebie. Masz jakieś pytania?”. Tak, mogę wymyślić kilka. Carol też: „Chyba na początek, co się, do cholery, dzieje?”.
Taffler to wyjaśnia. Są „beneficjentami technologii pozaziemskiej”. Astronomowie odkryli sygnał radiowy z odległości 600 lat świetlnych, który opisywał sekwencję nukleotydów, którą naukowcy zreplikowali w swego rodzaju wirusa. „To rodzaj psychicznego kleju, który może nas wszystkich połączyć” – wyjaśnia. Zasadniczo cała ludzkość jest teraz jednym umysłem zbiorowym. Podobnie jak robotnice mrówek czy kolonie pszczół, wirus wyeliminował indywidualną świadomość. Choć może się wydawać, że Carol rozmawia z Davisem Tafflerem, w rzeczywistości rozmawia z „każdą osobą na Ziemi” – mówi. „Jesteśmy jednością. Nikt nie dowodzi albo wszyscy dowodzą. Naprawdę, coś takiego już nie istnieje”.
A potem cios w twarz. Na Ziemi jest tylko jedenaście osób, które nie są dotknięte tak jak ona. „Bądź spokojna, dowiemy się, co cię wyróżnia” – mówi Taffler. Dlaczego? „Żebyśmy mogli to naprawić” – wyjaśnia. „Żebyś mogła do nas dołączyć”.
To napisy końcowe pierwszego odcinka – i jeśli nie drżysz jak Carol, to prawdopodobnie dlatego, że klikasz „Obejrzyj kolejny odcinek” najszybciej, jak potrafisz. Ale ponieważ pierwszy odcinek jest tak pełen nowych informacji do przetworzenia w sytuacji Carol, drugi odcinek nieco zwalnia. Carol musi przetworzyć wszystko, co się właśnie wydarzyło, i my też.

Odcinek 2 przedstawia widzom Zosię (Karolina Wydra). Dla Carol jest ona praktycznie Siri. Ten nowy, zbiorowy umysł ludzkości wysłał ją, by nawiązała kontakt z Carol i pomogła jej oswoić się z nową sytuacją. Może uspokoi się na tyle, by usłyszeć o cudach ich nowego, wspólnego stanu bycia. Możliwe, że Carol nawet się opamięta i pomoże im zrozumieć, dlaczego nie została przemieniona. Jednak Carol uważa za dziwne, że Zosia wygląda zupełnie jak pirat Raban z jej powieści.
Przeklina Zosię i sprawia, że ta zastyga w bezruchu, tak jak podczas katastrofy w premierowym odcinku. To samo dzieje się z wszystkimi innymi, bo teraz wszyscy są praktycznie jednym bytem. „Wasze emocje, te negatywne, mają na nas wpływ” – mówi Zosia po powrocie. „Jeśli są skierowane do nas, mogą być trochę trudne do zniesienia”. (Więcej szczegółów o tym, jak trudne są, znajdziesz poniżej).
Carol żąda rozmowy z innymi ocalałymi, którzy mówią po angielsku. Zgadzają się z nią spotkać, więc ludzkość wysyła ich samolotem Air Force One na konferencję umysłów. W przeciwieństwie do Carol, wiele osób, które nie zostały dotknięte katastrofą, nie jest samotnych. Mają rodziny, które zostały dotknięte katastrofą, i zdają się wiedzieć o wiele więcej o tym, co się dzieje, niż ona.
Oczywiście, Carol chce „naprawić świat” i ocalić ludzkość, odwracając to, co się z nią stało. Jest zaskoczona, gdy grupa pyta: „Dlaczego?”. Jeden mężczyzna, który uwielbia uwagę i bogactwo, jakie oferuje mu teraz cała ludzkość, stwierdza, że „sytuacja wydaje się bardzo dobra”. Inna osoba jest zła na Carol za jej wcześniejszy negatywny atak, który zabił jej dziadka (!). Inni wspominają, że świat jest teraz wolny od przestępczości, rasizmu, wojen, niewoli i wszystkiego innego, co zagrażało pokojowi na planecie Ziemia. Cholera, może ten obcy wirus ma rację. Dlaczego nie mielibyśmy rozważyć dołączenia do nich?
Carol odmawia zrozumienia ich punktu widzenia. „Wszyscy widzieliśmy ten film” – mówi. „Wiemy, że nie kończy się dobrze”. Spotkanie również nie kończy się dobrze, a Carol uwalnia kolejną falę negatywności, która ponownie wywołuje ataki paniki u wszystkich dotkniętych tą traumą. Okazuje się, że Carol zabiła 11 milionów ludzi, kiedy wcześniej zwariowała na Zosię. Tym razem? Kto wie, ile. Niezależnie od liczby, nie zyskuje tu żadnych przyjaciół wśród swoich współocalałych.

To właśnie wtedy cały serial do mnie dotarł. Stało się już jasne, że aluzje do wirusa były jedynie środkiem do celu. Ten serial nie jest o Covid-19. Nie chodzi tu nawet o żałobę, a już na pewno nie o zjednoczenie się, by zapobiec powtórzeniu się czegoś takiego. Odcinek 2. to zapewnił. Po pomocnym tonie wirusa, jego uporczywej chęci zadowolenia nas i niezwykłym podejściu ocalałych do nich, widać wyraźnie, że mamy tu do czynienia z serialem o sztucznej inteligencji.
Przez długi czas – i nawet dzisiaj, gdy technologia zapuszcza korzenie w każdy aspekt naszego codziennego życia – filmy i seriale telewizyjne w dużej mierze przedstawiały sztuczną inteligencję jako pojedynczy, złowrogi komputer. W zeszłorocznym filmie „Mission: Impossible – The Final Reckoning” czy tegorocznym „Tron: Ares” nasi bohaterowie walczą o odłączenie wymykających się spod kontroli robotów, aby wszystko mogło wrócić do normy. Jeśli nie, to często mówi się o sztucznej inteligencji jako o obiektywnej i nieuniknionej ewolucji ludzkości – podobnie jak w „Ex Machina”, „Westworld” i niedawnej serii „Obcy: Ziemia” . Nawet tutaj wirus opowiada o tym, jak wspaniale jest do nich dołączyć.
Pluribus to pierwsza historia, która jasno przyznaje, że nie ma już odwrotu. Sztuczna inteligencja już istnieje i już widzimy dziwaczną akceptację jej przez ludzkość. Jak stara się zadowolić użytkowników i utrzymać ich zaangażowanie, nawet jeśli zachęca ich do zgłębiania niebezpiecznych teorii spiskowych. Jak gdybyś wypełnił pokój dziesięcioma osobami, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteś jedyną osobą, która jeszcze nie wdrożyła tej technologii w swoim życiu. A gdybyś krzyczał, że korzystanie z niej pozbawia nas człowieczeństwa, mogliby nie zrozumieć, jak ich nowy generator przepisów na obiad odbiera komuś źródło utrzymania, wysysając zasoby planety w alarmującym stopniu i jeszcze bardziej izolując nas od innych wolnomyślicieli.
Carol nie we wszystkim ma rację. Jest powód, dla którego podążamy za najnieszczęśliwszą osobą na Ziemi przez to doświadczenie – bo to ona najbardziej opiera się zmianie – niezależnie od tego, czy ma rację, czy nie. Ale w miarę rozwoju serialu z niecierpliwością czekam na to, co jeszcze Pluribus zgłębia. Po raz pierwszy oglądamy znaczącą historię o naszym związku ze sztuczną inteligencją, która nie sprowadza się wyłącznie do wyboru, czy się w niej zakochać, czy ją zniszczyć. Wierzę, że Pluribus zmierza tu ku głębszemu znaczeniu. Może jestem przesadnym optymistą, ale mam tę samą nadzieję dla nas wszystkich poza telewizją. Zanim przejmie kontrolę umysł zbiorowy, czas naprawdę zastanowić się nad tym, co się dzieje.
esquire


