Chora kobieta? Wtedy prawdopodobieństwo rozwodu wydaje się znacznie wyższe
%3Aformat(jpeg)%3Abackground_color(fff)%2Fhttps%253A%252F%252Fwww.metronieuws.nl%252Fwp-content%252Fuploads%252F2025%252F05%252Fhuwelijk-scheiden-scheiding-redden-onderzoek-ziekt-gezondheid.jpeg&w=1280&q=100)
„W zdrowiu i chorobie” to jedna z obietnic, jakie wielu partnerów składa podczas ceremonii ślubnej. Jednak nowe badania pokazują, że choroba i zdrowie mają również duży wpływ na rozwody. A jest jedna płeć, która traci: kobiety.
Coraz częściej zdarzają się rozwody „siwe”, czyli takie, w których pary rozstają się po ukończeniu 50. roku życia. A zdrowie najwyraźniej ma w tym swój udział. Psycholog Mark Travers, który wcześniej zidentyfikował cztery powszechne czynniki predykcyjne rozwodu, cytuje badanie opublikowane w czasopiśmie Journal of Marriage and Family na łamach Psychology Today .
W wielu krajach zachodnich, w tym w Ameryce i Europie, rośnie liczba rozwodów wśród osób starszych. W badaniu, na które powołuje się Travers, naukowcy chcieli dowiedzieć się, jak duży wpływ na te szare podziały ma zdrowie.
W ramach badania naukowcy przeanalizowali dane 25 542 europejskich par heteroseksualnych w wieku od 50 do 64 lat, zebrane w latach 2004–2022.
Badanie wykazało, że wskaźniki rozwodów wśród zdrowych partnerów pozostały na dość stabilnym poziomie. Czy mężczyzna zachorował, a kobieta pozostała zdrowa? Wówczas prawdopodobieństwo rozwodu nie wzrosło znacząco. Ale kiedy kobieta zachorowała… nagle dało się rozpoznać kilka uderzających postaci.
W małżeństwach, w których u żony rozwinęła się poważna choroba, wskaźnik rozwodów był znacznie wyższy. Jeśli kobiety miały ograniczenia fizyczne utrudniające im wykonywanie codziennych czynności, ryzyko rozwodu także wzrastało.
Travers zauważa, że choroba niekorzystnie wpływa na stabilność małżeństwa. Głęboko zakorzenione oczekiwanie, że kobieta zawsze powinna dbać o to, aby w domu wszystko szło gładko, najwyraźniej ma duży wpływ na więź małżeńską.
„Przez dziesięciolecia role te były wzmacniane przez procesy socjalizacji — zaczynając od dzieciństwa — gdzie dziewczęta są subtelnie uczone doceniania opieki, umiejętności domowych i utrzymania domu. Natomiast młodzi chłopcy rzadko otrzymują takie same instrukcje w takich zadaniach jak gotowanie, sprzątanie czy wychowywanie dzieci” — zauważa psycholog.
Choć oczekiwania społeczne dotyczące tego typu związków niewątpliwie się zmieniają, wydaje się, że w wielu starszych małżeństwach nadal obowiązują tradycyjne normy. „Kobiety w dalszym ciągu dźwigają ciężar psychiczny obowiązków domowych i opiekuńczych” – mówi Travers.
Dla mężów niezdolność żon do wypełniania tych ról z powodu choroby może być postrzegana jako pewnego rodzaju złamanie kontraktu małżeńskiego. Jednak zdaniem psychologa to właśnie takie podejście jest przyczyną złamania przysięgi. „W chorobie i w zdrowiu” nie powinno zmuszać kobiety do stawiania obowiązków domowych ponad własne dobro dla dobra małżeństwa. Powinno to oznaczać, że jeśli ona nie jest już w stanie wypełniać tych obowiązków, jej mąż może i powinien wkroczyć do akcji.
Travers opowiada się za współodpowiedzialnością. „Ale w rzeczywistości, niestety, nie zawsze tak jest. Nawet gdy kobiety zmagają się z problemami zdrowotnymi”.
Według Traversa podział ten utrwala się sam. „Młodzi chłopcy dorastają z niewielką liczbą, jeśli w ogóle, wzorców do naśladowania w domu. Często wchodzą w związki małżeńskie z niewypowiedzianym (lub nawet deklarowanym) oczekiwaniem, że ich partnerka przejmie te obowiązki. A w tradycyjnych małżeństwach to oczekiwanie pozostaje głęboko zakorzenione”.
Kontynuuje: „Niepokojące jest to, że oznacza to, iż obietnicę w „chorobie i zdrowiu” można interpretować różnie w zależności od tego, który z partnerów zachoruje”.
Miłość oczami adwokatki rozwodowej Lisy: „Gdyby nie ten zawód, już dawno bym się rozwiodła”
Metro Holland