Wokół i wokół z Richardem McCarthyem: Nieznany kierunek: Wspomnienie dni, w których dawano i otrzymywano wskazówki

Interesujące jest to, jak postęp technologiczny sprawia, że pewne czynności stają się rzadsze, a nawet zanikają, jedna po drugiej, w coraz dłuższej kolejności.
Uzyskiwanie wskazówek od nieznajomych to jedna z takich czynności, która została w dużej mierze zastąpiona przez technologię nawigacyjną. Kiedy o tym myślę, naprawdę podobało mi się, że nieznajomi mnie kierowali i dawali mi wskazówki. Mówię to jako ktoś, kto kilkakrotnie jechał na zachód drugorzędnymi autostradami, „niebieskimi autostradami”, jak je nazywano ze względu na kolor na mapach drogowych. Podczas tych podróży znalazłem się w wielu miejscach, szukając miejsca do jedzenia, motelu lub kempingu, aby spędzić noc, lub po prostu, aby się nie zgubić. Ponadto było wiele sytuacji bliżej domu, kiedy potrzebowałem pomocy w znalezieniu drogi.
Niezależnie od lokalizacji, schemat był taki sam. Zatrzymywałeś się i pytałeś: „Czy możesz mi powiedzieć, jak dotrzeć do – ?”. Czasami otrzymywałeś odpowiedź: „Nie jestem stąd” lub „Nigdy o tym nie słyszałem”. Częściej jednak otrzymywałeś coś w rodzaju: „Zostań na tej ulicy przez, powiedzmy, może około trzech czwartych mili, a dojdziesz do rozwidlenia drogi. Skręć w prawo przy rozwidleniu, a zobaczysz znak Route 119 około mili dalej”.
Za każdym razem, gdy piszę o rozwidleniu dróg, myślę o tej zasadzie Yogi Berra: „Kiedy dojdziesz do rozwidlenia dróg, skręć w prawo”.
Jedną z odmian pytania o drogę w obcym mieście było szukanie rekomendacji miejsca do jedzenia. Bez żadnych wstępów zaczepiałem kogoś i pytałem: „Gdzie jest restauracja w mieście, w której wszyscy jedzą?”. Ktoś, kto był ze mną, kiedy to robiłem, był tym zachwycony i opisał to jako „zaczepianie nieznajomego”. Teraz myślę o tym jako o żywym prekursorze Yelp i Trip Advisor. Najczęściej miejscowy wiedział, czego szukam i odpowiadał mniej więcej tak: „'Willa's Rainbow Cafe'. Jedź tą ulicą może dwa mile, a dotrzesz do skrzyżowania z Route 83. Skręć w prawo, aby pojechać na północ drogą 83, a będzie około pół mili po lewej stronie. Nie możesz tego przegapić”.
Nigdy nie padły słowa bardziej prawdziwe niż „nie możesz tego przegapić”. Podążałeś za wskazówkami i dojeżdżałeś na parking przepełniony samochodami, a na zewnątrz wisiał znak z napisem „Specjał wtorkowy, kolacja z antrykotu 8,99 USD, dzieci poniżej 12. roku życia za połowę ceny”.
Nie mogę pisać o tym, że dzieci płacą połowę ceny, nie cytując przy tym ogłoszenia, które widziałem w jednej z restauracji: „Dzieci pozostawione bez opieki otrzymają podwójne espresso i darmowego kociaka”.
Odpowiedzi na pytanie o drogę nie zawsze były niezawodne. Czasami były po prostu błędne, a wtedy trzeba było się przegrupować i zapytać kogoś innego. Kiedy wskazówki były błędne, po prostu zakładałem, że dana osoba chciała być kompetentna i pomocna, i wybiegała myślami w przyszłość. Być może tylko w jednym lub dwóch przypadkach czułem, że złe wskazówki były celowe, złośliwe wprowadzenie w błąd. Biorąc pod uwagę, że pytałem setki osób o drogę po drodze, ten jeden lub dwóch łobuzów stanowi niewielką część tych, których pytano. Oby wskaźnik nieuprzejmych czynów ludzkości mógł być tak niski.
Bardzo rzadko można natknąć się na kogoś, kto otwarcie nie chce pomóc. Przydarzyło mi się to kiedyś w centrum Bostonu (kto by pomyślał!), kiedy zgubiłam się w labiryncie ulic, szukając miejsca na ślub mojej siostrzenicy. Zatrzymałam się i zapytałam faceta o drogę, dodając informację, że spóźnię się na ślub. Powiedział: „Co mnie to obchodzi. Nie zostałem zaproszony”, po czym nie było żadnego przyjaznego chichotu i próby wskazania mi drogi. Nie miałam innego wyjścia, jak iść dalej swoją drogą, a raczej swoją próbą znalezienia drogi.
Pierwszy raz uświadomiłem sobie, że mój sposób korzystania z papierowych map, atlasów drogowych i ludzi do wyznaczania kierunków jest na drodze do archaiczności, kiedy właśnie zjadłem obiad w restauracji na Florydzie i siedziałem w samochodzie na parkingu, studiując mapę miasta, którą dostałem w AAA. Facet, który siedział obok mnie w restauracji, szedł do swojego samochodu i w tym, co uznałem za szczerą, bezkompromisową próbę pomocy, podszedł do mojego okna i powiedział: „Wiesz, jest aplikacja do wyznaczania kierunków w twoim telefonie”. Jest kilka kluczowych zwrotów, które mówią mi, że mój sposób robienia rzeczy odchodzi w zapomnienie, jeśli nie już odszedł, a „jest aplikacja” jest jednym z nich.
Z perspektywy czasu, to co najbardziej mi się podobało i czego mi najbardziej brakuje w czasach sprzed powszechnej nawigacji cyfrowej, to coś, co leżało u podstaw dawania i otrzymywania wskazówek: możliwość bycia dobrym Samarytaninem, przygotowanym do pokonania mili. Było całkiem możliwe, zwłaszcza im dalej byłeś od domu, że pytający i pytany o wskazówki nigdy wcześniej się nie widzieli i nigdy więcej się nie zobaczą, ale wy dwoje spotkaliście się w tym momencie razem. Zagubieni odnaleźli drogę, głodni nasycili się, a zmęczeni znaleźli miejsce do spania.
Mieszkaniec Amherst, Richard McCarthy, wieloletni felietonista gazety Springfield Republican, pisze miesięczny felieton dla gazety The Gazette.
Daily Hampshire Gazette