Jak Sąd Najwyższy umożliwił Donaldowi Trumpowi wręczenie łapówki w wysokości mili

Doniesienia o nowym latającym pałacu Donalda Trumpa — luksusowym odrzutowcu podarowanym przez Katar — są wszędzie w wiadomościach. Podarowanie prezydentowi samolotu przez rząd zagraniczny (który ma go zatrzymać po opuszczeniu urzędu, nie mniej niż) wielu uznało za, cóż, trochę nie na miejscu. To część schematu, w którym Donald Trump i jego kohorta z radością próbują wycisnąć każdy zysk i każdego grosza, jaki mogą uzyskać z urzędu prezydenta — czy to poprzez sprzedawanie kryptowalut, łagodzenie przepisów dotyczących kryptowalut, organizowanie spotkań i prowadzenie interesów w ośrodkach Trumpa itd. Część tych nieprzyzwoitych oszustw, w tym możliwy nowy Qatar Force One, ułatwił najwyższy sąd w kraju, który pozwolił naszemu rządowi działać zgodnie z najniższymi standardami.
Prezenty od obcego rządu rodzą oczywiste pytania na podstawie klauzuli o zagranicznych dochodach. Artykuł I, sekcja 9 Konstytucji brzmi: „żadna osoba sprawująca jakąkolwiek funkcję zysku lub powiernictwa nie może bez zgody Kongresu przyjąć żadnego prezentu, wynagrodzenia, urzędu lub tytułu, jakiegokolwiek rodzaju, od żadnego króla, księcia lub obcego państwa”. Luksusowy odrzutowiec wydaje się prezentem. Pochodzi również z obcego państwa. Donald Trump piastuje urząd (w Stanach Zjednoczonych). I nie uzyskał zgody Kongresu na przyjęcie odrzutowca. Całkiem proste, prawda?
Niestety, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wymazał z ksiąg rachunkowych niewielki precedens sądowy dotyczący klauzuli o zagranicznych dochodach — precedens dotyczący konkretnie Donalda Trumpa. Podczas pierwszej administracji Trumpa, a także do dziś, Trump prowadzi wiele hoteli Trumpa, w których zachowuje udziały finansowe. Liczni zagraniczni urzędnicy państwowi zatrzymują się w tych hotelach i jedzą w restauracjach Trumpa, przelewając pieniądze do rąk Trumpa. Kilka różnych grup pozwało te praktyki, powołując się na to, że naruszają one klauzulę o zagranicznych dochodach. Niektórzy z powodów uzyskali korzystne orzeczenia sądowe, które odrzuciły argumenty Donalda Trumpa, dlaczego klauzula o dochodach nie stanowi przeszkody dla jego oszustw. Trump argumentował między innymi, że klauzula o dochodach jest nieuzasadnioną kwestią polityczną, w związku z czym sądy nie mogą powstrzymać żadnego oszustwa. Sprawy ostatecznie trafiły do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych pod koniec prezydentury Trumpa. Ale po tym, jak Joe Biden został wybrany w wyborach prezydenckich w 2020 r., Sąd zdecydował się oddalić sprawy jako bezprzedmiotowe, stwierdzając, że nie mają już znaczenia, ponieważ Trump nie jest już prezydentem. Co równie ważne, Sąd unieważnił podstawowe decyzje — wymazał precedensy z ksiąg, tak że nie ma już żadnego ustalonego orzecznictwa, które orzekałoby, że ludzie mogą pozwać prezydenta za naruszenie klauzuli o zagranicznych uposażeniach.
Ale rola sądu w najnowszej aferze Trumpa sięga znacznie głębiej niż klauzula o uposażeniach. Sąd wielokrotnie podkreślał, że wręczanie dużych sum pieniędzy lub prezentów urzędnikom politycznym nie jest w rzeczywistości korupcją, a schematy wpływów i dostępu nie są korupcją — po prostu tak działa rząd. Sąd utrzymuje, że jedynym prawdziwym rodzajem korupcji jest korupcja quid pro quo, w której urzędnicy polityczni otrzymują pieniądze lub prezenty i w zamian obiecują wykonanie konkretnych działań politycznych, takich jak głosowanie za ustawą lub uchylenie rozporządzenia wykonawczego.
Na podstawie dyskursu wokół katarskiego latającego pałacu, sprawy Sądu Najwyższego, które znormalizowały i wyprały wpływy i schematy dostępu, wydają się wkradać do społecznego i politycznego rozumienia tego, czym jest korupcja. W tym duchu administracja Trumpa, a także reporter New York Times, twierdzą, że przejęcie latającego pałacu nie jest przekupstwem ani korupcją, ponieważ nie było częścią wymiany quid pro quo. To nie czyni tego, uh, ok!
Niektóre z istotnych spraw Sądu Najwyższego, które błogosławią dostęp do osób sprawujących władzę za pośrednictwem pieniędzy i prezentów, to dobrze znane decyzje dotyczące finansowania kampanii. Weźmy Citizens United v. Federal Election Commission. Tam Sąd haniebnie unieważnił federalne prawo, które ograniczało niezależne wydatki korporacyjne, w których podmioty wydają pieniądze na własne poparcie dla lub przeciwko konkretnym kandydatom. Sąd uznał, że Kongres ma przekonujący interes, który uzasadniałby ograniczenie wypowiedzi (pieniędzy wydanych na wybory), gdy Kongres próbuje zakazać przekupstwa quid pro quo, ponownie zasadniczo wymiany prezentów lub pieniędzy w stosunku 1:1 za przysługi polityczne. Jednak Sąd kontynuował, Kongres nie ma przekonującego interesu w zapobieganiu zalewowi korporacyjnych pieniędzy w polityce, ponieważ ogromne wydatki „nie powodują korupcji ani pozorów korupcji”, ponieważ „pozory wpływu lub dostępu… nie spowodują utraty wiary elektoratu w naszą demokrację”. Pieniądze za wpływy lub dostęp to po prostu sposób działania rządu, według Sądu — jest to tak amerykańskie jak szarlotka, a ty jesteś dziwakiem, jeśli myślisz inaczej.
Ale sprawy stanowiące podwaliny pod schematy wpływu i dostępu obejmują również mniej znane orzeczenia, które „interpretują” ustawy antykorupcyjne, nalegając, że własna definicja korupcji Sądu Najwyższego (łapówkarstwo quid pro quo) jest jedyną dopuszczalną definicją łapówkarstwa. Weźmy McDonnell v. United States, gdzie Sąd (błędnie) zinterpretował prawo federalne, które uznało za przestępstwo „bezpośrednie lub pośrednie, korupcyjne dawanie… oferowanie… lub obiecywanie czegokolwiek wartościowego jakiemukolwiek urzędnikowi publicznemu” w celu „wpłynięcia na jakikolwiek akt urzędowy”. Sprawa dotyczyła byłego gubernatora Wirginii Boba McDonnella i jego żony, którzy przyjęli prawie 200 000 dolarów w pożyczkach, prezentach i innych korzyściach od dyrektora generalnego firmy oferującej suplement diety. Przyjmując tę hojność, gubernator McDonnell zorganizował spotkania dla dyrektora generalnego, aby omówić produkt firmy z urzędnikami, skontaktował się z urzędnikami w sprawie firmy, zorganizował wydarzenia dla firmy, a nawet powiedział, że osobiście stosował suplement. Nic z tego nie było korupcją, nalegał Sąd Najwyższy — to po prostu odzwierciedlało „[p]odstawową umowę leżącą u podstaw rządu przedstawicielskiego”, mianowicie „że urzędnicy publiczni wysłuchają swoich wyborców i będą działać odpowiednio do ich obaw”. Prezenty za wpływy i dostęp, jak twierdzi sąd, są bardzo normalne! Bardzo uzasadnione!
Niedawno, w sprawie United States v. Snyder, uznano za dopuszczalne przyjmowanie przez urzędników stanowych i lokalnych napiwków i gratyfikacji od osób prywatnych za działania polityczne urzędników, o ile nie istnieje wyraźna umowa quid pro quo, która obiecywała napiwek lub gratyfikację za oficjalne działanie. W tej sprawie lokalny burmistrz przyznał lukratywny kontrakt firmie transportowej, która następnie zatrudniła burmistrza za ponad 10 000 dolarów w usługach konsultingowych. Co jest takiego złego w „dziękuję”, wydawali się sugerować sędziowie.
Zgodnie z logiką Sądu Najwyższego w tej sprawie, nawet jeśli latający pałac jest podziękowaniem lub napiwkiem za rozwiązanie przez administrację grupy zadaniowej ds. antykorupcji w Departamencie Sprawiedliwości i ograniczenie egzekwowania federalnych przepisów zwiększających przejrzystość lobbingu zagranicznego i ograniczających przekupstwo zagranicznych urzędników, to i tak byłoby w porządku! Prokurator generalna Pam Bondi oczywiście zrobiła wszystkie te rzeczy. Ona, wraz z kilkoma innymi zwolennikami Trumpa, wcześniej pracowała również jako lobbyści Kataru, w tym prokurator generalna Pam Bondi, która rozwiązała tę jednostkę.
Kilku sędziów republikańskich indywidualnie wykazało, że dostęp do osób sprawujących władzę nigdy nie jest korupcyjny, nawet jeśli został zakupiony. Sędzia Clarence Thomas otrzymał kilka podróży prywatnym odrzutowcem, luksusowych wakacji i innych rzeczy od miliarderów, którzy następnie uzyskali dostęp do sędziego. Sędzia Samuel Alito odbył podróż prywatnym odrzutowcem i luksusowe wakacje na Alasce z miliarderem z funduszu hedgingowego Paulem Singerem. Sędziowie Neil Gorsuch i Brett Kavanaugh przyjęli luksusowe wydatki ze szkół prawniczych, które wysłały ich do krajów europejskich, aby nauczali — wraz z dużą ilością czasu na wakacje. To wszystko jest w porządku, mówią, ponieważ nie przyjęli hojności w zamian za orzekanie w konkretnej sprawie w określony sposób.
Więc jeśli zastanawiasz się, skąd Donald Trump i jego apologeci wzięli szalony pomysł, że Trump może przyjmować luksusowe prezenty od kogoś, kto prawdopodobnie chciał zyskać przychylność prezydenta, nie szukaj dalej niż w Sądzie Najwyższym. Jak mawiają, ryba psuje się od głowy (władzy sądowniczej). Wiele osób, w tym ja, zaczęło myśleć o Sądzie Najwyższym jako częściowo sądzie MAGA. Tak się składa, że obejmuje to część programu MAGA, czyli Make America a Grift Again.
salon