Friðrik Jónsson: Z Polską mamy zbieżne postrzeganie globalnych wyzwań
Zacznijmy od szerszej perspektywy. Jak aktualnie przedstawia się sytuacja z islandzkim dążeniem do członkostwa w Unii Europejskiej?
Obecny rząd poinformował, że chce zorganizować referendum mające odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle kontynuować proces akcesyjny. Ma się ono odbyć najpóźniej w 2027 roku. Islandia została oficjalnie zatwierdzona przez UE jako kraj ubiegający się o członkostwo w 2010 roku i rozpoczęła negocjacje. Jednak nowy rząd ukonstytuowany w 2013 roku zaproponował wycofanie aplikacji (co faktycznie nastąpiło w marcu 2015 roku – red.). Teraz w Islandii trwa dyskusja, czy rzeczywiście została ona wycofana, czy tylko zatrzymana. W każdym razie i mój kraj, i Unia wydają się być zgodne, że jeśli zdecydujemy się kontynuować starania, to ruszą one z miejsca, w którym wcześniej zostały porzucone. To ważne, ponieważ jeżeli okaże się możliwe „wskrzeszenie” procesu, a nie rozpoczynanie go od samego początku, pozwoli to zaoszczędzić czas. Zatem o ile pierwsze referendum pokaże przychylność Islandczyków wobec ubiegania się kraju o członkostwo w UE, to za tym pójdzie kolejne, mające wskazać, czy jesteśmy za, czy przeciw temu członkostwu. Nie wiadomo, jaki byłby wynik tego drugiego referendum, natomiast najnowsze badania opinii publicznej wskazują, że przeważająca część społeczeństwa popiera prowadzenie dyskusji o tym z Unią. Zatem przed nami wyznaczenie konkretnej daty pierwszego referendum.
W jakich branżach działają najważniejsze islandzkie przedsiębiorstwa na polskim rynku oraz polskie na islandzkim?
Transport, przetwórstwo żywności oraz inżynieria – na tych polach najaktywniejsze są islandzkie firmy w Polsce. Jako przykłady konkretnych przedsiębiorstw mogę podać armatora Eimskip czy linię lotniczą Play. Co do obecności firm polskich na naszym rynku, to też zwróciłbym uwagę na przewozy lotnicze, jako że ostatnio LOT wyraźnie zagęścił połączenia z Islandią i z tego, co wiem zamierza je rozwijać, co jest bardzo dobrą informacją. Importujemy montowane w Polsce samochody europejskich producentów, a spośród towarów spożywczych cenimy np. polskie alkohole, napoje bezalkoholowe czy przetworzony nabiał.
Czy widzi pan jakiegoś potencjalnego następcę wafli Prince Polo w osiągnięciu statusu kolejnego wielkiego hitu eksportowego z Polski do Islandii?
Pod tym względem Prince Polo wydaje się być nie do pobicia. To symbol solidnego miejsca polskiego biznesu w gospodarce Islandii. We wrześniu br. ten produkt polskiej firmy Olza z Cieszyna będzie miał 70. rocznicę swojego istnienia, jak również tę samą rocznicę jego obecności na naszym rynku, ponieważ od razu po uruchomieniu produkcji rozpoczęto eksport tych słodyczy do Islandii. Tak więc wyrosło już kilka pokoleń Islandczyków, dla których są one ważne, a ich obecność w sklepach całkowicie naturalna. Żartujemy sobie nawet, że tradycyjnym islandzkim jedzeniem nie jest baranina i ryby, tylko polskie Prince Polo popijane amerykańską Coca-Colą. Jego udział w rynku nie jest dziś tak potężny jak kiedyś, niemniej wciąż znaczący. Zapewne zależnie od czasu czy regionu mojego kraju lokalną popularność zdobywają sobie także inne produkty żywnościowe z Polski, a to za sprawą dużej społeczności Polaków zamieszkującej i pracującej w Islandii – w istocie to najliczniejsza mniejszość etniczna w kraju, obecnie licząca między 6 a 7 proc. populacji, co przekłada się na proporcję ok. 1/3 wszystkich przybyszów ze świata zamieszkujących tę wyspę. Warto wspomnieć, że pierwszą falę współczesnej polskiej emigracji do Islandii tworzyły głównie kobiety przybywające do pracy w przetwórniach rybnych w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Osiedliło się u nas lub co najmniej dłużej przebywało też sporo polskich nauczycieli muzyki. Wybitne zasługi dla islandzkiego sportu ma trener piłki ręcznej Bogdan Kowalczyk (czterokrotne mistrzostwo kraju ze stołeczną drużyną w latach 1980-1983, a z reprezentacją narodową występy na igrzyskach olimpijskich w 1984 i 1988 roku oraz na mistrzostwach świata w 1986 i 1990 roku – red.). Zaś osoby polskiego pochodzenia przybyłe w ostatnim ćwierćwieczu są zatrudnione we wszelkich branżach, jakie funkcjonują w Islandii, a przez nasz rynek pracy są cenione i pożądane.
Czy pana zdaniem ludzie przyjeżdżający z zagranicy do pracy w Islandii robią to także ze względu na warunki klimatyczne, coraz bardziej atrakcyjne wskutek powszechnego globalnego wzrostu temperatur?
Myślę, że ma to pewne znaczenie, jednak chciałbym w tym miejscu podzielić się obserwacją ogólniejszej natury. Osoby przybywające do nas na dłużej kierują się przede wszystkim nie podażą, czyli tym, co kraj ma im do zaoferowania, ale raczej popytem, czyli np. chęcią zdobycia pracy i w ten sposób zapewnienia sobie pewnego dobrobytu. W trudnych dla całej światowej gospodarki latach 2008-2009 zanotowaliśmy odpływ cudzoziemskiej siły roboczej, a gdy kryzys zaczął mijać, wśród pierwszych oznak tego był powrót pracowników, m.in. oczywiście Polaków. Co do wpływu klimatu na naszą atrakcyjność, to przypuszczam, że rzeczywiście ma to i będzie mieć pewne znaczenie w przyszłości. Również może to przyczynić się do rozwoju centrów danych, ponieważ serwerownie wymagają stabilnego dopływu energii oraz dobrych możliwości chłodzenia, a Islandia to zapewnia.
Jeśli ambasada posiada takie dane, to jaka jest liczebność i aktywność islandzkiej diaspory w Polsce?
Szacujemy, że liczebność tej grupy sięga ok. 400 osób, przy czym osobną grupę stanowią Polacy „z cząstką Islandii w sercu”, czyli tacy, którzy mieszkali i pracowali u nas, a następnie z różnych powodów zdecydowali się na powrót do ojczyzny. Jako ambasador chciałbym wzmacniać więzi z tym środowiskiem. Poza tym widzę potencjał w przyjazdach Islandczyków na studia w Polsce, zwłaszcza mam tu na myśli uczelnie techniczne oferujące zajęcia w języku angielskim. Wsparciem powiązań biznesowych służy Polsko-Islandzka Izba Handlowa, co do której mam nadzieję na coraz szerszy zakres aktywności. Wysiłki na rzecz mocniejszego zaistnienia na polskim rynku czyni islandzkie rybołówstwo i przetwórstwo, czyli przedsiębiorstwa z sektorów, w których mamy naprawdę duże doświadczenie. Pewnym utrudnieniem są ostatnio wysokie koszty pracy w Polsce, przede wszystkim jeśli chodzi o kadrę inżynierską o wysokich kwalifikacjach, ale sądzę, że wspólnie będziemy sobie z tym radzić.
W zakresie pana działalności jako ambasadora oprócz naszego kraju są też Rumunia, Bułgaria i Ukraina. Czy Islandia chciałaby wziąć udział w odbudowie Ukrainy – czy to za pośrednictwem Polski, czy niezależnie?
Polska odnosi wielkie sukcesy gospodarcze, jej dużym atutem jest także centralna lokalizacja w Europie, jak również ma dla tego kontynentu kluczowe znaczenie pod względem bezpieczeństwa militarnego. Ze względu na sąsiedztwo z Ukrainą i wsparcie, które płynie do niej ze strony waszego kraju, jasne jest, że powinniście wziąć udział w jej przyszłej odbudowie. Tak, Islandia chciałaby, możliwie za pośrednictwem Polski, przyczynić się do tego procesu.
Jak postrzega pan perspektywę bilateralnych relacji islandzko-polskich w nadchodzących latach?
Widoki na dalszy wzrost we właściwie wszystkich istotnych sferach, tj. w relacjach gospodarczych, turystycznych, kulturalnych i politycznych, z istotnym uwzględnieniem bezpieczeństwa i obrony, są świetne. Ze względu na gęstniejącą sieć połączeń lotniczych stajemy się sobie coraz bliżsi. Mamy zbieżne postrzeganie globalnych wyzwań. Jesteśmy partnerami w NATO, Europejskim Obszarze Gospodarczym (z czego wynika wsparcie w ramach funduszy EOG, w udzielaniu których uczestniczy Islandia, Norwegia i Liechtenstein – red.) i Radzie Państw Morza Bałtyckiego, w której Polska niedawno objęła przewodnictwo. Toteż mogę powiedzieć, że w kwestii tychże relacji jestem stuprocentowym optymistą.
RP