Czy „centryzm” powraca? OK, w pewnym sensie — ale mrugnij, a przegapisz to

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Czy „centryzm” powraca? OK, w pewnym sensie — ale mrugnij, a przegapisz to

Czy „centryzm” powraca? OK, w pewnym sensie — ale mrugnij, a przegapisz to

Kogo nie zafascynowała zeszłotygodniowa epicka, choć głęboko żenująca, bójka między Elonem Muskiem a Donaldem Trumpem ? Nikt, oto kto. Przeglądam wiele losowych publikacji z całego świata, a internetowa waśń między prezydentem Stanów Zjednoczonych a najbogatszą osobą na planecie (wraz z towarzyszącymi jej memami: „ wysoko postawieni mężczyźni w akcji ”!) była na pierwszych stronach gazet w Finlandii, Włoszech, Kenii i Argentynie, żeby tylko zacząć.

Więc nie jestem tutaj, aby powiedzieć ci, że starcie Muska z Trumpem było jakimś rodzajem obliczonego odwrócenia uwagi lub, jak w bujnej wyobraźni niektórych prawicowych influencerów, gambitem szachowym 5D mającym na celu przeforsowanie „Big Beautiful Bill” w Senacie i wymuszenie ujawnienia tak zwanych akt Epsteina. Serio, czy możesz uwierzyć w głupotę czasów, w których żyjemy? Niedawno przeczytałem długi fragment książki o niszczycielskim wpływie asteroidy, która uderzyła w Ziemię 66 milionów lat temu, unicestwiając niemal całe życie na miliony lat później, i zacząłem się zastanawiać, czy to nie byłby taki zły pomysł.

Ale „ dziewczyny walczą ” — bez obrazy dla dziewczyn ani dla walki! — zdecydowanie przesłoniło kilka niepowiązanych, ale powiązanych wydarzeń, których konsekwencje mogą trwać o wiele dłużej. Większość pseudo-wiadomości związanych z Elonem wyłoniła się z jednego z przerażających spotkań Trumpa w Gabinecie Owalnym z zagranicznym liderem, w tym przypadku nowo wybranym kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem. Zanim to spotkanie przerodziło się w chaos, w rzeczywistości już wymknęło się spod kontroli: Trump wyraźnie założył, że Merz musi być smutny z powodu przegranej nazistów w II wojnie światowej i wydawał się lekko zdziwiony, gdy dowiedział się czegoś innego.

MERZ: Jutro rocznica D-Day, kiedy Amerykanie zakończyli wojnę w Europie TRUMP: To nie był dla ciebie przyjemny dzień? To nie jest wspaniały dzień MERZ: To było wyzwolenie mojego kraju spod nazistowskiej dyktatury

[obraz lub osadzenie]

— Aaron Rupar ( @atrupar.com ) 5 czerwca 2025 o 12:15

Z pewnością jest miejsce na historyczny cynizm w odniesieniu do powojennych Niemiec i roli centroprawicowej partii Merza, Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, w praniu reputacji wielu byłych nazistów lub kolaborantów. Ale proszę, nie próbuj przekonywać siebie, że Trump cokolwiek o tym wie. Jest po prostu zbyt ignorancki i zbyt ograniczony, aby wyobrazić sobie scenariusz, w którym będziesz zadowolony, że twój kraj nie podbił całej Europy, lub zrozumieć, że deklarowanym celem CDU, przez osiem dekad istnienia, była rehabilitacja Niemiec jako nowoczesnego państwa demokratycznego, wolnego od antysemityzmu i ultranacjonalizmu.

Merz dzielnie znosił ten moment groteski, bo to jego praca; europejskie media były słusznie przerażone, bo to ich praca. Ale pod tym wszystkim krył się intrygujący nurt, którego nie dało się łatwo dostrzec; proszę o chwilę cierpliwości, podczas gdy będziemy nad tym pracować.

Jak pisałem tutaj kilka tygodni temu, Merz jest w mało prawdopodobnej sytuacji i zdaje sobie z tego sprawę: jest multimilionerem z arystokratycznej rodziny katolickiej, który wyłonił się z nierozstrzygniętych wyborów federalnych jako przypadkowy przywódca europejskiej demokracji. W bardziej niewinnych czasach był opisywany jako najbardziej proamerykański polityk w Niemczech. Teraz, gdy Trump wrócił do Białego Domu, Wielka Brytania sama wycofała się z UE, a prezydent Francji Emmanuel Macron traci na znaczeniu, Merz bardziej niż ktokolwiek inny ma za zadanie wytyczyć kurs europejskiej niepodległości i odeprzeć wzrost skrajnej prawicy na całym kontynencie.

Na WelcomeFest nastąpiło otwarte wypowiedzenie wojny lewicy Berniego/AOC i „grupom”, czyli kryminalnemu określeniu używanemu do oczerniania ruchów na rzecz sprawiedliwości społecznej bez nazywania ich po imieniu.

Zwycięstwo wyborcze Merza nad nieco faszystowską AfD — która była przedmiotem transatlantyckich notatek mash od JD Vance'a i Elona Muska — w połączeniu z niedawnymi zwycięstwami partii centrolewicowych w Kanadzie i Australii, sugerowały coś w rodzaju globalnego powrotu „centrowego” . (Pomijając na chwilę kwestię, czy to celowo pozbawione znaczenia słowo w ogóle cokolwiek znaczy). Nie było to całkowicie złudzenie , a dla tych, którzy mają w oknie świeczkę palącą się dla demokracji, był to znak nadziei. Wspaniałe przekroczenie uprawnień przez drugi reżim Trumpa wyraźnie podsyciło normalistyczną reakcję w wielu częściach świata, wtłaczając nowe życie w główne partie polityczne, które wydawały się być w stanie terminalnego upadku.

Tak się składa, że ​​wizyta Merza w Waszyngtonie zbiegła się z dziwnym wydarzeniem, które miało miejsce tylko w 2025 roku w piwnicy pobliskiego hotelu: WelcomeFest , całodniowy cykl przemówień i wydarzeń reklamowanych jako „największe publiczne zgromadzenie centrowych Demokratów”. (Znów to słowo!) Mnie tam nie było, a relacje z niewątpliwie fascynującej sceny były zdecydowanie mieszane. Brzmi to jak mieszanka całkowicie rozsądnej debaty na temat tego, w jaki sposób Demokraci mogą stworzyć szeroko popularny przekaz i pełną deklarację wojny lewicy Berniego/AOC i „grupom”, kodem używanym do oczerniania ruchów na rzecz sprawiedliwości społecznej wielu odmian bez dokładnego ich nazywania. Grupy, o których mowa, wydają się obejmować aktywistów LGBTQ, ruch na rzecz sprawiedliwości klimatycznej, reformatorów policji i więzień lub abolicjonistów oraz każdego, kto wypowie słowo „Palestyna”.

Jak donosi Aída Chávez z The Nation , ekspert Matt Yglesias — pseudointelektualny chłopiec z plakatu całego tego zjawiska — nadal uważa, że ​​to był zły pomysł, aby Demokraci przejmowali się nielegalną deportacją Kilmara Ábrego Garcii do Salwadoru. Według Davida Weigela z Semafor , ankieter David Shor powiedział senator Elissie Slotkin z Michigan, że „wyborcy naprawdę nienawidzą samochodów elektrycznych”. Slotkin, który wyraźnie ma nadzieję zostać centrowym zbawcą Demokratów w 2028 roku, uprzejmie zaprotestował: Wyborcy tak naprawdę nienawidzą zbyt wielu regulacji, bla bla bla. Mówienie o „ obfitości ” było obfite — mówiąc o bezsensownych sloganach chwili — a w niektórych przypadkach wykorzystywane do atakowania związków zawodowych lub sugerowania, że ​​lewicowa retoryka o oligarchii i władzy korporacyjnej jest przeznaczona wyłącznie dla dzieci.

Czy to jest więc moment centrowy? Czy neoliberalizm powraca ze swojego niezwykle krótkiego i częściowego wygnania ideologicznego pod inspirującym i jednoczącym sztandarem niebycia aż tak złym jak Trump? Czy jesteśmy świadkami końca końca końca historii? Przepraszam za zadawanie takich głupich pytań, zwłaszcza że odpowiedź na wszystkie z nich brzmi „w pewnym sensie”.

W polityce krajowej program WelcomeFesterów, takich jak Yglesias, Slotkin, Rep. Ritchie Torres z Nowego Jorku i Rep. Marie Gluesenkamp Perez z Waszyngtonu, jest wystarczająco jasny: chcą imprezować, jakby był rok 1992. Chcą, aby seks był mniej przyjemny, wolność mniej wolna, a represje państwowe bardziej represyjne, opierając się na niekończąco obalanej hipotezie, że porzucenie swoich zasad, skulenie się ze strachu i danie ludziom pełnym nienawiści większości tego, czego rzekomo chcą, może wygrać kolejne wybory. Staram się unikać jawnych komentarzy w tym miejscu, ale jak powiedziałby mój wujek Fred: Pieprzyć to za grę w rzutki.

Rozpocznij dzień od najważniejszych wiadomości z Salon. Zapisz się na nasz bezpłatny poranny newsletter , Crash Course.

Dokładniej rzecz biorąc, centrowa awangarda chce wykorzystać kryzys Partii Demokratycznej po Kamali, aby anulować traktat pokojowy z 2020 r. między Joe Bidenem a Berniem Sandersem i powrócić do tradycyjnego rytuału karania i oczyszczania lewicy. Bóg wie, że jest wystarczająco dużo winy, aby podzielić się nią z innymi za niepowodzenia kampanii Harris w 2024 r., ale nie do końca ukrytym przesłaniem jest tutaj dogłębne odrzucenie byłego prezydenta, którego zasadniczo wszyscy ci ludzie twierdzili, że uwielbiali do mniej więcej tego samego czasu w zeszłym roku: Biden był za stary, za uparty i za przebudzony i doprowadził nas do tej katastrofy.

Program „centrystów” takich jak Matt Yglesias i Ritchie Torres jest jasny: chcą imprezować, jakby był rok 1992. Chcą, żeby seks był mniej przyjemny, a wolność mniej wolna, opierając się na niekończąco obalanej hipotezie, że może to zapewnić zwycięstwo w kolejnych wyborach.

Na arenie międzynarodowej są już oznaki, że renesans centrowy może być zjawiskiem przejściowym, niczym więcej niż „odsuwaniem problemów na później”, jak napisała Armida van Rij z Chatham House w zeszłym tygodniu w Foreign Policy. Wybory prezydenckie w Polsce zakończyły się niewielkim zwycięstwem skrajnie prawicowego nacjonalisty Karola Nawrockiego, widocznego sojusznika Trumpa w jednym z największych i strategicznie ważnych krajów Europy. Polska jest głęboko podzielona pod względem klasowym, kulturowym i geograficznym (niezupełnie odmiennym od Ameryki), a wygrana Nawrockiego nie powinna być rozumiana w uproszczony sposób jako referendum w sprawie trumpizmu, nawet jeśli Kristi Noem, nie mająca najmniejszego pojęcia, gdzie jest i co tam robi, pojawiła się, aby prowadzić dla niego kampanię. Prawdopodobnie oznacza to kilka kolejnych lat paraliżu politycznego między autorytaryzmem a demokracją i coraz bardziej napięte stosunki z Ukrainą, która leży bezpośrednio na wschód od Polski.

Tymczasem rząd holenderski upadł (po raz kolejny), gdy antyimigrancki agitator Geert Wilders wycofał swoją nowonarodzoną skrajnie prawicową partię z już chwiejnej koalicji, wyraźnie licząc na zdobycie większej części władzy w wyborach w październiku. Jest całkiem możliwe, jak uważa wielu analityków, że Wilders przesadził i że kryzys migracyjny nie jest już dominującym tematem w polityce europejskiej, w dużej mierze dzięki Trumpowi 2.0.

Jednak wybryki Wildersa jako agenta chaosu, a także wynik wyborów w Polsce i zaskakujące sukcesy osiągnięte w ostatnich wyborach lokalnych w Wielkiej Brytanii przez chaotyczną partię Reform UK Nigela Farage’a, powinny jasno pokazać, że uspokajające narracje o globalnym upadku skrajnej prawicy w stylu Trumpa — polityka leczy się sama! — należy traktować z przymrużeniem oka.

„Centrowi” przywódcy, tacy jak Merz, Macron i brytyjski premier Keir Starmer, wielokrotnie próbowali znaleźć triangulację w kierunku jakiegoś ratującego demokrację konsensusu, przepakowując najbardziej uwodzicielskie idee prawicy i pozbywając się wszystkich pozostałych pozostałości lewicowego populizmu ekonomicznego. Czy to twarda realpolitik, czy głęboko zakorzeniony cynizm i korupcja, to kwestia dyskusyjna, ale powinno to brzmieć znajomo dla każdego, kto zna 40-letnią trajektorię Partii Demokratycznej. Spójrz, jak dobrze to zadziałało.

salon

salon

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow