Tajemnicze Włochy: Pomiń miasta Toskanii i odwiedź tę uroczą wioskę, która jest idealnym miejscem na makaron, pizzę i obserwowanie ludzi

Przez HARRIET SIME
Opublikowano: | Zaktualizowano:
Niedzielny poranek. Starsi mężczyźni w wyblakłych od słońca kamizelkach gestykulują w Barze Centrale, popijając espresso.
Na zewnątrz starsze kobiety w kolorowych fartuchach rozsuwają okiennice na żelaznych balkonach, a wczesne słońce zalewa średniowieczne ulice.
Jestem w Lari, małej wiosce znanej z zamków i makaronów rzemieślniczych, położonej na pagórkowatych terenach Toskanii, 25 minut na wschód od Pizy.
Wieś, w której mieszkało 1100 osób, była kiedyś „stolicą Wzgórz Pizy”. W średniowieczu w twierdzy Castello dei Vicari mieszkali wikariusze rządu florenckiego.
Zamek, położony centralnie na szczycie wzgórza, wciąż góruje nad panoramą miasta.
Przyjechałam tu z mężem i przyjaciółmi na długi weekend pełen makaronu, pizzy i obserwowania ludzi.
Naszą bazą jest Casa Meridiana , tradycyjny toskański dom w kolorze cytrynowym, który niedawno został przekształcony w urokliwy, trzypokojowy apartament na wynajem wakacyjny, z planami dodania basenu latem przyszłego roku.
Szybko popadamy w rutynę, spotykając się każdego wieczoru na uroczym tarasie Casa Meridiana, z widokiem na wioskę i morze wysokich toskańskich drzew, aby zamówić aperitif i Aperol Spritz, a następnie dołączyć do mieszkańców podczas ich codziennego passeggiata (wieczornego spaceru) wokół murów zamku.
Harriet Sime odwiedza maleńką wioskę Lari w Toskanii i opisuje, jak jej „niewielki zamek, położony na szczycie wzgórza w jej centrum, góruje nad panoramą miasta”
Lari (powyżej), niegdyś „stolica wzgórz Pizy”, liczy zaledwie 1100 mieszkańców
Harriet mieszka w Casa Meridiana (na zdjęciu), którą opisuje jako „tradycyjny toskański dom wiejski w kolorze cytrynowym”
Pierwszego poranka udajemy się do fabryki Martelli w centrum Lari, rodzinnej firmy działającej od wieków, słynącej z wysokiej jakości spaghetti, klasycznych penne i toskańskich makaronów, które są serwowane klientom stojącym w kolejce w charakterystycznych żółtych torebkach Martelli.
Prosimy o oprowadzenie (zorganizowane są one ad hoc) i po kilku minutach pojawia się mężczyzna o imieniu Luca, ubrany od stóp do głów w jaskrawożółtą koszulkę z logo Martelli, czapkę i zegarek.
„Daj mi minutę” – mówi, po czym robi pauzę, dodaje: „jedną włoską minutę” i chowa się z powrotem do środka.
W prawdziwie włoskim stylu Luca wraca po dziesięciu minutach i prowadzi nas do przedniego pomieszczenia fabryki, gdzie wisi metrowy spaghetti.
Pytam, czy jest Martellim.
„Oczywiście. Wszyscy jesteśmy” – odpowiada ironicznie i spogląda w jego stronę, jakbym zapytała go, czy Włosi lubią makaron.
Casa Meridiana (powyżej) jest obecnie „uroczym, trzypokojowym apartamentem wakacyjnym”
„Uroczy” taras Casa Meridiana
Luca wyjaśnia, jak powstaje ciasto z semoliny i wody, zanim zostanie przepuszczone przez prasę z brązu, która nadaje ciastu szorstką konsystencję ułatwiającą wchłonięcie większej ilości sosu.
Prowadzi nas do pomieszczenia o wysokiej wilgotności i temperaturze 28 stopni Celsjusza (82 stopnie Fahrenheita), gdzie w srebrnej kadzi wyrabiana jest wielka kula ciasta, a starsi mężczyźni bawią się zwisającymi sznurkami spaghetti.
Wychodzimy z torbami pełnymi makaronu i dwiema czapkami Martelli, pasującymi do czapki Luki.
Następnego dnia, założywszy czapki, jedziemy godzinę na południe do Piombino, aby wsiąść na godzinny prom płynący na Elbę, największą z siedmiu wysp archipelagu toskańskiego.
Legenda głosi, że koronę rzymskiej bogini Wenus wrzucono do morza w pobliżu Elby, co tłumaczy, dlaczego wody oblewające wyspę w kształcie ryby przybrały barwę przypominającą klejnoty.
Elba, zamieszkana przez 35 000 osób, jest mniej więcej o połowę mniejsza od wyspy Wight. Znajduje się na niej ponad 150 plaż i zatoczek otoczonych gęstymi lasami, pola jałowców i drzew figowych, a także kilka ładnych miasteczek i wiosek przylegających do wybrzeża.
Harriet bierze godzinny prom na Elbę, „największą z siedmiu wysp archipelagu toskańskiego”. Na zdjęciu: Widok lotniczy miasta Portoferraio na Elbie
Elba (powyżej) ma mniej więcej połowę powierzchni wyspy Wight i jest domem dla ponad 150 plaż i zatoczek, pisze Harriet
Jednak wyspa ta jest najbardziej znana z tego, że to tutaj Napoleon spędził swój pierwszy okres wygnania.
Niespokojny zdobywca przybył na Elbę w 1814 roku, dokładnie 210 lat temu, gdzie pozostał aż do ucieczki do Francji 26 lutego 1815 roku, gdy dowiedział się, że Wielka Brytania chce go przenieść na Wyspę Świętej Heleny na południowym Atlantyku.
Dziewięciomiesięczne pracowite panowanie jako „Król Elby” upłynęło mu na ulepszaniu dróg, przebudowie systemu prawnego i edukacyjnego oraz przeprojektowaniu lokalnej flagi. Jednocześnie mieszkał w dwóch wspaniałych willach.
Przedpołudnie spędzamy na plaży Sansone, pokrytej białymi kamykami, gdzie w cieniu wapiennych klifów drzemią duże, puszyste psy.
Potrzebując uzupełnienia energii i nawodnienia, udajemy się 15 minut na wschód do Da Luciano, restauracji rybnej unoszącej się nad plażą Biodola, gdzie zjemy późny lunch składający się z tagliatelle z krabem i dzbanków lokalnego wina z Elby, po czym z trudem udajemy się na prom odpływający o 17:00 z powrotem na ląd.
Moja rada?
Omiń większe miasta i miasteczka regionu i zamiast tego udaj się do uroczej wioski Lari.
Siedem nocy w Casa Meridiana, gdzie może spać siedem osób, od 1646 GBP ( airbnb.com ).
Lot powrotny z Heathrow do Pizy przez British Airways od 74 funtów ( ba.com ).
Daily Mail